W wakacje lubię zdecydować się na romans
2021-07-27 20:55:00(ost. akt: 2021-07-28 09:01:36)
Lekka powieść obyczajowa, namiętny romans, a może mrożący krew w żyłach skandynawski kryminał? Sprawdzamy, po jaką literaturę sięgają najchętniej w wakacje mieszkańcy naszego regionu. I w jakich okolicznościach czytają. Pytamy znanych i nieznanych.
Marta Chyła-Janicka scenarzystka i reżyserka z Olsztyna pędzi pociągiem do Warszawy. To kolejna tego typu podróż służbowa. Ma spotkać się z producentami swoich filmów i dograć szczegóły. Obok niej siedzi jej 9- letni syn Adam pochłonięty komiksami. Ona ma w rękach jeszcze świeże i wciąż pachnące wydanie "Młodzika" Fiodora Dostojewskiego. — Kupiłam dzień przed podróżą — mówi i na dowód przesyła nam zdjęcie. — Bardzo dobre tłumaczenie! Jeszcze w księgarni przeczytałam jedno zdanie z początku, końca i ze środka książki. Tak mnie oczarowało, że nie wahałam się kupić.
W podróży, na plaży, w parku. Wakacje dają oddech i poczucie przestrzeni. W zasadzie nie ma miejsca, w którym nie mogłoby się czytać. — Uwielbiam powieści Katarzyny Michalak i czytam je nad jeziorem, kiedy mam wolne — mówi entuzjastycznie Katarzyna Wiśniewska z Olsztyna, opiekunka do dzieci. — Ale odkryłam je całkiem niedawno. Okazało się, że mama chłopczyka, którym się obecnie opiekuję, czyta powieści Michalak. Najpierw pożyczyłam od niej "Poczekajkę", potem "Ogród Kamili", a teraz kupiłam już dla siebie " Zemstę" i właśnie zaczęłam czytać. Jest bardzo emocjonująca! Czuję ekscytację jak ją czytam. Nie mam pojęcia, co tam się wydarzy.
— W ciągu roku czytam więcej poezji, bo wtedy prowadzę warsztaty poetyckie w Miejskim Ośrodku Kultury w Olsztynie — mówi Michalina Janyszek, poetka i animatorka kultury. — W wakacje od tego odpoczywam. Tak jest i teraz. Miałam szczęście poznać mnóstwo nowych tomików, przeczytać je i podzielić się nimi. Czuję nawet przesyt poezją. Szukam prozy poetyckiej, a jeszcze chętniej ucieknę w powieść. Od dłuższego czasu podczytuję "Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakubie Szeli" Radka Raka. Kiedy ją zaczęłam czytać, poezja wyrwała mnie od niej. Teraz wracam do niej. Na nowo rozczytuję się w baśniowej prozie. Mam też przygotowaną stertę książek na potem.
Michalina Janyszek w wakacje najczęściej ucieka na wieś. Czyta przed domem, w ogrodzie. — Lubię też czytać w podróży, w autobusach i w pociągach — opowiada. — Za czytaniem nad jeziorem nie przepadam, bo gwar mnie rozprasza, ale i tak książkę zawsze ze sobą zabieram. Tak na wszelki wypadek. Do czytania potrzebuję skupienia.
Olsztyńska poetka kupuje dużo książek, ale chętnie też korzysta z zasobów bibliotecznych. — W wakacje pojawia się też u mnie zawsze romans. W zeszłym roku było to „Przeminęło z wiatrem” Margaret Mitchell, które przeczytałam z ogromną przyjemnością. Tam miłość wpleciona jest w dwuznaczne sytuacje. Teraz planuję czytać „Noce i dnie” Marii Dąbrowskiej. Biłam się z myślami, czy nie kupić sobie tych tomów. Ale stwierdziłam, że jednak zrezygnuję z tego pomysłu i będę zabierać ze sobą biblioteczne egzemplarze. To taka leniwa odmiana prozy, zupełnie inna niż ta tworzona przez Radka Raka. Mam nadzieję, że dzięki niej odzyskam trochę spokój ducha.
