Zaletą tej kuchni jest prostota

2021-09-12 19:31:03(ost. akt: 2021-09-12 18:12:55)
Festiwal Historii i Kultury Średniowiecznych Prus „Prusowie ze wsi Sędyty” — Osada Sundythen

Festiwal Historii i Kultury Średniowiecznych Prus „Prusowie ze wsi Sędyty” — Osada Sundythen

Autor zdjęcia: Paweł Snopkow

Co jedli Prusowie? Ile czasu zajmuje ręczne mielenie ziarna? Jak wygląda praca archeologa? Tego wszystkiego dowiedzieliśmy się podczas weekendowego festiwalu „Prusowie ze wsi Sędyty”, który odbył się w Lesie Miejskim.
Festiwal Historii i Kultury Średniowiecznych Prus „Prusowie ze wsi Sędyty” to wydarzenie propagujące wiedzę o życiu dawnych mieszkańców Warmii. Imprezę podzielono na cztery części. Pierwsza edycję zaplanowano na weekend 21-22 sierpnia. Ostatnią na 11-12 września. Liczne warsztaty oraz pokazy przybliżały uczestnikom realia średniowiecznej pruskiej osady.

Ręczne mielenia ziarna. Festiwal Historii i Kultury Średniowiecznych Prus „Prusowie ze wsi Sędyty” olsztyński Las Miejski — Osada Sundythen

Od ziarenka do bochenka


Czy średniowieczna kuchni pruska jest smaczna? O tym dyskutowaliśmy z dr Alicją Dobrosielską, organizatorką festiwalu oraz prowadzącą warsztatów z kuchni pruskiej.

— Podejrzewam, że takie dania znalazłyby niewielu zwolenników — przyznaje. — Średniowieczna kuchnia jest dość uboga, jeśli chodzi o składniki i o smaki. Te potrawy są mało słone, mało doprawione, mało wykwintne. Zaletą tej kuchni jest na pewno prostota. Praktycznie każdy może taki posiłek przygotować. Składniki też nie są skomplikowane.

Eryk Popkiewicz, bursztynnik. Festiwal Historii i Kultury Średniowiecznych Prus „Prusowie ze wsi Sędyty” olsztyński Las Miejski — Osada Sundythen

Przekonali się o tym uczestnicy festiwalu, którzy własnoręcznie piekli pieczywo. A więc poznali cały proces, od ziarenka do bochenka. — Najpierw uczestnicy próbują próbują zrobić mąkę z ziaren. Potem przesiewają to, co otrzymali na żarnie ręcznym — wyjaśnia dr Dobrosielska.

Z powstałego materiału własnoręcznie wykonują podpłomyki. — Następnie podpłomyki są pieczone — informuje organizatorka. — Mamy specjalne stanowisko do podpłomyków. W naszej kuchni znajduje się też piecyk chlebowy.

Produkowany podobną metodą chleb raczej nie przypomina pieczywa, które kupimy w sklepie. — W średniowieczu nie pieczono wielkich bochnów chleba — tłumaczy dr Dobrosielska. — Były to mniejsze bułeczki i bochenki. A także placki i podpłomyki wykonywane przede wszystkim z mąki oraz wody. Czasem z niewielkimi dodatkami maku, żurawiny, orzechów laskowych.

Symulacja ara archeologicznego. Festiwal Historii i Kultury Średniowiecznych Prus „Prusowie ze wsi Sędyty” olsztyński Las Miejski — Osada Sundythen

Choć sam proces nie jest skomplikowany, wymaga nie lada wysiłku. Szczególnie podczas mielenia ziarna. — Wielu uczestników dziwi się: „męczę się dwadzieścia-trzydzieści minut i tylko tyle tej mąki”? — zauważa dr Dobrosielska.
Niektórym średniowieczna kuchnia przypadła do gustu. — Kilku uczestników zaczęło przyrządzać podpłomyki w domu na gorącej patelni i bez tłuszczu. Twierdzą, że to całkiem smaczne — mówi prowadząca warsztatów.

Archeologia dla dzieci na poważne


Jedni wyrabiali mąkę. Inni zgłębiali tajniki archeologii pod okiem dr. Bogdana Radzickiego z UWM. — Mamy dwie piaskownice. Jedna piaskownica jest dla zupełnie małych dzieci — mówi dr Radzicki. — Bawią się one w odkrywanie monetek, które dla nich zakopaliśmy. Dostają do ręki sondy. Muszą nimi namierzyć miejsca w piaskownicy, gdzie jest coś ukryte, rozpoznać różnice terenowe. Wtedy mogą zacząć kopać i jeśli znajdą monetkę, zatrzymać ją dla siebie.

