Olsztyn narysował Olsztyn kredkami i ołówkami

2021-09-23 17:09:20(ost. akt: 2021-09-23 12:03:39)
Każda praca została sfotografowana, udokumentowana i złożona w bezpiecznym miejscu

Każda praca została sfotografowana, udokumentowana i złożona w bezpiecznym miejscu

Autor zdjęcia: Paweł Snopkow

Już po raz drugi olsztyniacy spotkali się w klubie SARP na wspólnym rysowaniu. Z pomocą kredek, flamastrów i ołówków mogli odblokować ukryte moce twórcze. Uczestników dopingowali Anna Lewandowska-Miller oraz Mateusz Mirczyński, organizatorzy wydarzenia.
Pierwsza edycja „Olsztyn rysuje” odbyła się 3 sierpnia. Druga 22 września.

— Te spotkania przerosły moje oczekiwania — cieszy się Anna Lewandowska-Miller. — Bardzo fajne jest to, że osoby, które były na pierwszym spotkaniu przyszły na drugie. Niektórzy uczestnicy, jak sami mówią, od dawna nie trzymali w rękach ani ołówka, ani flamastra. Mieli więc okazję przypomnieć sobie coś, co jest autentycznie przyjemne, poczuć frajdę. Widać to w pracach, które powstały podczas spotkania. Wiele osób mogło nacieszyć oczy, niekoniecznie biorąc udział w rysowaniu. Obejrzały, zaciekawiły się, zobaczyły coś, czego nigdy jeszcze w życiu nie widziały. Podobno ludzie właśnie to cenią w sztuce i podróżach.
Niektóre prace robią duże wrażenie.

— Było kilka bardzo trafnych ujęć tego momentu — mówi współorganizatorka. — Szczególnie podobały mi się portrety, które powstawały na bieżąco i przedstawiały to, co właśnie się dzieje. Ludzie rysowali siebie nawzajem. Obok tego powstawały totalne fantasmagorie. Widać po nich, że autor po prostu poleciał. To też zrobiło na mnie ogromne wrażenie.

— Jak się obserwuje, co kto rysuje, to widać, że niektórzy w swoich rysunkach uciekają gdzieś daleko — potwierdza Mateusz Mirczyński. — Introwertycy może bardziej zagłębiają się w siebie i rysują z głowy. Inni starają się uchwycić moment. I to też jest ciekawe. Każdy ma inne podejście, inny stan umysłu, co widać na rysunkach.

Podczas poprzedniej edycji powstało 56 prac. — Te prace zasługują na oddzielną wystawę — chwali Lewandowska-Miller. — Na pewno ją zorganizujemy. Zastanawiamy się, jakie miejsce byłoby odpowiednie. Chciałabym, żeby trafiły one do jak największej liczby olsztyniaków, żeby nacieszyli oczy i zastanowili się nad kolejnym spotkaniem. Każdą z prac mamy sfotografowaną, udokumentowaną i złożoną w bezpiecznym miejscu u mnie w domu. Tam czekają na pokazanie się światu.

Fot. Paweł Snopkow

Charakterystyczną cechą spotkań „Olsztyn rysuje” jest to, że organizatorzy są zarazem uczestnikami i sami rysują. — Korzystam z wydarzenia tak samo, jak każdy inny uczestnik — przyznaje Mateusz Mirczyński. — Przyszedłem bardzo zmęczony na wydarzenie. Miałem dużą blokadę w głowie, ale w końcu postawiłem pierwsza kreskę, potem drugą i jakoś samo poszło. Cieszę się, że usiadłem z fajnymi ludźmi i postanowiłem ich narysować.

W odblokowaniu wyobraźni pomaga formuła wydarzenia. Każdy rysuje, co chce i jak chce. — Wszyscy jesteśmy po szkołach, w których lekcje plastyki najczęściej wyglądały bardzo schematycznie — konstatuje Anna Lewandowska-Miller. — W życiu przeciętnego ucznia było bardzo mało przestrzeni, żeby móc się jakoś uzewnętrznić. Moim zdaniem brak narzuconego z góry tematu sprzyja twórczości.

„Olsztyn rysuje” to także okazja, żeby spotkać się i poznać.

— Z ogromną zazdrością patrzę na męża, który gra w piłkę nożną — zdradza Lewandowska-Miller. — Ten sport bardzo łączy ludzi. I jest w tym analogia do naszych spotkań, bo można się nie znać, przyjść i poczuć się od razu jedna osobą z ekipy. Takie wydarzenia są bezcenne. Malowanie, rysowanie, tworzenie muzyki w zaciszu domowym ma zupełnie inny klimat. Ludzie siedzą samotnie nad kartką papieru i nie mają tego wsparcia, które płynie z grupy. Tutaj można podpatrzeć, że ktoś użył świetnego tematu, fajnej techniki albo ciekawie połączył kolory. To naprawdę motywuje.

Wiele wskazuje na to, że impreza „Olsztyn rysuje” na stałe wpisze się w kulturalną mapę naszego miasta. — Bardzo chciałabym, żeby tak było — nie ukrywa Anna Lewandowska-Miller. — Nie sądzę, żebyśmy przypisali nasze spotkania do konkretnego dnia tygodnia czy miesiąca. Ale na pewno raz na jakiś czas, kiedy będziemy mieli chęć, a ludzie zaczną się dopytywać o następne spotkanie, to zrobimy kolejną edycję — zapewnia.

— Dobrze by było, gdybyśmy na trzeciej edycji pobili rekord Guinessa w liczbie osób rysujących jednocześnie — dodaje Mateusz Mirczyński. — Nie wiem, czy to nam się uda. Ale jeżeli się nie uda, to też będzie fajnie.

Nieco inną wizję ma Anna Lewandowska-Miller. — Chyba wolałabym stawiać na kameralność. Jakość kameralnych spotkań jest zupełnie inna niż masowych wydarzeń kulturalnych. One też mają swoje plusy, ale w tym konkretnym przypadku lepiej sprawdza się kameralność.

Udział w wydarzeniu jest bezpłatny. Organizatorzy zapewniają też kartki, ołówki, flamastry i kredki.

Paweł Snopkow

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5