Na to liczy także Katarzyna Guzewicz, pracownica Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Olsztynie, która nie boi się mocnych i trudnych tematów. Ale później musi odpocząć.
— Ostatnio skończyłam czytać "Co się stało w Jonestown?" Jeffa Guinna. To książka o sekcie Jima Jonesa i największym zbiorowym samobójstwie w historii (zginęło ponad 900 osób, w tym małych dzieci). Wnikliwa analiza tego jak coś dobrego (sprzeciw wobec segregacji rasowej, pomaganie biednym), przeradza się z biegiem czasu w coś złego przez zaburzenia psychiczne i zażywanie narkotyków przez charyzmatycznego "proroka". To 700 stron analizy całej historii (tragedia wydarzyła się w 1978 r., więc są zdjęcia i nagrania) i próba znalezienia przyczyny, dlaczego tak się stało — opowiada nam Katarzyna. — Książka tak mną wstrząsnęła, że potrzebowałam czegoś lekkiego na odtrutkę: teraz czytam "Pozwólcie pieskom przyjść do mnie" Bolesława Chromrego.
Czy w wakacje sięgamy po inny typ literatury niż w mniej słoneczne miesiące? — Książki, które czytam w wakacje nie różnią się od tego, co czytam w ciągu roku. Natomiast w tym czasie mam więcej czasu na różnego typu wyjazdy, typu imprezy, koncerty. I czas podróży poświęcam na nadrabianie zaległości książkowych, które piętrzą się u mnie w domu i tworzą się z nich całe stosy — uśmiecha się Wojciech Caruk, mój redakcyjny kolega, a także animator kultury, fotograf i konferansjer. — Sięgam po biografie, powieści historyczne, fantastykę, różne kryminały. Obecnie czytam Filipa Bogaczyka " Zetrzyj krew i graj dalej". Jest to historia zespołu Turbo, czyli jednego z ważniejszych polskich zespołów heavy metalowych. W ubiegłym roku ten zespół obchodził swoje 40- lecie, ale świętują dopiero teraz, bo pandemia pomieszała ich plany. Niedawno byłem na ich koncercie w Bartoszycach i poczułem chęć sięgnąć po tę pozycję. Jestem w trakcie jej czytania. Już na samym początku zaskakują mnie mocno korzenie zespołu, o których wspomina autor. Zespól Turbo sięga swoją historią 1980 roku, natomiast jak się okazuje, muzycy, którzy zakładali zespół, zaczynali już w latach 60- tych, o czym do tej pory nie wiedziałem. Co będzie dalej, to się okaże. Ale czuję, że ta książka mnie zaskoczy.
Czy w wakacje sięgamy po inny typ literatury niż w mniej słoneczne miesiące? — Książki, które czytam w wakacje nie różnią się od tego, co czytam w ciągu roku. Natomiast w tym czasie mam więcej czasu na różnego typu wyjazdy, typu imprezy, koncerty. I czas podróży poświęcam na nadrabianie zaległości książkowych, które piętrzą się u mnie w domu i tworzą się z nich całe stosy — uśmiecha się Wojciech Caruk, mój redakcyjny kolega, a także animator kultury, fotograf i konferansjer. — Sięgam po biografie, powieści historyczne, fantastykę, różne kryminały. Obecnie czytam Filipa Bogaczyka " Zetrzyj krew i graj dalej". Jest to historia zespołu Turbo, czyli jednego z ważniejszych polskich zespołów heavy metalowych. W ubiegłym roku ten zespół obchodził swoje 40- lecie, ale świętują dopiero teraz, bo pandemia pomieszała ich plany. Niedawno byłem na ich koncercie w Bartoszycach i poczułem chęć sięgnąć po tę pozycję. Jestem w trakcie jej czytania. Już na samym początku zaskakują mnie mocno korzenie zespołu, o których wspomina autor. Zespól Turbo sięga swoją historią 1980 roku, natomiast jak się okazuje, muzycy, którzy zakładali zespół, zaczynali już w latach 60- tych, o czym do tej pory nie wiedziałem. Co będzie dalej, to się okaże. Ale czuję, że ta książka mnie zaskoczy.
