Z dwóch klas sportowych ma w Olsztynie powstać jedna. Co to oznacza dla uczniów?

2019-09-15 14:00:00(ost. akt: 2019-09-13 18:36:20)
Basen Mariańska

Basen Mariańska

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Z dwóch zupełnie różnych klas sportowych ma powstać jedna. W SP 10 pływacy siądą w jednej ławce z siatkarzami. Rodzice twierdzą, że nie można łączyć wody z ogniem. Emocje sięgają więc zenitu. Ale miasto nie ma innego wyjścia...
Rodzice walczą o swoich piątoklasistów. Chcą zachować dotychczasowy system nauczania, który w „dziesiątce” dzielił klasy na pływacką i siatkarską. Teraz uczniowie mają tworzyć jeden oddział.

— Jestem tym pomysłem oburzony! Moja córka pływa od dziewiątego miesiąca życia. Nie było w jej życiu tygodnia, żeby nie była na basenie — mówi Krzysztof Biesiekierski, tata Olgi, która uczy się w klasie pływackiej. — Dlatego poszła do takiej, a nie innej klasy. I miała uczyć się w niej cały czas.

W planie lekcji Olga ma trzy trudne dni. W poniedziałek, środę i piątek zaczyna lekcje o ósmej, a kończy o siedemnastej. Dopiero godzinę później jest w domu. W te dni pływa najwięcej. W pozostałe dni ma tylko jeden trening z samego rana. Ale zajęcia na basenie odbywają się również w soboty.

— Córka waży 24 kilogramy i ma 135 cm wzrostu. To mała dziewczynka — podkreśla pan Krzysztof. — Trening pływacki jest monotonny i wyczerpujący. Córka spędza w basenie cztery godziny lekcyjne. Oczywiście Olga nie może zapominać też o nauce. Wieczorem więc, gdy wraca do domu, ma zjeść i odrobić pracę domową. Na więcej nie ma czasu i siły, co jest zrozumiałe. Musi wypocząć, bo przed nią kolejny dzień orki. Najgorzej będzie zimą, kiedy będzie wstawała, gdy będzie ciemno i wróci też po zmroku. Proszę sobie wyobrazić, że część dzieci, które trenują siatkówkę, nie mają aż tylu zajęć. Idą domu, kiedy pływacy mają jeszcze trening. Co takie dziecko sobie pomyśli, kiedy zobaczy, że rówieśnicy z klasy ganiają, a ono ma obowiązki?

— Mój syn np. waży 60 kg i ma prawie 160 cm wzrostu. Proszę go sobie wyobrazić w jednej klasie z małą dziewczynką — opowiada Grzegorz Topa, tata ucznia z klasy siatkarskiej. — Klasy pływackie od lat funkcjonują już w tej szkole. Nasza, siatkarska, wystartowała dopiero rok temu. Gdy zapisywałem syna do tej klasy, miałem nadzieję, że w takim formacie się utrzyma. Gdybym wiedział, że będzie połączona z inną, pewnie puściłbym go do klasy ogólnej. O pływaniu nawet nie pomyślałem, bo syn boi się wody. Chciałem jednak, żeby uczył się w klasie sportowej. Dziś martwi mnie, że koledzy z tej samej klasy nie znajdą wspólnego języka. Siatkarstwo to sport drużynowy, a pływacy są indywidualistami. To są skrajne dyscypliny! I na pewno będą z tego powodu konflikty. Będzie awantura o to, że pływacy mają więcej zajęć, a nasze dzieci mniej. Boję się, że będą szykanowane z tego powodu. Stracą też swoją wychowawczynię, bo opiekę nad klasą obejmie wychowawczyni pływaków. Nie będą więc dla niej „swoje”...

— Dzieci siatkarskie mają tylko dziesięć godzin wuefu. Pływacy od szóstej klasy będą mieć dodatkowe osiem godzin treningów — dodaje Julia Jastrzębska, mama pływaka. — Pływacy będą więc zaczynać dzień o 6.30, a siatkarze o ósmej. Dzieciaki i tak są już bardzo obciążone. Nie może być tak, że jedni uczniowie w tej samej klasie będą trenować, a inne pójdą do domu. Albo jedne rano już będą na nogach, gdy inne będą jeszcze spały. A wymagania, które stawia im program nauczania, są takie same.

