Oddajmy zabytki w prywatne ręce

2019-05-28 12:55:00(ost. akt: 2019-05-28 12:57:16)
Bank Żywności w Olsztynie ma swoją siedzibę w odrestaurowanym budynku przy ul. Artyleryjskiej

Bank Żywności w Olsztynie ma swoją siedzibę w odrestaurowanym budynku przy ul. Artyleryjskiej

Autor zdjęcia: Karol Kiłyk

Znalezienie inwestorów dla terenów dawnych koszar przy ulicy Artyleryjskiej wydaje się właściwym i przynoszącym efekty rozwiązaniem — napisał w swoim profilu na Facebooku radny Tomasz Głażewski. Zajrzeliśmy zatem na Artyleryjską.
Tomasz Głażewski zachwyca się znakomitymi efektami renowacji dawnych stajni oficerskich, „przywróconych z ruiny do świetności”. „Oczywiście możemy przez kolejne lata słuchać jedynie słusznych „społecznych” głosów co do kierunków i pomysłów na zagospodarowanie tego całego obszaru. Albo wybrać podejście realistyczne i szukać, szukać inwestora czy inwestorów” — podsumowuje olsztyński radny.

Wśród cieszących oko odrestaurowanych obiektów w kompleksie koszarów dragonów zwraca uwagę budynek kupiony 10 lat temu od Agencji Mienia Wojskowego przez Bank Żywności w Olsztynie, który jest teraz prawdziwą perełkę. Dzięki wykorzystaniu zabytkowej materii starej fabryki wnętrze zyskało dużo niewymuszonego wdzięku, zachowując przy tym swoją użyteczność. Znajdują się tutaj przestronne sale konferencyjne, wyposażone w duże okna zapewniające dobre oświetlenie wnętrza w ciągu dnia.

— Jesteśmy organizacją pozarządową i początkowo prowadziliśmy działalność wyłącznie non profit — mówi Marek Borowski, prezes Banku Żywności w Olsztynie. — Jednak wraz z rozwojem naszego przedsięwzięcia rozpoczęliśmy także opodatkowaną działalność gospodarczą, zatrudniając pracowników. Temu służy m.in. inicjatywa zorganizowanej w koszarach dragonów Kuźni Społecznej. Wypracowany w ten sposób zysk posłuży działalności statutowej BŻ: ratowaniu żywności, edukacji w zakresie niemarnowania żywności oraz zdrowego odżywiania się, a także aktywizacji zawodowej osób pozostających bez pracy. Wtedy nie będzie podlegał opodatkowaniu.

Marek Borowski na poddaszu obiektu. W tle zabytkowa więźba dachowa.
Fot. Łukasz Czarnecki-Pacyński
Marek Borowski na poddaszu obiektu. W tle zabytkowa więźba dachowa.

Renowację czy może raczej rewitalizację tego obiektu przeprowadzono z zachowaniem wskazówek konserwatora zabytków. W czasie prac odtworzono wszystkie stare okna, stare drzwi oraz odkryto przepiękną więźbę dachową w całym budynku, bardzo dekoracyjną. Zachowano także wszystkie zabytkowe słupy metalowe, które stanowią naprawdę interesujący element dekoracyjny. Teraz, w tym naprawdę pięknym obiekcie, powstał prawdziwy „inkubator przedsiębiorczości społecznej”, w którym mają swoje miejsce i organizacje pozarządowe, i biznes.

Niestety, nie zawsze jest tak różowo. Państwo Katarzyna i Grzegorz Dżusowie prowadzą pracownię architektoniczną, która zajmuje się renowacją starych budynków. Od kilku lat biorą na warsztat różne obiekty zabytkowe, czasem będące już w naprawdę złym stanie technicznym, a czasem wymagające jedynie liftingu. Starają się przy tym, dokonując kolejnych rewitalizacji powierzonej swojej pieczy substancji architektonicznej, nie zatracić jej pierwotnego charakteru.

