Dziewczynka z Braniewa zagrała w filmie "Zupa nic" u boku Kingi Preis

2021-09-05 20:32:45(ost. akt: 2021-09-03 17:21:29)
Inka na filmowym planie

Inka na filmowym planie

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Film "Zupa nic" z gwiazdorską obsadą wszedł niedawno do kin i ma szansę stać się przebojem. Uważny widz wypatrzy w nim dziewczynkę grającą w popularną niegdyś wyliczankę.To 9- letnia Inka Marzjan z Braniewa. Mała statystka przeżyła niezapomnianą przygodę.
Welurowy kostium kąpielowy trochę gryzł. Inka Marzjan z Braniewa przyznaje, że było też zimno, ale nie narzekała. Wiele godzin czekała też na rozpoczęcie zdjęć. Musiał minąć także lekki deszcz. Nagrywanie krótkiej kilkuminutowej sceny trwało kilka godzin. Było kilka nieudanych ujęć. Trzeba było słuchać osoby, która wydawała polecenia statystom. Kiedy zaświeciło słońce, rozległo się hasło: „Wszyscy na miejsca”. Bo udana współpraca ekipy filmowej to za mało. Warunki pogodowe też miały znaczenie. Dlatego reżyserka próbowała zaklinać Zalew Wiślany. Zwracała się do niego „Proszę o mniejsze fale,” bo te wielkie nie pasowały do sceny.

Inka ma dziewięć lat. Rok temu w sierpniu statystowała na planie filmu „Zupa nic” w reżyserii Kingi Dębskiej. Film miał premierę w Polsce 27 sierpnia i został nominowany do Złotych Lwów. Przenosi widza w lata PRL- u.
Dziewczynka śmieje się, że jej się podobało, ale następnym razem zanim zagra w jakimś filmie, sprawdzi prognozę pogody.

Jak to się stało, że mała mieszkanka Braniewa zagrała w filmie? — Mój mąż przeglądał Facebooka i i zauważył ogłoszenie o poszukiwaniu statystów do filmu „Zupa nic”. Inka zapytała swojego taty, na czym polega praca statystów. I powiedziała, że chce spróbować swoich sił. To był sierpień ubiegłego roku. W dobie koronawirusa zgłoszenie odbywało się w formie elektronicznej: wystarczyło zrobić Ince zdjęcie i po jakimś czasie otrzymaliśmy informację o zakwalifikowaniu się — opowiada Justyna Marzjan z Braniewa, mama 9- letniej Inki. — Byliśmy bardzo podekscytowani. Stwierdziłam, że to będzie świetna przygoda, dzięki której sama zobaczę, jak wygląda praca aktorów i reżyserów na planie.

Inka zanim pojawiła się na planie, musiała przejść test na koronawirusa. W rozmowie z nami mówi, że nie czuje się gwiazdą.

— Z jednej strony była tylko statystką. Ale z drugiej strony rola Inki była bardzo istotna, bo córka jako statystka robiła za tło. Dzięki temu kadry i ta scena, którą zagrała, była bardzo wiarygodna. Siedziała na kocyku z dziewczynką i grała z nią w „Onse madonse flore” (popularna w latach 80 i 90- tych wyliczanka - red.) Plaża we Fromborku była scenerią węgierskiego kurortu wypoczynkowego nad Balatonem — opowiada mama dziewczynki.

Co najbardziej zaskoczyło Inkę? —


To, że zostałam zakwalifikowana do filmu. Bo moja mama też chciała, wysłała swoje zdjęcie, ale miała pomalowane paznokcie i jej nie przyjęli — opowiada nam młoda statystka. — Zaprzyjaźniłam się z tą dziewczynką, z którą zagrałam. Było zimno, nie można było być w spodniach czy bluzce na długi rękaw, tylko w strojach kąpielowych.

Dziewczynka nie zdaje sobie jeszcze sprawy, że spędziła dzień z wielkimi gwiazdami. Kojarzyła jedynie Adama Woronowicza, bo kiedyś oglądała serial z jego udziałem.

— Córka nie chciała nawet z nim zdjęcia. To chyba jeszcze nie ten wiek, żeby poczuć, że fajnie jest mieć zdjęcie z jakimś aktorem — domyśla się mama Inki.
Za to pani Justyna nie tylko zrobiła sobie pamiątkowe zdjęcia, ale i porozmawiała ze słynnymi aktorami. — Poprosiłam Woronowicza o zdjęcie z nim. Powiedział, że później, bo teraz nie może. A więc poszłam do koleżanek. Po jakimś czasie Woronowicz krzyczy: „Proszę pani, proszę pani, a czy możemy już zrobić to zdjęcie?” — wspomina ze śmiechem pani Justyna.

