Traffic Junky: rockowo i szczerze

2019-07-06 09:22:00(ost. akt: 2019-07-06 11:29:11)

Autor zdjęcia: Arch. zespołu/ John Grudzina

Jako Traffic Junky grają 6 lat. Nie mogą sobie pozwolić na porzucenie pracy, i żyć z grania, ale wszystko przed nimi. Za kapelę z Olsztyna kciuki trzyma Riverside. Z gitarzystą Pawłem Rychtą rozmawia Daria Bruszewska-Przytuła.
— Trafiic Junky to...
— Zbiór czterech osobowości. Każdy z nas ma nieco inne poglądy na muzykę, ale wszyscy inspirujemy się klasycznym rockiem. Inspiruje nas muzyka, która święciła triumfy w latach 70, kiedy ten rock rzeczywiście porywał ludzi i kiedy grały naprawdę wielkie zespoły. Próbujemy te inspiracje przekuć na swoją muzykę i wydać to w trochę bardziej nowoczesnym wydaniu.

— 14 lipca wystąpicie w olsztyńskim amfiteatrze przed Riverside, zespołem, który jest doskonale znany nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Jak do tego doszło?
— Kiedy nagrywaliśmy w Warszawie swoją debiutancką płytę, to nad studiem, w którym pracowaliśmy, salę prób miał właśnie zespół Riverside. Spotykaliśmy się w przerwach i po jakimś czasie zaczęli do nas zaglądać i trochę się wtedy zakolegowaliśmy. Mogliśmy liczyć na ich podpowiedzi dotyczące naszego brzmienia. Swoim doświadczonym uchem chętnie dzielił się z nami Piotr Kozieradzki (perkusista Riverside — red.). I to on właśnie, kiedy spotkaliśmy się niedawno na urodzinach Progresji, zaproponował nam wspólne granie w Olsztynie.

— Wspomniałeś o Progresji, czyli kultowym warszawskim klubie, który jest dla was ważny z wielu powodów...
— Tak, wielokrotnie graliśmy w nim koncerty, m.in. z Luxtorpedą, Nocnym Kochankiem, Donem Airey'm (klawiszowcem Deep Purple — red.) czy zespołem Nazareth. Tu wygraliśmy też ogólnopolski przegląd.

— Olsztyn jest dobrym pasem startowym dla młodej kapeli?
— Jeździmy po Polsce, zagraliśmy już około 200 koncertów. I kiedy wracam do Olsztyna, robi mi się trochę smutno, że u nas nie ma zbyt wielu miejsc, w których młodzi muzycy mogliby się rozwijać i pokazywać.

— Rozmawiamy, mając w głowach informację o kłopotach Andergrantu...
— Tak, bo to było ostatnie miejsce, w którym odbywały się koncerty. Gdzie teraz zespoły będą grać? W innych miejscach, nawet jeśli są jakieś warunki lokalowe, to nie ma klimatu. To smutne.

— A jak tam wasze relacje z innymi kapelami z Olsztyna?
— Mamy z nimi fajny kontakt. Z The D'orsh byliśmy w trasie koncertowej. Także razem z Cerberem i kapelą Messa, która już nie istnieje, zorganizowaliśmy trasę „Warmia is loud” i zagraliśmy w 12 miastach. Jesteśmy pod wrażeniem tego, jak działają Łydka Grubasa czy Romantycy Lekkich Obyczajów.

— Mamy więc zespoły, z których możemy być dumni. Wy ostatnio też macie kolejny powód do zadowolenia.
— Tak, zwyciężyliśmy w Nidzickim Maratonie Zamkowym, w czasie którego zagrało 10 kapel z całej Polski. Chyba się spodobaliśmy! (śmiech)

Fot. Archiwum zespołu/ John Grudzina

— Co jest w was takiego fajnego?
— Jesteśmy autentyczni, kochamy to, co robimy. I ludzie to chyba czują. Nasi słuchacze kupują nasz przekaz. To nasza siła.

— Minęło kilka lat odkąd nagrywaliście płytę, mając za sąsiadów Riverside. Co z kolejnym albumem?
— Nowa płyta będzie inna od debiutanckiej. Wierzymy w to, że udowodnimy nią, że jesteśmy dużym zespołem. Będzie rockowo, klasycznie i szczerze. Będzie bardzo dobrze! (śmiech)

— Z tego, co słyszałam, to marzy wam się dopełnienie zespołu w postaci klawiszowca?
— Faktycznie, zdarzyło nam się zagrać dwie próby ze świetnym muzykiem, który jak odpalił swoje „hammondy”, to miałem łzy w oczach. W połączeniu z naszą muzyką brzmiało to rewelacyjnie. To było doskonałe dopełnienie! Niestety, kolega był z daleka i nie mógł sobie pozwolić, żeby regularnie z nami grać.

— Proza, czyli pieniądze?
— Nie jest łatwo. Większość muzyków grywa po weselach i innych tego typu wydarzeniach. My zdecydowaliśmy się na to, żeby wszystko, co zarobimy na graniu, inwestować w zespół. Mamy swoją salę, swój sprzęt, busa. Jesteśmy niezależnym zespołem. Prywatnie nie mamy z tego nic, ale udało nam się wydać płytę, nagrać teledyski.

— Może taki sposób dochodzenia do sławy ma swoje plusy. Nie odbije wam...
— Może i tak. Gramy sześć lat, jesteśmy dojrzali i mamy pewność, że to jest to, co chcemy robić. Chcemy budzić się rano i wiedzieć, że naszą pracą jest tworzenie świetnych piosenek.

— Czyli jesteście gotowi na zapełnianie stadionów?
— Oczywiście! (śmiech)



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5