Piotr Burczyk promował swój najnowszy tomik poezji "Teraz"

2021-11-01 21:05:00(ost. akt: 2021-11-01 17:37:25)
spotkanie w bibliotece — Piotr Burczyk

spotkanie w bibliotece — Piotr Burczyk

Autor zdjęcia: WPB

W środę 27 października w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej Piotr Burczyk zaprezentował swój najnowszy tomik poezji "Teraz". Na spotkanie przyniósł między innymi starą drewnianą belkę, która była dla niego twórczą inspiracją.
Proszę wybaczyć, ale na początku nie zapytam o poezję. Woli pan udzielać wywiadów przed czy po spotkaniach autorskich?

Rzeczywiście, gdy umawiałem się z panią powiedziałem, że wolałbym porozmawiać po spotkaniu. Pani obawiała się, że będę zmęczony, ale okazało się to bezpodstawne. Czuję się dobrze i mam w sobie pozytywną energię. Być może to nie jest do końca dobre porównanie, ale to jest trochę tak jak ze sportowcem, który musi się rozgrzać i wejść na pewne obroty. Zatem ta nasza rozmowa będzie dobrym efektem rozgrzewki, która odbyła się przed chwilą.

W porządku. Przejdźmy do rzeczy. Na dzisiejszym spotkaniu towarzyszyła nam interesująca scenografia w postaci drewnianych przedmiotów – starej narty, blatu i belki. Proszę o tym opowiedzieć.

Rzeczywiście chciałem tak to spotkanie przygotować, aby nie wyglądało tradycyjnie - to znaczy świece i przyciemnione światło. Szukałem pomysłu na atrakcyjną scenografię. Wspólnie z żoną stwierdziliśmy, że te drewniane elementy będą pasowały do tego spotkania, tym bardziej, że pojawiają się w tomiku. Nartę przyniosłem ze względu na nazwisko, które bardzo dawno temu, gdzieś około 1945 r., zostało wyryte na niej kozikiem. Zrobił to jakiś mieszkaniec osiedla Zielona Górka w Olsztynie – Muller. Nie wiem, jakie były losy tego człowieka oraz kim był, ale sam fakt, że wyrył na niej swoje nazwisko, a potem ją gdzieś rzucił i zniknął jest frapujący. Pomyślałem sobie, że mijanie zupełnie anonimowego człowieka jest dobrym motywem do napisania wiersza. To jest symbol wielu takich Mullerów, którzy chodzili po świecie – czy to Niemców, Polaków czy też przedstawicieli innych narodowości. Chodzi o to, aby w poezji ocalić człowieka. Aby przynajmniej w chwili czytania wiersza został przywołany do pamięci. Zapraszam do przeczytania tego utworu, by dowiedzieć się więcej.

A blat i belka?

Blat też jest ilustracją do wiersza, który mówi o tym meblu. Powstał on ze starych desek rzuconych na strychu, które później przeobraziły się w zupełnie nowy przedmiot. Zamiana desek w blat spowodowała, że w takiej zwykłej rzeczy jak stół można odkryć poezję i poszukać jakichś fajnych myśli, które – mam nadzieję – trafią do czytelnika. Dębowa belka z kolei jest elementem okładki tomiku przygotowanej przez mojego starszego syna. Ona również ma swoją historię. Kilkadziesiąt lat temu została wyłowiona z rzeki pod Wielbarkiem przez rodzinę mojej żony. Leżała gdzieś sobie, ale ma tyle intrygujący kształt i fakturę, że postanowiliśmy zrobić z niej swoisty obraz. Wisi na ścianie u nas w dużym pokoju. Na pozór jest to kawał drewna, ale jeśli spojrzymy na niego inaczej, to można zobaczyć w nim dzieło sztuki. Takie drewno może być inspiracją do pisania poezji.

