Takim powietrzem oddychamy w Polsce

2021-08-08 12:02:12(ost. akt: 2021-08-07 11:40:28)
Anna Górska, psycholog: Zamiast oceniać, obserwujmy.

Anna Górska, psycholog: Zamiast oceniać, obserwujmy.

Autor zdjęcia: pixabay

W sobotni poranek młoda matka ginie pod kołami autobusu. Jej śmierć nie wzrusza. Jej śmierć staje się widowiskiem, areną do plucia, szczucia i wylania własnych frustracji. Psycholog Anna Górska: Mamy do odrobienia narodową lekcję z empatii.
Kiedy sieć obiega informacja o tym, że młoda matka zginęła pod kołami autobusu, a Internet klaszcze z radości, od razu nasuwa mi się pewne skojarzenie. Jest rok 2018, Alfie Evans, 2-latek z Liverpoolu, u którego zdiagnozowano nieznaną chorobę neurologiczną, umiera w męczarniach. Lekarze po licznych badaniach stwierdzają, że utrzymywanie przy życiu chłopca za pomocą aparatury, którego mózg obumarł w 70 proc. jest wręcz niehumanitarne. Z chłopcem, który jeszcze walczy o każdy oddech, solidaryzuje się cały świat. Internauci na Facebooku masowo wstawiają nakładki, które mają być wyrazem wsparcia. Głos w sprawie chłopczyka zabiera sam prezydent Andrzej Duda. W tym samym czasie na zimnych korytarzach sejmu protestują matki niepełnosprawnych dzieci. Dzieci, które ślinią się, wydają z siebie brzydkie odgłosy, mają pampersy. Dzieci, których ciała są powyginane na wszystkie możliwe, nienaturalne sposoby. Ale zarówno polityków, jak i resztę społeczeństwa bardziej interesują łańcuszki wsparcia dla Alfiego, którego — zdaniem lekarza— nie da się uratować. Jak to wytłumaczyć? Socjologowie stwierdzają brutalnie, że odległy, piękny blond chłopczyk o twarzy aniołka bardziej nas wzruszał niż duże, skazane do końca życia na swoich rodziców obślinione dzieci. Bo jego śmierć jest estetyczna, a niepełnosprawność polskich dzieci — już nie.

W sobotni poranek w Katowicach 19-letnia Basia zginęła pod kołami autobusu. Na ulicy doszło do bójki, w pewnym momencie przed awanturującą się grupą pojawił się autobus miejski. Po chwili pojazd zwyczajnie wjechał w ludzi na ulicy. Młoda kobieta, próbująca rozdzielić awanturników, zmarła. Kierowca był pod wpływem silnych leków antydepresyjnych oraz przeciwbólowych. Ani zmarła Basia, ani jej najbliżsi, nie otrzymali współczucia. Internauci urządzili sobie prywatny folwark. Okazywali pogardę wobec ofiary, która ich zdaniem, sama sobie zasłużyła na ten los.

Zadaję sobie pytanie: czy gdyby ofiara tragicznego wypadku, 19- letnia młoda matka, była dobrze zapowiadającą się modelką, Internet by płakał? Gdyby miała tysiące fallowersów na Instagramie — jej los wzruszałby bardziej? Albo gdyby miała lepszy status materialny? Zamiast tego miała ( już, w tym wieku!) dwójkę dzieci. Na dodatek włóczyła się po ulicach o 5 nad ranem. Kto to widział, o tej porze nie być przy dzieciach! A gdyby to była 19 - letnia studentka u progu muzycznej kariery? Czy jej śmierć poruszyłaby skostniałe serca? Tak chętnie przecież zwykle płaczemy nad losem zmarłych.

Internauci nie pozostawili na Basi suchej nitki. Pod artykułami o tragicznym wypadku, wylała się fala hejtu. Ofiara nie może się bronić: nie żyje. Osierociła dwójkę maleńkich dzieci, które nie będą jej pamiętać. Ale" w głowie to się nie mieści że 19 letnia matka dwójki małych dzieci bierze nad ranem udział w bójce i awanturze zamiast siedzieć z dziećmi w domu", " trzeba było być w domu, to by się nie stało", " dzieci to chyba tylko dla 500 plus", " takiej to nie żal" itd.