Dr Alicja Dobrosielska. Festiwal Historii i Kultury Średniowiecznych Prus „Prusowie ze wsi Sędyty” olsztyński Las Miejski — Osada Sundythen

— Jest to symulacja jednego ara archeologicznego — wyjaśnia dr Radzicki. — Lokujemy w środku model grobowca z wczesnej epoki żelaza. Tutaj prowadzimy ze starszymi dziećmi badania zgodnie z metodologią badań archeologicznych. Nasz ar dzielimy na ćwiartki. Każdy dostaje kartę pracy, mierzy, rysuje i odkopuje w sposób systematyczny oraz metodologiczny.

Bursztyn jak podpałka


Podczas czwartego weekendu festiwalu Sędyty odwiedził Eryk Popkiewicz, zajmujący się rekonstrukcją warsztatu średniowiecznego bursztynnika. Bursztynnictwo ma jednak znacznie głębsze korzenie — Historia rzemiosła sięga paleolitu — mówi bursztynnik. — Już wtedy ludzie zauważyli, że bursztyn można wykorzystać do różnych celów. Bursztyn znajdowano nie tylko na plażach, lecz także na brzegach rzek oraz na terenach wydmowych.

Dr Alicja Dobrosielska. Festiwal Historii i Kultury Średniowiecznych Prus „Prusowie ze wsi Sędyty” olsztyński Las Miejski — Osada Sundythen

Materiał ten nie zawsze służył do produkowania ozdób. — Bursztyn łatwo się pali — podkreśla Eryk Popkiewicz. — Można było go użyć do podwyższenia temperatury przy ognisku, gdy mieliśmy wilgotne drewno. Wystarczyło dorzucić parę bryłek, żeby ogień ładnie się palił. Z naszego punktu widzenia to marnotrawstwo. Ale wówczas panowały inne standardy. Ciepłe, wysuszone stopy były znacznie ważniejsze. Pomagało to uniknąć zapalenia płuc, bądź innej poważnej choroby.

Dzisiaj bursztyn służy do innych celów. Na warsztatach prowadzonych przez Eryka Popkiewicza dorośli oraz dzieci zgłębiali tajniki bursztynnictwa. — Przy obróbce trzeba mieć trochę cierpliwości — mówi bursztynnik. — Przydają się również podstawowe zdolności zdolności manualne. Specyfika bursztynu polega na tym, że nie można go obrabiać ani za szybko, ani za wolno. W bryłach znajdują się nierzadko drobne skazy. Nie zawsze są one widoczne na pierwszy rzut oka. Podczas obróbki taki kawałek bursztynu może się rozpaść na kilka części, nie nadające się do dalszej pracy. Niektórych to zniechęca — nie ukrywa.

Festiwal Historii i Kultury Średniowiecznych Prus „Prusowie ze wsi Sędyty” olsztyński Las Miejski — Osada Sundythen

Mimo to bursztyn jest łatwiejszy do obróbki, niż np. kamienie szlachetne. — Szlachetne kamienie, takie, jak szmaragdy, granaty, czy rubiny maja wysoką twardość. Wyszlifowanie jednej powierzchni takiego kamienia zajmuje sporo czasu. Przy bursztynie czas ten skraca się dziesięciokrotnie — zauważa Eryk Popkiewicz.

Chętnych nie brakowało


Spotkania w Lesie Miejskim, które odbyły się 11 i 12 września, zamykają tegoroczną odsłonę festiwalu „Prusowie ze wsi Sędyty”

— Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni tym, ile osób tutaj przychodzi i z jaką chęcią oraz przyjemnością wykonują z nami różne rzemiosła — podsumowuje dr Alicja Dobrosielska. — Najbardziej cieszy nas to, że zgłaszają się do nas ludzie, którzy chcą ten festiwal współtworzyć. Nie spodziewaliśmy się takiego zaangażowania. To przerosło nasze oczekiwania — nie kryje.

Wydarzenie było częścią projektu Odyseja Bałtycka finansowanego ze środków europejskich.

Paweł Snopkow




Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. userka #3075203 12 wrz 2021 22:53

    Nie mieli lekkiego życia ale i długo nie żyli.

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Paul Mark . #3075196 12 wrz 2021 22:44

      Czyli szczaw mirabelki przepis znanego dietetyka z PO Niesołowskiego. Wiele rodzin z dziećmi dostąpiło tej diety za rządów PO.

      Ocena komentarza: poniżej poziomu (-5) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

      1. grand #3075185 12 wrz 2021 20:23

        Wartościowe wydarzenie ,kapitalni rzemieslnicy. Zupełny brak rozpropagowania tej imprezy wśród mieszkańców Olsztyna. Czyli totalny niewypał informacyjny w mieście

        Ocena komentarza: warty uwagi (15) odpowiedz na ten komentarz

      2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5