KIJÓW NIE ODROBIŁ LEKCJI HISTORII
2023-09-24 17:15:42(ost. akt: 2023-09-24 17:16:55)
Piszę ten artykuł z prawdziwą przykrością. Oto bowiem w ostatnim czasie Ukraina na forum międzynarodowym zachowuje się, prawdę mówiąc, jakby walczyła z Polską, a nie z Rosją. Zakaz przyjazdu do Polski posłów z Ukrainy zaproszonych na fora ekonomiczno-polityczne w Karpaczu i Krynicy, embargo na owoce i warzywa z Polski, zapowiedź pozwu Polski do instytucji międzynarodowych w sprawie ograniczeń handlowych, buńczuczne, a często bezczelne, a nawet chamskie wypowiedzi polityków ukraińskich – wszystko to sprawia, że wielu Polaków przeciera oczy. Ja nie, bo od początku mówiłem i pisałem – i byłem za to atakowany publicznie, nawet w moim obozie politycznym! – że sojusze, mniej lub bardziej sytuacyjne, a nawet strategiczne nie mogą przekreślać różnic interesów ekonomicznych i politycznych. Metafora, której użył prezydent RP Andrzej Duda, że tonący – czyli Ukraina, topi tego, który tonącego ratuje – czyli Polskę, jest udana, bo pokazuje istotę rzeczy.
Prawdę mówiąc, nie oczekuję od Ukrainy wdzięczności za gigantyczną pomoc dla uchodźców z ich kraju, ale też medyczną, militarną (największą spośród całej UE!) czy stricte dyplomatyczno-polityczną. Wiem, że w polityce międzynarodowej pojęcie „wdzięczność” nie występuje, a jeśli już występuje, to w „Słowniku Wyrazów Obcych”. Nie chodzi więc o to, żeby nam dziękowali – choć powinni. Machnijmy ręką, skoro nie umieją lub nie potrafią się na to zdobyć. Chodzi wszak o coś ważniejszego, czyli wspólny interes. A właśnie wspólny interes Polski i Ukrainy wymaga, aby eksponować to, co łączy, a nie grać tym, co dzieli – a to robi obecnie strona ukraińska.
Prawda jest taka, że z tego, co robi teraz Kijów, najbardziej cieszy się… Moskwa. Putin zaciera ręce, gdy mu donoszą o aroganckiej wypowiedzi wiceministra Tarasa Kaczki, który, choć w ukraińskim rządzie, to jest absolwentem polskiej KSAP (Krajowa Szkoła Administracji Publicznej).
Jako historyk dodam, że nasi zaborcy Austriacy i Rosjanie (najpierw „biali”, a potem „czerwoni”) grali na to, żeby poróżnić Polaków i Rusinów już paręnaście dekad temu, w końcu XIX i na początku XX wieku. Szkoda, że Kijów nie odrobił tej lekcji historii. Tym bardziej cieszą się Rosjanie…
Prawda jest taka, że z tego, co robi teraz Kijów, najbardziej cieszy się… Moskwa. Putin zaciera ręce, gdy mu donoszą o aroganckiej wypowiedzi wiceministra Tarasa Kaczki, który, choć w ukraińskim rządzie, to jest absolwentem polskiej KSAP (Krajowa Szkoła Administracji Publicznej).
Jako historyk dodam, że nasi zaborcy Austriacy i Rosjanie (najpierw „biali”, a potem „czerwoni”) grali na to, żeby poróżnić Polaków i Rusinów już paręnaście dekad temu, w końcu XIX i na początku XX wieku. Szkoda, że Kijów nie odrobił tej lekcji historii. Tym bardziej cieszą się Rosjanie…
Ryszard Czarnecki
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez