Bieda ma dziś inne oblicze

2021-10-24 18:12:10(ost. akt: 2021-10-22 17:10:30)
Poniżej minimum egzystencji żyje aż 2 mln Polaków

Poniżej minimum egzystencji żyje aż 2 mln Polaków

Autor zdjęcia: źródło: Pixabay

W Polsce dwa miliony naszych rodaków żyje poniżej minimum egzystencji. Zwiększyła się liczba ubogich dzieci. Jak to możliwe, że mimo programów socjalnych tak się dzieje? I dlaczego mówi się, że biedy nie widać? Pytamy prof. Jacka Poniedziałka, socjologa.
W 2020 roku 2 miliony Polaków żyło poniżej minimum egzystencji, w tym 410 tysięcy dzieci (wzrost o około 98 tysięcy), a także 312 tysięcy seniorów (wzrost o około 49 tysięcy). Zasięg ubóstwa skrajnego zwiększył się z 4,2 proc. do 5,2 proc. Takie wnioski płyną z badania "Poverty Watch 2021" autorstwa EAPN Polska, czyli Polskiego Komitetu Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu.
Minimum egzystencji w 2020 r. wynosiło 640 zł miesięczne dla gospodarstw jednoosobowych oraz 1727 zł dla czteroosobowej rodziny, w której jest dwoje rodziców i dwoje dzieci poniżej 14. roku życia.

Po publikacji badań w sieci internetowej zahuczało. " Ja tam tej biedy nie widzę. Tyle aut wszędzie, że nie ma gdzie zaparować", " Dzieci mają wszystko. Do tego stopnia, że wymyślenie im prezentu urodzinowego graniczy z cudem". " Mój kolejny znajomy się buduje. Gdzie ta bieda?" , " Bieda to była w latach 80- tych, jak trzeba było iść na zbiory żeby zarobić na loda.", " Dzieciaki mają markowe ubrania", " Gdzie ta bieda?".

Jak współcześnie " wygląda bieda"?


O komentarz poprosiliśmy prof. Jacka Poniedziałka, socjologa z UMK w Toruniu.


Im większa gęstość zaludnienia, tym więzi społeczne są słabsze - mówi dr Jacek Poniedziałek, socjolog z UWM— Bieda ma różne oblicza. Mamy do czynienia z relatywnym ubóstwem, gdzie się je mierzy nie tyle obiektywnymi wskaźnikami dochodowymi, ale odczuwaniem. Mamy też skrajną biedę, w której zagrożone jest biologiczne funkcjonowanie człowieka. W zależności od tego jak będziemy ją definiować, tak będzie się ona w w opisach sytuować — odpowiada ekspert. — Rzeczywiście, tej biedy nie widać. Bo to nie jest tak, że człowiek zagrożony ubóstwem chodzi poszarpany czy brudny. To stereotypowe wyobrażenie. Możemy mijać na ulicy ludzi, nie wiedząc, że oni są biedni. Kolejna kwestia: pomimo wzrostu gospodarczego i tego że Polska jako kraj staje się coraz bogatsza, rozwija się dosyć dobrze mimo trudności związanych z pandemią czy sytuacją polityczną, to część ludzi, w tym przypadku, dwumilionowa, nie znika. Co więcej, wzrost gospodarczy nie powoduje, że ludzi ubogich ubywa. Owszem, może dać miejsca pracy, możliwości, żeby zarobić. Ale co w przypadku ludzi, którzy zarabiają, ale nadal są ubodzy? Bo tacy też są. Wbrew temu, co myślimy, większą część ubogich stanowią ludzie młodzi, często pracujący, z dziećmi. Nie są to emeryci, bo ci mają stabilne źródło dochodu. Nie są krezusami, ale nie są też tak ubodzy, jak to sobie wyobrażamy.

Jacek Poniedziałek podkreśla, że mimo przeznaczenia wielu miliardów złotych na sferę socjalną, to część społeczeństwa, która była biedna, nadal taka jest.

— Na początku funkcjonowania programu 500 plus, wskaźniki biedy się troszeczkę zmieniły, zmniejszył się poziom ubóstwa w szczególności wśród dzieci. Na to oczywiście wpływają różne czynniki. Więcej ubóstwa jest na obszarach wiejskich niż w mieście. Częściej ubodzy są ci, którzy mieszkają na ścianie wschodniej niż na zachodniej. Częściej ci, którzy pracują dorywczo lub na umowach śmieciowych niż na kontraktach. Ale to, że ktoś ma samochód wcale nie świadczy o tym, że nie musi być biedny. To, że ma mieszkanie, za które jeszcze daje radę płacić, też nie świadczy o tym, że jest krezusem. Natomiast w każdym społeczeństwie, nawet w tych najbogatszych ą osoby zagrożone biedą. I za pomocą umiejętnej polityki społecznej trzeba by ich z tej biedy wydobyć — mówi socjolog.


I dodaje: — Praca nie gwarantuje, że wyjdziemy z ubóstwa. Znaczna część Polaków zarabia niewiele. Średnia arytmetyczna zarobków, jaką podaje GUS, to dane pochodzące z sektora przedsiębiorstw, które zatrudniają ponad 10 osób. Więc to obraz całkowicie zafałszowany. Znaczna część naszych rodaków zarabia niewiele. Zarabiają tyle, że jeżeli przez trzy miesiące by nie pracowali, wpadliby w biedę. Bo wystarczą trzy niespłacone raty kredytu. W każdym społeczeństwie jest główna grupa klasy wyższej, która może sobie pozwolić na lepsze auto i inne wydatki. I to, że to widzimy, nie znaczy, że wszyscy są w takiej sytuacji.

Zdaniem socjologa, należy postawić sobie pytanie: czy godzimy się na to, jak jest, mówiąc, ze każdy jest kowalem swojego losu, czy próbujemy tworzyć takie uwarunkowania społeczno- gospodarcze, które będą zmniejszać biedę?

Minister rodziny, pracy i polityki społecznej Marlena Maląg poproszona o skomentowanie raportu, stwierdziła, że sytuacja dotycząca ubóstwa jest przejściowa. I wywołał ją lockdown oraz pandemia.

Natomiast w raporcie czytamy, że “wsparcie przewidziane w tarczach antykryzysowych nie zapewniło wystarczającej ochrony socjalnej przed negatywnymi skutkami ekonomicznymi pandemii COVID-19. Polska nadal nie wypracowała strategii przeciwdziałania ubóstwu i wykluczeniu społecznemu, która jest niezbędna do skorzystania z unijnych funduszy EFS+ na lata 2021-2027”.

Czy 500 plus nie spełniło swojej roli?


— Idea dawania pieniędzy najuboższym, wcale nie jest złą ideą — odpowiada prof. Jacek Poniedziałek. — W ekonomii i w naukach społecznych dobrze wiemy, że zwiększenie bazy dochodowej ludzi ubogich wpływa dodatnio na rozwój gospodarczy, bo kupują oni takie rzeczy, które są produkowane w gospodarce: buty, telewizory, lodówki itd. czy jadą nad polskie morze pierwszy raz w życiu. Liczne badania światowe pokazują, że ubodzy środki finansowe, które dostają, używają zgodnie z przeznaczeniem. To stereotyp, że jak ktoś dostanie 500 plus, to pójdzie je przepić i przepalić. Takie programy jak 500 plus, budują spójność społeczną. Ale trzeba je mądrze realizować. A więc taka pomoc powinna być kierowana tylko i wyłącznie do ludzi zagrożonych ubóstwem, w szczególności do tych, którzy mają dzieci. A nie do wszystkich. Bo są tacy, którzy nie potrzebują żadnych transferów finansowych, a na dzieci dostają. I albo te środki przeznaczają na inwestycje kapitałowe, albo na wykształcenie dzieci zwiększając rozbieżność pomiędzy klasą średnią i wyższą, a tymi, którzy nie mają. Polityka socjalna naszego rządu zamiast zmniejszać ubóstwo, zwiększa je. I to jest ten paradoks.