Co sprawia, że wielu internautów nie potrafi powstrzymać się przed brutalnym komentarzem? Często jeszcze na prywatnym facebookowym koncie zmarłej. — Mamy problemy z empatią przede wszystkim w internecie, bo działa tam efekt kabiny pilota: jak piloci zrzucali bomby, to było im łatwo, bo nie widzieli na kogo trafi. W internecie działa to podobnie: mówimy, robimy różne rzeczy, bo nie widzimy twarzy, reakcji bliskich tej dziewczyny. To są internetowe mechanizmy. Myślę, że część tych osób być może nie powiedziałaby tych słów, gdyby nie siedziała za ekranem monitora — zauważa Anna Górska, psycholog z Olsztyna.

Fot. Fot. Piotr Doweyko

Nasza ekspertka podkreśla, że Polaków charakteryzuje chęć oceniania: — Wolimi oceniać niż obserwować. Jako psycholog jestem zwolennikiem powstrzymywania się od ocen i osądów, tylko obserwowania tego, co widzimy bez nadawania temu znaczenia. Natomiast w tej konkretnej sytuacji można dostrzec to, że ludzie nie znając całej sytuacji, kontekstu- oceniają. Mam wrażenie, że mamy tę tendencję biologicznie wbudowaną, żeby miała nas chronić jako gatunek. Oceniamy coś jako zagrażające, negatywne albo pozytywne. Natomiast w kontaktach międzyludzkich, kiedy tego zagrożenia nie ma, nadal włączamy te oceny nawykowo, bezrefleksyjnie — mówi. — Przede wszystkim nie powinno się oceniać wtedy, kiedy nie jesteśmy o to pytani. Musi nam się zapalić lampka: my przecież nie znamy całej historii, nie wiemy nic o tych ludziach. Nasze oceny mogą być po prostu krzywdzące. Zastanawia mnie, czy to jest jakaś forma odreagowywania czy może niefajny nawyk - skoro nie radzimy sobie z jakimś problemem, postanawiamy ferować wyroki. Ludzie mają trudność ze wspieraniem - niektórym trudno przy kimś po prostu być, nie doradzać szczególnie jeśli nie jest się pytanym. Czasami mam wrażenie, że częściej takie oceny ferują jednak osoby z mniejszym poziomem empatii, z jakimś rysem psychopatycznym czy narcystycznym.

Hejt dotyczył także tego, że młoda, tragicznie zmarła matka wyszła z domu bez dzieci. Tak, jakby popełniła jakąś zbrodnię. Dlaczego, jeśli coś się stanie dziecku, padają pytania: a gdzie była matka? Tak, jak gdyby pozostawianie dziecka w rękach innego opiekuna, chociażby ojca, było niedopuszczalne. W tym konkretnym przypadku to matka jest ofiarą: całkowicie bezbronna ginie pod kołami autobusu. Ale wielu internautów nie może się powstrzymać przed komentarzem. Zastanawiają się, jak śmiała wyjść z domu bez dziecka. I to jeszcze o tej godzinie? „Patomatka”— plują internauci w sieci.
Przekonanie matki przytwierdzonej do dziecka ludziom służy. Takim powietrzem niestety oddychamy w Polsce. To są przekonania, które funkcjonują w naszej kulturze, że za wszystko odpowiedzialna jest matka. To jest bardzo krzywdzące dla wszystkich: dla kobiet, dla ojców i dla dzieci. To nie jest dialog, który ludzi łączy — uważa Anna Górska. — To nadal jest ocena, a nie obserwacja. Wielu osobom trudno jest opisywać czyjeś zachowanie, nie nadając mu znaczenia. Ta kobieta miała prawo urodzić młodo dzieci i być bez nich na ulicy o 5 rano. Przydałaby nam się narodowa lekcja empatii.

Aleksandra Tchórzewska
a.tchorzewska@gazetaolsztynska.pl

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5