— Każdy projekt to jest walka — mówi pan Grzegorz — ponieważ, tak naprawdę, wciąż mamy do czynienia z wręcz „bizantyjskim” układem biurokratycznym. Na samo zaprojektowanie kolejnej inwestycji budowlanej potrzeba około roku. Natomiast wszelkie potrzebne uzgodnienia zajmują przedtem nawet kilka lat. Poza tym zabytki potrafią płatać figle, kiedy nagle w czasie prac renowacyjnych, pojawiają się nieznane wcześniej elementy. Trzeba wtedy korygować projekt na bieżąco. Na przykład mur o grubości jednego metra okazuje się być ścianą osłonową wypełnioną gruzem, która prawie nie ma nośności.

Państwo Dżus podjęli wyzwanie inwestycyjne, angażując własne środki oraz pieniądze uzyskane z kredytu w rewitalizację koszar ze stajniami przy ulicy Gietkowskiej.

— Zajmujemy się projektowaniem już 20 lat, wydaje nam się więc, że potrafimy przewidzieć pewne rzeczy — mówi pan Grzegorz. — Natomiast gdybyśmy rzucili od razu na głęboką wodę inwestora, który próbuje po raz pierwszy zmierzyć się z zabytkiem, to mógłby nie poradzić sobie ze wszystkimi problemami finansowymi oraz formalno-prawnymi.

W latach 90. miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego przewidywał wyburzenie budynku przy ul. Gietkowskiej. Państwo Dżus rozpoczęli starania o uratowanie tego cennego obiektu od zagłady. W międzyczasie zdążył się on dwukrotnie spalić i kiedy, po latach starań mogli go nareszcie kupić, przedstawiał on sobą widok naprawdę opłakany.

— Oczekujemy od lat na zmianę klimatu wokół takich inwestycji w Olsztynie — mówi Grzegorz Dżus. — Kiedy już byliśmy gotowi przystąpić do prac rewitalizacyjnych, nagle pojawiło się kilka lokalnych stowarzyszeń, które oprotestowały nasz projekt. Sprawę rozstrzygnął dopiero wyrok SKO, w uzasadnieniu którego czytamy o „bezpodstawnym, złośliwym blokowaniu inwestycji” przez jedno z tych stowarzyszeń, które „walczyło do końca”. Ale rok tymczasem straciliśmy, ponosząc przy okazji także straty finansowe.

— My zainwestowaliśmy pieniądze, pobrane kredyty, wręcz rzucamy na szalę wszystko, co mamy — dodaje Katarzyna Dżus. — A z drugiej strony jest po prostu komputer w domu i możliwość pisywania kolejnych pism, które blokują nasze plany na długie miesiące. A ten stracony rok to jest także wzrost cen materiałów i robocizny, koszt obsługi kredytów, ochrony budynku. Ot, taki codzienny stres.

— Coś jest nie tak w naszym mieście — mówi z żalem pan Grzegorz. — To wszystko jest źle ustawione. Pracujemy przecież także w innych miastach i tam inwestor, władze, społecznicy... wszyscy starają się pomagać sobie nawzajem, kiedy można uratować kolejny zabytek.

Budynek przy ulicy Gietkowskiej udało się państwu Dżus ocalić od zniszczenia. Ale związane z tym koszty pozamerytoryczne — finansowe i zdrowotne — każą im się poważnie zastanowić nad zaangażowaniem się w kolejny projekt tego rodzaju. — Taka „dzielnica koszarowa” mogłaby być prawdziwą wizytówką Olsztyna — mówi pani Katarzyna. — I bardzo dobrze, że pan Tomasz Głażewski poruszył temat przekazywania kolejnych obiektów do renowacji w ręce inwestorów prywatnych. Dotąd miasto nie chciało nikomu nic sprzedać.