W tomiku „Teraz” jest wiersz pt. „Pytania…”, w którym prowadzi pan namysł nad tożsamością. „Ja, Ukrainiec pytam Siebie, Litwina, Skąd we mnie głód ukraińskiej mowy I pamięć litewskiej topografii Wilna”. Te słowa napisane przez poetę mieszkającego w konglomeracie kultur, jakim są Warmia i Mazury wybrzmiewają jeszcze wyraźniej.

Moja tożsamość jest jednym z głównych tematów wierszy, które znajdują się w tomiku „Teraz”. Pytania o nią zadaję niemal nieustannie. Szukam w sobie różnych tożsamości – nie tylko tej odnoszącej się do narodowości – ale również tej związanej z językiem, w jakim tworzę z pamięcią historyczną, rodzinną, kulturową, bliskością krajobrazów czy muzyki. Gdy słyszę np. języki wschodnie, ich śpiewność, to od razu przepełnia mnie coś takiego, jakby to było moje, siedziało we mnie. To samo miewam z niemieckim – gdy słyszę, jak ktoś mówi w tym języku, myślę sobie: „Ja voll!” (śmiech). Nie wiem, skąd to się bierze, ale tak jest i stąd moje pytania. Dlaczego w innych językach słyszę melodie, które są mi bliskie? Dlaczego widząc pewne krajobrazy reaguję tak, a nie inaczej? Czy to jest wynikiem tego, że tu wyrosłem czy być może trzymam jeszcze w swojej pamięci jakieś zakamuflowane depozyty innych pokoleń? Dlatego definiowałbym raczej swoją tożsamość nie tylko na zasadzie, że jestem Polakiem, urodziłem się w Polsce i mówię po polsku. Bo co to znaczy być Polakiem? Jest tyle osób, które posługują się językiem polskim, mają świadomość polskości, a jednocześnie są tak różne od siebie, że – można powiedzieć – wychodzą poza tę polskość. Nie ma jednego wzoru Polaka i tak samo nie ma jednego wzoru Ukraińca, Niemca, Żyda czy Litwina. Wielu osobom ta odpowiedź na pytanie o tożsamość jest niepotrzebna, ale są też tacy, którym nie wystarcza powiedzieć nazywam się tak i tak, mówię w tym czy innym języku. Ja jestem ciągle ciekawy i myślę, że nigdy nie znajdę odpowiedzi na te pytania. I nawet nie chcę, bo tak, jak powiedziałem na spotkaniu – nie masz pytań, nie żyjesz.

Pana wiersze ewoluowały. W bardzo dobrze przyjętym przez krytyków debiutanckim tomiku „Z ukrycia” było więcej wierszy wpisujących się w nurt tzw. „poezji codzienności”, a teraz jest również namysł nad tożsamością, egzystencją, przemijaniem.

To prawda. Gdy porównuję swoje wiersze sprzed kilku lat z tym, co powstało teraz, to rzeczywiście widzę, że ta ewolucja nastąpiła. Gdyby jej nie było, to też byłoby dobrze, ale skoro jest i jest zauważana, to tym lepiej, bo to oznacza, że nie stoję w miejscu. Bardzo się cieszę, gdy coś takiego słyszę. Jestem świadomy zmiany, jaka we mnie zachodzi, ale gdy dodatkowo od kogoś o tym usłyszę, to sprawia mi to dużą przyjemność.

Gdy pana mama, Irena Telesz-Burczyk, recytowała podczas spotkania wiersze z tomiku, publiczność zgromadzona na spotkaniu nierzadko była wzruszona, pełna refleksji.

Spotkania autorskie zawsze wiążą się z pewnym stresem, ponieważ zmuszają mnie do wystawienia się na ocenę. Ale dzisiaj poczułem się dobrze. Tutaj przemawia przeze mnie zwykła próżność, bo przecież każdy woli być oceniony pozytywnie niż negatywnie, a szczególnie w takiej materii jak literatura. Przyszedłem na spotkanie z nutą niepewności, a wychodzę z poczuciem, że jest fajnie i z tego bardzo się cieszę. Myślę, że to jest istotne dla każdego twórcy.

Marta Wiśniewska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5