Prywatne składowisko w Grajwie poróżniło sąsiadów

2021-06-29 09:24:12(ost. akt: 2021-06-29 11:54:33)

Autor zdjęcia: Mirosław Uszyński

Mieszkamy na wysypisku śmieci — alarmują zaniepokojeni mieszkańcy Grajwa koło Giżycka. — Sąsiad urządził sobie prywatne składowisko odpadów w pobliżu bloku. To nie jest tylko jego prywatny teren, ale też część wspólna mieszkańców. Zarządca nie reaguje, milczą też gmina, sanepid, ochrona środowiska. Jak długo jeszcze tak mamy żyć?
Od dwóch miesięcy mieszkańcy budynku nr 8 w Grajwie, gmina Giżycko, walczą z nielegalnym wysypiskiem śmieci, jakie powstaje przy ich budynku. Jeden z sąsiadów składuje w pobliżu bloku śmieci i różnego typu odpady przemysłowe. Zjawisko to nasiliło się, kiedy nowy właściciel pobliskiego terenu zaczął porządkować swoją działkę. Wszystkie odpady zgromadzone tam przez sąsiada – kolekcjonera znalazły się pod budynkiem nr 8. Część dobrowolnie zabrał ich właściciel, pozostałe potraktowano spychaczem. Z problemem zostali mieszkańcy budynku.

Fot. Mirosław Uszyński

– W ostatnim czasie strasznie narosło tych śmieci, przybyło sporo zużytych opon, starych łóżek, złomu – mówi Dariusz Czatrowski, mieszkaniec Grajwa. – Nie chcemy mieszkać na wysypisku śmieci. Tutaj biegają małe dzieci. Jak mają się w takich warunkach wychowywać. Jak można pozwolić, by jedna osoba zrobiła sobie taki śmietnik pod blokiem. Większość odpadów znajduje się na działce sąsiada, ale znaczna część odpadów jest już na terenie wspólnym. My też mamy prawo korzystać z tego terenu. A mamy nie tylko wysypisko pod nosem, ale też i złomowisko. W takich warunkach nie da się spokojnie mieszkać.

Fot. Mirosław Uszyński

Zdaniem mieszkańców śmieci przybywa, zagrożenie bezpieczeństwa wzrasta, komfort życia znacznie spada, a kontroli nielegalnego wysypiska nadal nie ma. Koszmar lokatorów budynku nr 8 w Grajwie trwa.

– Swoje odpady tutaj przywozi każdy, kto chce – dodaje Mirosław Uszyński. – Nikt tego nie kontroluje, nie sprawdza. Sąsiad zasypuje odpady, które się da, a reszta leży gdzie popadnie. Jakiś czas temu powbijał w ziemię słupy betonowe elektryczne, które mogą w każdej chwili się wywrócić. Poprosiliśmy nadzór budowlany o podjęcie działań, ale nikt nic z tym nie robi. Strach wypuścić dzieci na podwórko. Ponadto sąsiad bezkarnie jeździ po podwórku sprzętem niedopuszczonym do ruchu. Rozwala nawierzchnię drogi i podwórka. Jesteśmy bezradni.

Fot. Mirosław Uszyński

Z opinią swoich sąsiadów nie zgadza się właściciel składowanych na podwórzu rzeczy.

– Nie robię żadnego składowiska – zaprzecza Emil Laska, właściciel posesji z odpadami. – Mam trochę rzeczy metalowych, trochę poniemieckich maszyn, które naprawiam. Nie mam odpadów. Kolega miał wulkanizację i zostawił opony, ale to nie moje. Wykorzystam dwie opony do maszyny i to wszystko. Rozebrałem połowę szopy. Sąsiedzi mają do mnie pretensję, ale nikomu na złość nie robię. Nic nie składuję i nic nowego tu nie ma. Wszystko mam poukładane. Będę stawiał wiatę na garażu, to wszystkie rzeczy tam przeniosę. Niestety, nowy właściciel sąsiedniej działki zablokował mi dojazd do garażu. Nie mam przejścia. Będę miał dojazd, to wszystko sobie inaczej poukładam. Mam sprzęt na chodzie i dwukółkę. Jakoś dam radę. Całe życie człowiek zbierał różne rzeczy, żeby mieć na starość pieniądze na leki, a ludzie spokoju nie dają. Nie dam rady ze wszystkimi walczyć.