— Nasze dzieci w ubiegłym roku tworzyły klasę 20-osobową. Pedagodzy narzekali, że są żywiołowe i trudno nad nimi zapanować. Udało nam się je wyciszyć. Wiem, że klasa siatkarska miała ten sam problem — dodaje pan Krzysztof Biesiekierski. — Dzisiaj, kiedy klasy mają być połączone, żywiołowych dzieci będzie więcej. Będą tworzyć 28-osobowy zespół. I na pewno trudniej będzie nad wszystkimi zapanować. W mniejszych grupach praca jest bardziej komfortowa. Zastanawiam się też, jak będą wyglądały lekcje, gdy dzieci wyjadą na zawody. Przecież turnieje siatkarskie i pływackie nigdy nie odbywają się w tym samym czasie. Jeśli wyjadą na przykład pływacy, to siatkarze będą uczyć się normalnie? A potem ja z córką będę nadrabiał materiał? Nie mogę sobie tego wyobrazić. Czy w taki sposób wychowuje się mistrzów sportu? Szkoła powinna zadbać o godne warunki rozwoju, a nie go utrudniać.

A co na to szkoła? Nie udało nam się niestety skontaktować z dyrekcją, choć próbowaliśmy kilka razy. Ratusz natomiast nie widzi innego wyjścia.

— Argumenty za tym, aby połączyć klasy, są oczywiste. Utrzymywanie dwóch klas, w których mamy po czternastu uczniów, jest nierentowne dla miasta. W ubiegłym roku do końca czerwca w obu klasach uczyło się 41 dzieci. Nagle, trudno powiedzieć dlaczego, mamy ich 28. Klasa pływacka i siatkarska to oddziały sportowe, na które subwencja oświatowa jest zawsze większa niż na niesportowe. Im więcej dzieci, tym ta subwencja jest większa, a im mniej w klasie, tym pieniędzy jest mniej. Do tego my jako samorząd musimy wyłożyć środki na utrzymanie dwóch polonistów, dwóch matematyków i dwóch wychowawców. A miasto znalazło się w wyjątkowo trudnej sytuacji finansowej — podkreśla Ewa Kaliszuk, wiceprezydent Olsztyna odpowiedzialna za oświatę.

I tłumaczy: — Zajęcia obu klas sportowych, gdy będą uczyć się wspólnie, każdego dnia będą odbywały się w tych samych godzinach. Jeśli część uczniów wyjedzie na turniej, dyrektor szkoły musi dostosować tak pracę, żeby ona funkcjonowała. To jest możliwe. W tym czasie można coś nadrobić czy powtórzyć materiał. Podam przykład uczniów ze szkoły muzycznej, którzy po lekcjach w swoich szkołach ćwiczą grę na instrumentach. Wyjeżdżają na konkursy, koncertują. Nie ma ich w szkole, a klasa nadal pracuje. Decydując się na szkołę muzyczną czy klasę sportową, musimy się liczyć z tym, że będzie trudniej. Coś za coś. Nie można zrzucić całej odpowiedzialności na szkołę. Dlatego od poniedziałku uczniowie piątych klas sportowych w „dziesiątce”, prawdopodobnie będą już się uczyć w jednej klasie. Nie ma innego wyjścia.

ADA ROMANOWSKA

Komentarze (19) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. krzroy #2792087 | 93.157.*.* 17 wrz 2019 07:59

    Ciekawe czy pani Kaliszuk miałaby takie samo zdanie w okresie kiedy była dyrektorem szkoły? Czy to już destrukcyjny wpływ Grzyma?

    odpowiedz na ten komentarz

  2. oszczędności w oświacie #2791996 | 188.146.*.* 16 wrz 2019 21:56

    nie ma kasy na basen dla dzieci a np w każdej szkole po 3-4 księgowe - zamiast naliczać kasę w ratuszu dla wszytkich nauczycieli z miasta itp

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

  3. każdy dyrektor robi sobie co chce w szkole #2791995 | 188.146.*.* 16 wrz 2019 21:54

    miasto Olsztyn nie panuje nad olsztyńską oświatą i każdy dyrektor w szkole robi sobie co chce.

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  4. Twoja Stara #2791685 | 79.190.*.* 16 wrz 2019 13:25

    Krzysiu przestań się mazać

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  5. Rodzic #2791412 | 195.136.*.* 16 wrz 2019 00:06

    A na kopaczy że Stomilu forsa się znalazła i to jaka..... Gratuluję owocnej polityki.

    Ocena komentarza: warty uwagi (10) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (19)
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5