Na wózku po stolicy Warmii i Mazur. Olsztyn przyjazny osobom niepełnosprawnym?

2021-07-25 14:45:34(ost. akt: 2021-07-23 18:50:21)

Autor zdjęcia: Pixabay

Michał Ostrowski od dziecka porusza się na wózku inwalidzkim. Jakiś czas temu przeprowadził się do Olsztyna z Mikołajek. Mieszka sam, samodzielnie przemieszcza się po Olsztynie. Opowiedział nam o swoich problemach związanych z przemieszczaniem się po mieście i pokazał Olsztyn z innej perspektywy.
— Dlaczego akurat tutaj postanowiłeś zamieszkać?
— Dlaczego Olsztyn? Przede wszystkim jest to przestrzeń znana mi od zawsze. To tu przyjeżdżałem na badania w dzieciństwie, to tu potem przeniosło się moje życie towarzyskie, związane z mieszkaniem w akademiku i z samymi studiami. Podczas gdy wielu młodych ludzi u progu dorosłego życia, bez zastanowienia, rzuca się na największe polskie miasta, ja wychodzę z założenia, że jeśli jest się ambitnym i ma się marzenia, spełnienie można znaleźć wszędzie – czy to w Warszawie, Las Vegas, czy Koziej Wólce.

— Jakie są twoje wrażenia po kilku latach spędzonych tutaj?
— Bardzo dobrze żyje mi się w Olsztynie, ale Zatorze, czyli osiedle, na którym mieszkam, pod względem chodników pozostawia wiele do życzenia. Przemieszczam się głównie po centrum Zatorza, czyli okolice kościoła św. Józefa, sklepu Niezapominajka. W tych miejscach chodnik na szczęście jest cały. Jednak inne miejsca pozostawiają wiele do życzenia. Teraz trwa naprawa chodnika na Sybiraków, ale bawi mnie to, że nie wymienili płytek, tylko na nowo układają stary materiał. Mam nadzieję, że te bardziej popękane i zniszczone nie pojawią się znowu na chodniku... Mogłem zamieszkać w Olsztynie, bo jestem samodzielny.
To, co odróżnia moje życie z okresu akademika i dzisiejsze, to przywiezienia wózka z napędem elektrycznym, który bardzo ułatwia mi życie. Sądzę, że gdybym poruszał się na wózku manualnym, nie miałbym szans, żeby dojechać do każdego miejsca w Olsztynie.

— Jako osoba poruszająca się na wózku na pewno skupiasz się na innych rzeczach niż przeciętni przechodnie. Jak oceniasz stan dróg i chodników w Olsztynie? Czy są dostosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych?
— Dla osoby niepełnosprawnej mogą być przeszkodą nie do pokonania. Muszę przyznać, niestety, że pod tym kątem w Olsztynie często pojawiają się problemy. Dojechać wózkiem z napędem mogę wszędzie, ale nie zawsze jest tam dobra nawierzchnia.

Trochę mnie dziwi, że w okolicy szpitala wojewódzkiego jest taki paskudny chodnik. Przecież przychodzą tam ludzie w różnym stanie, często na wózkach lub przy chodzikach. Krawężniki koło przychodni przy ul. Dworcowej też pozostawiają wiele do życzenia... Tam jest dwuetapowe przejście dla pieszych i pierwszy etap pokonam, ale przy drugim jest już za wysoki krawężnik. Muszę skosem przejechać przez parking dla samochodów i szukać bocznej drogi.
W samym centrum nie mam problemu z przemieszczaniem się, ponieważ są nowe chodniki, natomiast na starówce już nie jest tak dobrze... Starówka, jak sama nazwa wskazuje, jest zabytkowa, więc dla osób na wózkach nie będą odnawiać starego miasta. W tamtych okolicach rzadko się pojawiam, ale jak jestem, to jadę bocznymi płytkami, jedynymi, które są równe. Te kocie łby są bardzo trudne do pokonania.

W Kortowie zawsze miałem problem z ulicą Heweliusza, a teraz do tego doszły ścieżki w parku. Zdjęli tam płytki chodnikowe i położyli coś podobnego do utwardzonego piachu, teraz trudno mi się tamtędy przemieszczać. Zabawa zaczyna się, kiedy pada deszcz — wtedy ten utwardzony piach spływa! Po co psuli coś, co było dobre? Tyle lat tamte chodniki przetrwały, więc wytrzymałyby jeszcze trochę!

Fot. archiwum prywatne

— Czy zanim wyjdziesz z domu, musisz przygotować się w specjalny sposób?
— Każdą trasę muszę starannie zaplanować. Są drogi, którymi bardzo lubię się przemieszczać, np. w okolicy biblioteki wojewódzkiej, gdzie jestem teraz na stażu. Tam chodnik jest jak marzenie! Jedyny kłopot może sprawiać wiadukt od strony Zatorza, ale poza tym, to nie mam problemów, by tam się dostać. Samodzielnie mogę też pojechać do Kortowa, Park Centralny też jest przystosowany do moich potrzeb, tak samo okolice Aury czy Galerii Warmińskiej. Wszędzie tam, gdzie jest nowa infrastruktura.