Milena, fryzjerka z Ełku, nie kryje, że nigdy nie była molem książkowym. — U mnie wszystko się zaczęło od serialu „Chyłka”— opowiada. — Zaczęłam ją oglądać, bo uwielbiam Magdalenę Cielecką, która wciela się w tytułową postać. A potem okazało się, że to serial na podstawie prozy Remigiusza Mroza! Szczerze mówiąc, to ja za wiele nie czytałam, bo czasu nie było. Ale tak mnie te powieści wciągnęły, że jak skończyłam czytać o tej prawniczce, to czytam inne kryminały Mroza. I koleżankom polecam.
To zupełnie inaczej niż Łukasz Wieliczko, bibliotekarz z olsztyńskiej Planety 11, który zdecydowanie, jeśli chodzi o autora kryminałów, woli Wojciecha Chmielarza. Kiedy rozmawiamy, wędruje po Górach Stołowych. — Tym razem nie zabrałem ze sobą książki, tylko dwa rowery i namiot — mówi z uśmiechem. — W wakacje czytam dużo i w ładnych okolicznościach przyrody. Biorę książkę w formie czytnika na rower i jadę na plażę na Łupstychu. Częściej jednak czytam w domu albo na balkonie na leżaku. W ostatnim miesiącu przeczytałem trzy książki. Pierwsza z nich to „Wilkołak ”Wojciecha Chmielarza, który jest dopełnieniem trylogii gliwickiej to świetna rzecz dla kogoś, kto lubi kryminały. Moim zdaniem Chmielarz pisze najlepiej w Polsce. Nie idzie w taką komercję i randomowość jak Mróz, który pisze bardzo dużo, ale to się odbija na jakości. Chmielarz pisze mniej, ale ma lepszy styl. Jego książki pięknie oddają realia miejsca w którym toczy się akcja. W „Wilkołaku” jest świetnie opisane gliwickie osiedle Wilcze Gardło. Książka opowiada o najgorszym detektywie świata, jak go Chmielarz nazywa, czyli o Dawidzie Wolskim, który potrafi podjąć się najbardziej haniebnych metod, żeby dopiąć swego. Jest niechlujny i niemiły, ale nie czarno- biały.
Łukasz Wieliczko poleciłby naszym Czytelnikom także „Informację zwrotną ” Jakuba Żulczyka, która jest historią kryminalną, ale w ujęciu psychologiczno- socjologicznym. — Dotyczy problemu alkoholizmu, tego jak okłamujemy siebie i otoczenie będąc w nałogu. Autor nie ukrywa, że sam przeżył tego typu historie. Stylistycznie jest podobna do „Ślepnąc od świateł”, która jest moim zdaniem najlepszą książką Żulczyka — mówi. — Proponowałbym także sięgnąć po „Betonozę”, reportaż Jana Mencwela, warszawskiego aktywisty, o tym, jak rewitalizowane są polskie miasta i jak działa polska deweloperka. O tym, że wszystko się wycina i zalewa betonem. A jak się sadzi nowe drzewa, to tak, żeby zaraz zwiędły, bo ktoś ma w tym interes. Przewija się też tam Olsztyn, ale w pozytywnym aspekcie- jako miasto, które jedyne w Polsce przywróciło ruch tramwajowy.
Aleksandra Tchórzewska
a.tchorzewska@gazetaolsztynska.pl
a.tchorzewska@gazetaolsztynska.pl
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
blondynka #3071722 28 lip 2021 12:36
Tego lata romansuję z Chmielarzem :)
odpowiedz na ten komentarz