Z Kingą Preis świetnie się rozmawiało


— Nie tylko o filmie, ale także o zwyczajnym życiu. Opowiedziałam jej o Zalewie Wiślanym i o okolicach — opowiada pani Justyna. I dodaje: — Jako mama Inki musiałam być cały czas blisko córki. Dzięki temu skorzystałam z możliwości patrzenia, jak ten film powstaje, jak zachowują się aktorzy .Okazuje się, że czasem aktorzy też muszą przyjąć słowa krytyki z ust pani reżyser. To jest ciążka praca. Pójdziemy na film i komentujemy, czy jest fajny, czy nie. A gra aktorska jest wymagająca. Trzeba dużo czasu na nią poświęcić. Oczywiście nie tylko aktorzy mają dużo pracy, ale i charakteryzator czy scenograf. Był też drugi reżyser, ludzie od dźwięku. Ekipa była bardzo duża.

Pani Justyna nie kryje, że wiele osób zazdrościło jej, że mogła być blisko wielkich gwiazd i oglądać ich pracę od kuchni. Pewne rzeczy dziwiły. Jakie? — Nie byłyśmy świadome, że aż tyle razy trzeba powtarzać tak krótką i prostą scenę jak np.taką, w której aktorzy wchodzą do wody — opowiada Justyna Marzjan.

Inka czuje nie tylko satysfakcję z przygody filmowej, ale także z zarobionych przez siebie pieniędzy.

— Za tę rolę dostała 150 zł. Pieniądze poszły do skarbonki, bo Inka zbiera na konia. To były pierwsze zarobione przez nią pieniądze — opowiada pani Justyna.

Inka na filmowym planie
Fot. Arch. prywatne
Inka na filmowym planie

Jaka jest Inka?


Uwielbia jeździć konno, kocha psy. Jest fanką filmu „Niezwykły dr Pol”, w którym główny bohater diagnozuje zwierzęta. Pytamy Inkę, kim chce zostać jak dorośnie. — Nie mam zielonego pojęcia — odpowiada rozbrajająco.

Mama Inki jednak ma jednak przeczucie, że jej córka będzie weterynarzem. — Czasem zdiagnozuje zwierzę szybciej niż dr Pol — uśmiecha się.
Młoda statystka żyje bardzo aktywnie: podróżuje, pływa, jeździ na nartach, łyżwach, rolkach, hulajnodze.

Inka ma specyficzną urodę, ciemną karnację. — Kiedyś moja uczennica spytała mnie, czy Inka pochodzi z innego kraju — wspomina pani Justyna, która pracuje jako nauczycielka. — Wiem, że córka swoją urodą zwraca na siebie uwagę. Kiedy przyjechała do nas, do Braniewa, Kinga Dębska, wykorzystaliśmy to, że wszystko dzieje się na miejscu. Na pewno nie będziemy jeździć specjalnie do Warszawy, żeby Inka bawiła się w aktorstwo. Oczywiście inaczej stanie się, jeśli córka sama będzie tego pragnęła. Wtedy spełnimy jej marzenia. Na pewno statystowanie w „Zupie nic” bardzo jej się podobało.

W Braniewie film będzie emitowany pod koniec września. — Pójdziemy na niego całą rodziną — mówi mama statystki. — Rozpoznamy te ujęcia, które były nagrywane na naszych oczach. Nie możemy się tego doczekać! Zabieramy dziadków, znajomych. Inka oczywiście też będzie. Zobaczy siebie na ekranie.

Justyna Marzjan nie kryje, że czuje radość i dumę. Niedawno na swoim profilu Facebookowym podzieliła się zdjęciami z planu. — Wśród znajomych to był szok i wiele pytań typu: jak to się stało, że Inka się dostała do filmu — opowiada. — To bardzo miłe!

Na koniec pytamy Inkę, jaką rolę chciałaby zagrać w filmie, gdyby miała taką możliwość. — Dziewczynkę, która lubi konie — odpowiada z uśmiechem.


Aleksandra Tchórzewska
a.tchorzewska@gazetaolsztynska.pl




2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5