— My zrobiliśmy kilkanaście budynków w zespole koszarowym — dodaje pan Grzegorz. — I dla mnie jest niepojęte, że każdy inwestor musi teraz wykonać własne badanie stratygraficzne i każdemu wychodzi w związku z tym inny kolor stolarki okiennej. Trzeba to ujednolicić i stworzyć kanon, do którego wszyscy muszą się potem zastosować. Przygotować takie ramy dla każdego inwestora, żeby nie musiał zgadywać oraz być każdego miesiąca zaskakiwanym kolejnymi zmianami wytycznych. On powinien wiedzieć od początku, z czym przyjdzie mu się zmierzyć. Jeżeli nie ma pomysłu na jakieś budynki, które niszczeją przez kilkadziesiąt lat, generując tylko koszty, to niechże odda się je prywatnym inwestorom, zabezpieczając jedynie gwarancję rewitalizacji zgodnej z zasadami konserwacji zabytków.

— Warto, żebyśmy wszyscy razem: inwestorzy, urzędnicy, konserwatorzy wypracowali pewien wzorzec postępowania z zabytkami — postuluje Grzegorz Dżus. — Wtedy nie będzie już czasochłonnych i kosztochłonnych nieporozumień, o straconych przy okazji nerwach nawet już nie wspominając. Potrzebny jest jeden wspólny kanon dla wszystkich.

Łukasz Czarnecki-Pacyński

Komentarze (26) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Szczytno #2919414 | 5.173.*.* 12 maj 2020 11:54

    No tak. Wiele mazurskich i warmińskich siedlisk niszczeje lub jest porzuconych. A szkoda, bo można tylko przy zachowaniu oryginalnego stylu i ładnymi regionalnymi czerwonymi dachami przystosować stare siedlisko czy nawet piękną zrębową lub szachulcową chałupę do życia. Niestety nie ma tej kultury w Polsce. Wciąż. Ktoś tu wspomniał nawet o samym Szczytnie. Skoro kilka ładnych kamieniczek prosi od lat o konserwację, nawet blisko Zamku i głównego ronda w Szczytnie to o czym mówimy...

    odpowiedz na ten komentarz

  2. nnmnr #2786430 | 37.47.*.* 5 wrz 2019 13:50

    Bardzo przykre ,ze wiele kamienic, kamieniczek w centrum Mrągowa (poza paroma dosłownie dobrymi przykładami) starych domów, obejść itp w małych miasteczkach i wsiach niszczeje! Polska abnegacja wobec zabytków przeraża. Przecież niektóre miejscowości zarabiają na turystyce. Chyba, ze opieszałość we własnościach się ciągnie? Szkoda, ze wiele starych domów jest zaniedbanych a niektóre bezmyślnie stracily w dobrym stanie oryginalne elementy, np. drzwi. Zamiast ratować je!!! I ten ogrom płacht reklamowych...

    odpowiedz na ten komentarz

  3. onmnnr #2760120 | 37.47.*.* 10 lip 2019 14:57

    Szkoda, ze wciąż jeszcze niszczeje sporo starych kamienic w polskich miastach i miasteczkach. Szczytno, Morąg, unikatowy Ryn, np. Świętajno, Mojtyny. Szkoda tez starej wiejskiej zabudowy często drewnianej. W wielu krajach dba się wszelkimi sposobami o zabytkową architekturę i zachowuje czyniąc z tego perelki. U nas często niszczeją, opuszczone gina w gąszczu reklam i płacht....

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  4. gargamel #2740496 | 84.10.*.* 30 maj 2019 14:44

    Pamiętacie jak Głażewski chciał zniszczyć Tartak Raphaelsohnów i powiedział że "Olsztyn ma za dużo zabytków" . Przebrał się diabeł w ornat i na mszę dzwoni.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  5. C#@12yt #2740037 | 94.254.*.* 29 maj 2019 18:16

    Nie zawsze to jest dobre. Przykład negatywny to Wysoka Brama w Lidzbarku Warmińskim gdzie dawniej mieścił się hotelik PTTK. Kiulkanaście lat wstecz sprzedano ją prywatnemu "inwestorowi" no i od tej chwili gotycki zabytek niszczeje a z właścicielem podobno trudno się skontaktować. Widziałem jak jesienią i zimą do środka pada deszcz i śnieg bo brak szyb w oknach. Co to oznacza dla drewnianych podłóg i stropów nie trzeba tłumaczyć.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (26)
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5