Fot. Mirosław Uszyński

Mieszkańcy interweniowali początkowo u zarządcy budynku – Spółdzielni Mieszkaniowej „Niegocin” w Bystrym, ale nie przyniosły oczekiwanych efektów.

– To jest współwłasność, spółdzielnia nie jest właścicielem terenu – informuje Marek Hamanowicz, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Niegocin” w Bystrym. – Możemy tylko interweniować administracyjnie. Próby negocjacji, dyskusji, starania polubownego załatwienia problemów mieszkańców nie przynoszą rezultatów. Konflikt sąsiedzki trwa od lat i trudno go rozwiązać jedną decyzją administracyjną. Jeden z lokatorów zajmuje się zbieractwem i pomimo naszych zawiadomień i próśb o uprzątnięcie terenu, nie reaguje. W tym przypadku nic więcej jako zarządca budynku nie możemy zrobić.

O swoim problemie mieszkańcy Grajwa poinformowali również inne służby licząc na pomoc.

– Dwukrotnie zawiadamialiśmy giżycki sanepid, a także wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska, ale nic się nie dzieje, wysypisko nadal powiększa się – skarżą się mieszkańcy Grajwa. – Zgłosiliśmy zagrożenie epidemią. Tu jest wylęgarnia myszy i innych stworzeń. Zero jakiejkolwiek reakcji.

Fot. Mirosław Uszyński


W sanepidzie dowiedzieliśmy się, że najlepiej zawiadomić o problemie ochronę środowiska, gdyż sanepid nie zajmuje się nielegalnymi składowiskami odpadów. Okazuje się, że w sprawie mieszkańców wsi interweniowali pracownicy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Olsztynie, kilka dni po przyjęciu zgłoszenia o nielegalnym magazynowaniu odpadów na działce w Grajwie.

– Dnia 21 kwietnia inspektorzy udali się na wskazane miejsce, gdzie potwierdzono obecność odpadów – odpady komunalne w postaci opon, złomu itd. – informuje Piotr Kosiec z zespołu prasowego GIOŚ. – Ponadto na terenie działki stwierdzono obecność dwóch niesprawnych pojazdów mechanicznych, grabiarki konnej, przyczepy, drewna opałowego oraz betonowego kręgu.Pismem z dnia 23 kwietnia przekazano sprawę do wójta gminy Giżycko.W związku z powyższym Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Olsztynie wyczerpał swoje możliwości prawne. Dalsze czynności w tej sprawie ustawowo należą do wójta gminy Giżycko.

W takim razie, co zamierza wójt, który jest jedyną kompetentną w tej sprawie osobą?

– Uprzejmie informuję, że wysłałem pismo o sprzątnięcie terenu, a posiadacz odpadów odpowiadając zobowiązał się w dniu 11 maja do uporządkowania terenu i usunięcia odpadów w terminie do 30 czerwca oraz do poinformowania o tym Urząd Gminy Giżycko – informuje Marek Jasudowicz, wójt gminy Giżycko. – W przypadku nieusunięcia odpadów w wyżej wymienionym terminie, zostanie wszczęte postępowanie administracyjne w sprawie nakazania usunięcia odpadów z miejsca nieprzeznaczonego do ich składowania.

Fot. Mirosław Uszyński

Pan Emil Laska, jak twierdzi, nie zdąży w terminie posprzątać terenu. Ze względu na brak dostępu do garażu i pogarszający się stan zdrowia.

– Z gminy obiecali, że przyślą kogoś do pomocy, ale nikt się do mnie nie zgłosił, a dobrze bym zapłacił – wyjaśnia Emil Laska. – Sam sobie z tym wszystkim nie poradzę. Mam 73 lata i jestem schorowany. Piszę odwołanie do gminy i proszę o przedłużenie terminu. Na pewno wszystko posprzątam, ale pomalutku. Chcę żyć z ludźmi jak najlepiej. Od czterdziestu lat tu mieszkam i od dawna zgody między sąsiadami nie ma. Wszyscy się mnie czepiają. W gminie też nie mam wsparcia. Poza tym wójt nie chce dofinansować mi zakupu pieca ekologicznego, dopóki nie posprzątam podwórka. Ot, taki warunek stawia.

Renata Szczepanik

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5