Z kolei dr hab. Ryszard Szarfenberg, przewodniczący EAPN Polska zaznacza, że spadek zasięgu ubóstwa relatywnego nie wynika z faktycznej poprawy sytuacji materialnej Polaków. — W pandemii średnie wydatki rodzin były mniejsze, więc i sama granica ubóstwa relatywnego – 50 procent średnich wydatków – poszła w dół, stąd taki efekt. Skrajne ubóstwo, mierzone przy pomocy minimum egzystencji, wzrosło .GUS nie udostępnił jeszcze danych dotyczących wykluczenia społecznego, tak zwanej sfery niedostatku, którego granicą jest minimum socjalne. Ale jeszcze przed pandemią, w 2019 roku, aż 39,4 procent Polaków żyło poniżej minimum socjalnego. A biorąc pod uwagę, że cały rok 2020 rok przyniósł pogorszenie sytuacji na rynku pracy i w wynagrodzeniach, możemy się spodziewać, że i wykluczonych społecznie będzie jeszcze więcej.

Według danych Urzędu Statystycznego w Olsztynie, na Warmii i i Mazurach jest 43,7tys bezrobotnych. Na jedną ofertę pracy przypada 10 osób poszukujących pracy.

Nasze województwo charakteryzuje nie tylko najwyższe bezrobocie, ale także najniższe płace w kraju oraz niski poziom uprzemysłowienia. Wielu naszych mieszkańców zdecydowało się wyjechać stąd właśnie ze względu na finanse. Bo piękne zielone tereny i mnogość jezior nie wystarczą, żeby żyć. — Można zaklinać rzeczywistość, ale arytmetyki nie da się oszukać. My nie tylko nie jesteśmy lokomotywą, ale w tym krajowym pociągu rozwoju regionów jedziemy w przedostatnim wagonie — mówił na naszych łamach przedsiębiorca Rafał Szczepański związany z gminą Stawiguda oraz rynkiem nieruchomości.

Aleksandra Tchórzewska
a.tchorzewska@gazetaolsztynska.pl


Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. pruskababa #3078762 25 paź 2021 09:06

    Po pierwsze - nasze województwo jest regionem rolniczym. Trzeba przyjrzeć się, jakie dochody budżetowe generuje sektor rolniczy. Moim zdaniem rolnictwo zasysa pieniądze na finansowanie przywilejów i dochody budżetowe od tego sektora są niewspółniernie niskie w porównaniu do innych sektorów gospodarki. Po drugie - tak, jak dobra gospodyni potrafi ugotować obiad z "byle czego", tak dobry gospodarz regionu byłby w stanie poszukać pomysłu na rozwój regionu. Tymczasem nasze województwo jest obszarem niemożności pod każdym względem. Od lat nie można zbudować przyzwoitej 16-tki, nie mówiąc o innych drogach. Nie można zbudować przyzwoitego dworca, a nawet sprzątnąć śmieci z ulic Olsztyna. Widzę w TV reklamy gmin, w tym Żnina, gdzie spędziłam kilka godzin w lecie (nieduże miasteczko), a które zaprasza inwestorów podkreślając swoją dostępność komunikacyjną. No, ale w regionie niemożności o żadnej dostępności komunikacyjnej nie ma mowy. Dlatego ze smutkiem przyjęłam informację o wyniku wyborów w PO i PSL, który oznacza, że na stołkach pozostaną ci sami ludzie i nic się nie zmieni. Ale zawsze mamy szansę zająć ostanie miejsce w pociągu rozwoju regionów, a dla poprawy humoru poczytać kolejną wersje "strategii rozwoju" tego i owego.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5