— Wiem, że regularnie korzystasz z komunikacji miejskiej. W autobusach są wydzielone miejsca dla osób poruszających się na wózkach, jednak rzadko można spotkać osoby z nich korzystające. Z czego to wynika? Czy pojawiają się problemy, gdy osoba poruszająca się na wózku chce pojechać autobusem?
— Od września zeszłego roku przemieszczam się autobusami i nikt nie miał żadnych przeciwwskazań wobec mojego wózka elektrycznego, aż do pewnego feralnego dnia w maju. Zawsze idealnie wpasowywałem się w to miejsce przeznaczone dla wózków i nikomu nie przeszkadzałem. Chciałem wsiąść do autobusu nr 309 na przystanku Limanowskiego, ale kiedy spojrzałem na kierowcę, który wyszedł do mnie, wiedziałem, że będą problemy. Kierowca stwierdził, że nie ma obowiązku zabrania mnie na pokład autobusu na tym "czymś", czyli na moim wózku. Zanim zacząłem jeździć autobusami, skontaktowałem się ze ZDZiT-em i pytałem, czy mogę jeździć komunikacją miejską w wózku z napędem elektrycznym. Odpowiedź była twierdząca.

Powiedziałem kierowcy o tej decyzji, jednak ten stwierdził, że przepisy przepisami, ale jak coś się stanie, to on za to odpowiada. Bardzo zdziwiła mnie jego reakcja, ale w końcu wpuścił mnie do autobusu. Na odchodne powiedział mi, że zabiera mnie z własnej i nieprzymuszonej woli. W autobusie nawet nie było tłoku, więc ryzyko, że coś może się stać, było naprawdę niewielkie... Wydaje mi się, że cała sytuacja wynikła z osobistej niechęci kierowcy. Ja już dawno przestałem przepraszać za to, że żyję i chcę normalnie funkcjonować, tylko że niektórzy mi to uniemożliwiają.

— Zrobiłeś coś w związku z tą sytuacją?
— Jestem osobą, która nie wszczyna awantur, ponieważ wychodzę z założenia, że ludzie są mi bardziej potrzebni niż ja im. Dlatego początkowo nic nie zrobiłem, jednak moja znajoma przekonała mnie, bym poinformował ZDZiT o tej sytuacji. Skontaktowałem się z nimi telefonicznie, opisałem zdarzenie. Pan w słuchawce poinformował mnie, że obowiązkiem kierowcy było wpuszczenie mnie do autobusu.

Wysłałem do ZDZiT-u maila wraz ze zdjęciem mojego wózka z napędem, jego wymiarami i wnioskiem o wydanie dokumentu lub zgody na jazdę autobusem. Okazało się, że ZDZiT odróżnia dwa typy pojazdów z napędem: motor i wózek elektryczny z akumulatorem, czyli taki jak mój. Motor, który znajduje się np. w hulajnogach elektrycznych, ma zakaz wstępu na pokład autobusu, natomiast wózek z napędem już nie. Wydaje mi się, że musiałem im udowodnić, że mój wózek nie jest motorem...

— Jaka była odpowiedź ZDZiT-u?
—12 lipca otrzymałem od nich oficjalne pismo: nie ma żadnych przeciwwskazań, mogę swobodnie poruszać się autobusami! Mam zamiar zalaminować ten dokument i będę zawsze mieć go przy sobie. Bardzo się cieszę z rozwiązania tej sytuacji, reakcja ZDZiT-u bardzo mi się podobała. Rozumiem, że sednem komunikacji miejskiej jest to, by dojechać w wyznaczone miejsce na czas, a pomoc osobie na wózku może opóźnić autobus. Wielu ludzi zapomina, że osoby niepełnosprawne czują się bardzo niekomfortowo, gdy muszą polegać na innych. Jesteśmy samodzielni, tylko inaczej funkcjonujemy!

— Miałeś inne niekomfortowe sytuacje związane z komunikacją miejską?
Zdarzyło mi się parę razy, że kierowcy pomagali mi wsiąść do pojazdu, ale później zapominali o tym, że muszę też wysiąść... Czasem zdarza się, że kierowcy wystawiają platformę, ale zaparkują zbyt daleko od chodnika... Muszę pokonać stopień i dopiero wtedy wjadę na platformę, a to trochę mija się z przeznaczeniem tej platformy.

— Zdarzyło ci się samodzielnie korzystać z innych środków transportu publicznego niż autobusy?
— Tak. Ciekawe jest podróżowanie pociągiem, kiedy jest się na wózku. Trzeba odpowiednio wcześniej poinformować o tym, że pojazdem będzie jechać osoba na wózku. Hitem była sytuacja, kiedy pierwszy raz pojechałem pociągiem z moim młodszym bratem. Przyjechał stary model pociągu, do którego pomógł mi wejść ochroniarz. Ten miły pan zadzwonił na stację końcową mojej podróży i poinformował, że z pociągu będzie wysiadała osoba na wózku. A w słuchawce zapytali się go, po czym mnie poznają! Przewrotnie powiedziałem, że po czerwonych szortach...

Nazywam się Michał Ostrowski, mam 26 lat. Od dziecka jestem osobą niepełnosprawną, wskutek czego poruszam się na wózku inwalidzkim. Do Olsztyna, w którym od sierpnia 2020 roku mieszkam na stałe, przyjechałem na studia filologii polskiej, które skończyłem w zeszłym roku. Całe moje życie, a w szczególności obecny okres, to walka z krzywdzącymi, umniejszającymi stereotypami nt. osób doświadczających jakiejkolwiek dysfunkcji, które, niestety, w naszym społeczeństwie mają się nazbyt dobrze. Drzemiąca we mnie potrzeba samodzielności (mieszkam sam, radzę sobie z większością czynności), aspiracje, potrzeba wychodzenia do ludzi, a także chęć pozostawienia po sobie wartościowych rzeczy, są niezbitym dowodem na to, że można wydostać się z błędnego koła wmówionej "gorszości".

Lidia Wieczorek



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5