Unieszewo, jego wielki świat

2020-11-10 08:35:20(ost. akt: 2020-11-10 08:40:34)   Artykuł sponsorowany
Gmina Gietrzwałd || Miał wyjątkowe poczucie humoru. Był bardzo ludzki i otwarty na innych. Pomimo dokonań nie stwarzał dystansu. Podczas spotkań opowiadał o Kanadzie i Meksyku. —- Wszędzie jest wielki świat — mawiał. — I w Meksyku, i w Unieszewie.
Janusza Połoma poznałem w dość nietypowej sytuacji - wspomina Damian Rączkowski mieszkaniec Unieszewa. — Miałem 16 lat, kiedy razem ze znajomymi postanowiliśmy zrobić mu żart. W Boże Narodzenie 2001 roku poszliśmy obrzucić jego dom śnieżkami. Żeby nas przestraszyć, razem ze swoim bratem Stefanem wyszedł do nas... z dubeltówką. Na szczęście skończyło się rozejmem.
Nieproszonych gości zaprosił do siebie po świętach. To było swego rodzaju spotkanie zapoznawcze. — Mówił o sobie, pobycie za granicą i powrocie do kraju — wspomina.
Razem kupili łódkę, którą wypływali na jezioro, aby łowić ryby. Pływali jeszcze kilka tygodni przed udarem artysty.
— Wówczas, podczas robienia zdjęcia powiedział jeszcze do swojego znajomego Andrzeja Struga: „Uśmiechnij się, to będzie historyczne zdjęcie” — opowiada pan Damian.
Jaki był prywatnie?
— Miał wyjątkowe poczucie humoru — odpowiada pan Damian. — Był otwarty na innych. Podczas naszych spotkań opowiadał o Kanadzie i Meksyku: Damian, wszędzie jest wielki świat — podkreślał. — I w Meksyku, i w Unieszewie.
Janusz Połom współpracował z Towarzystwem Unieszewian Bardzo Aktywnych. Stowarzyszenie pomogło mu ukończyć film fabularny w jego reżyserii „Mala Yerba-Złe Zioło” nakręconego w koprodukcji z twórcami z Meksyku. To przejmująca, poetycka opowieść o emigrancie, wrażliwym człowieku i wybitnym artyście, który w trakcie drogi dotarł z Warmii do dalekiego Meksyku. Film opowida o samotności i przemijaniu, relacjach międzyludzkich, zagrożeniach i słabościach, których doświadcza człowiek.
— Przenikliwy umysł, uważny obserwator, niekiedy surowy czy nieprzejednany w opiniach, ale zawsze życzliwy i z poczuciem humoru — mówi Magdalena Zygadło ze stowarzyszenia TUBA. — Żartował, że powrót do Polski łączył się dla niego z szokiem kulturowym: wejściem do świata z fakturami, bo kiedy wyjechał z kraju nie było jeszcze podatku VAT, był inny ustrój.
Jakim był sąsiadem?
— Zawsze potrafił rozmawiać, dostosowując się do poziomu rozmówcy — pamięta pani Magdalena. — Pomimo dokonań czy tytułu naukowego nie stwarzał dystansu. Bardzo zależało mu na ochronie przyrody. Mówił, że oburza nas wycinka dżungli amazońskiej, a tymczasem w naszym lesie obok lecą drzewa.
Martwiła go intensywna zabudowa brzegu jeziora, która odbiera urodę krajobrazom. Zaangażował się w ratowanie zabytkowych malowideł gotyckich w kościele w Sząbruku.
— Kiedy myślę o Januszu, zawsze przychodzi mi na myśl określenie wędrowiec — mówi pani Magdalena. — Wędrowiec, bo przemierzył kawał świata, Polska-Kanada-Meksyk-Polska. Ale też wędrowiec przemierzający nasze lokalne tereny w poszukiwaniu krajobrazów, ujęć, inspiracji. Wędrowiec bo poszukujący artysta.
— Kiedy coś mu się nie podobało, nie owijał w bawełnę, tylko mówił prosto z mostu — wspomina Grzegorz Rupiński, sołtys Unieszewa. - W naszej miejscowości jego rodzina miała tartak oraz młyn. Często można go było spotkać, kiedy spacerował po wsi. Zagadywał mnie zawsze, pytając: „Jak tam panie sołtysie?”.
Za co go podziwiali miejscowi? — Za to, że jako młody chłopak nie miał kompleksów i pojechał studiować na łódzką filmówkę — odpowiada Damian Rączkowski. — Wyruszył za ocean, gdzie osiągnął sukces.
Wojciech Kosiewicz


Janusz Połom
Urodził się w 1950 roku w Toruniu. W 1975 roku ukończył łódzką szkołę filmową. Głównymi dziedzinami jego twórczości były film i fotografia. W ramach pokazu „Warsztatu” w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Łodzi przedstawił pierwszą w Polsce komputerową adaptację sztuki S. Becketta „Jak jest”, która potem była prezentowana w czasie pierwszego pokazu polskiej sztuki współczesnej „Presences Polonaises” w Centrum Georges'a Pompidou w Paryżu w 1983 roku. Rok później wyjechał do Meksyku, gdzie pracował w stołecznej Narodowej Szkole Filmowej. Od 1986 roku przebywał w Kanadzie gdzie wykładał fotografię filmową na Université du Québec w Montrealu. W 1989 roku przeniósł się z powrotem do Meksyku. W połowie lat 90. sfotografował kanadyjski dokument „Silent Witness” nominowany do Genie, kanadyjskiego odpowiednika Oscara, oraz „Mon Coeur Est Temoin”, kanadyjski dokument uznany za najlepszy film o Afryce na festiwalu „Vues d’ Afrique” w Montrealu. Po powrocie do Polski w 2001 roku zamieszkał w rodzinnej posiadłości w Unieszewie. Uzyskał stopień doktora w PWSFTViT oraz objął stanowisko adiunkta w Instytucie Sztuk Pięknych UWM. Uczył fotografii i multimediów. Zmarł 23 października tego roku w Olsztynie. Został pochowany w Śliwicach, w sercu Borów Tucholskich, skąd pochodziła jego rodzina.

Fot. Damian Rączkowski

2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B