"Odwiedzając Olsztyn tylko od czasu do czasu widzę, że się zmienia na lepsze pod każdym niemal względem"
2018-10-14 12:01:45(ost. akt: 2018-10-14 11:24:11)
Piotr Piaszczyński jest olsztyńskim poetą, który prawe 30 lat temu wyjechał do Niemiec. Do rodzinnego miasta jednak wraca, pisuje o nim wiersze. Obserwuje Olsztyn i świat uważnie. Z melancholią, ale też z ironią.
— Panie Piotrze, najnowszy tom pańskich wierszy nosi tytuł „Po sezonie”. Jest oczywiście jedno- i wieloznaczny. Jak powinniśmy go rozumieć?
— Mam nadzieję, że jednak jest wieloznaczny, bo wieloznaczność powinna charakteryzować poezję na przyzwoitym poziome. „Sezon” oznacza tutaj swego rodzaju najintensywniejszy okres, na przykład w nadmorskim kurorcie. A „po sezonie”, wczesną jesienią, robi się tam już pustawo, w miarę cicho i melancholijnie. Wszystko jeszcze przed chwilą tętniło życiem, a teraz, zabite dechami, sprawia arcysmutne wrażenie.
Ma ten tytuł także kontekst — by tak rzec — egzystencjalny: „sezon” to nasza młodość i dojrzałość, szczyt wszelakich możliwości, „po sezonie” natomiast zaczynamy powolną wędrówkę ku starości (o czym traktuje zresztą parę wierszy w mojej książeczce), a następnie wiadomo, ku czemu. I jeszcze jedna ważna kwestia: to pojęcie ściśle wiąże się z historią poezji, wystarczy wspomnieć „Sezon w piekle” Rimbauda czy „Sezon” Rafała Wojaczka, jego debiutancki tomik. Wojaczkowi, memu młodzieńczemu bożyszczu, zawdzięczam to, że zacząłem pisać wiersze i poszedłem studiować polonistykę. Czasami zastanawiam się jedynie, czy na pewno powinienem mu być za to wdzięczny.
— Mam nadzieję, że jednak jest wieloznaczny, bo wieloznaczność powinna charakteryzować poezję na przyzwoitym poziome. „Sezon” oznacza tutaj swego rodzaju najintensywniejszy okres, na przykład w nadmorskim kurorcie. A „po sezonie”, wczesną jesienią, robi się tam już pustawo, w miarę cicho i melancholijnie. Wszystko jeszcze przed chwilą tętniło życiem, a teraz, zabite dechami, sprawia arcysmutne wrażenie.
Ma ten tytuł także kontekst — by tak rzec — egzystencjalny: „sezon” to nasza młodość i dojrzałość, szczyt wszelakich możliwości, „po sezonie” natomiast zaczynamy powolną wędrówkę ku starości (o czym traktuje zresztą parę wierszy w mojej książeczce), a następnie wiadomo, ku czemu. I jeszcze jedna ważna kwestia: to pojęcie ściśle wiąże się z historią poezji, wystarczy wspomnieć „Sezon w piekle” Rimbauda czy „Sezon” Rafała Wojaczka, jego debiutancki tomik. Wojaczkowi, memu młodzieńczemu bożyszczu, zawdzięczam to, że zacząłem pisać wiersze i poszedłem studiować polonistykę. Czasami zastanawiam się jedynie, czy na pewno powinienem mu być za to wdzięczny.
— W 1990 roku wyjechał pan z Olsztyna do Niemiec i, jak rozumiem, przyjeżdża pan tu w sezonie. Jak pan ocenia współczesny Olsztyn?
— Powiedziałbym: w wyniku dziwnego zbiegu okoliczności raczej zostałem „wyjechany”, bo z własnej woli nigdy bym tego nie zrobił. W Olsztynie spędzam od lat jakby dwa „turnusy”: wiosenny i letni. W tym roku ten drugi trwa już prawie dwa miesiące. W Olsztynie są rzeczy, które mnie zachwycają — wspaniałe położenie wśród jezior i lasów, choć wiem, że to banał — oraz takie, które irytują. Najbardziej mnie drażni ponury areszt w samym sercu miasta. Czy nie można by go zrewitalizować, tak jak uczyniono ze Starym Browarem w Poznaniu czy Manufakturą w Łodzi, i przeznaczyć na cele komercyjno-kulturalne? Bez wątpienia kosztowałoby to majątek, ale może Unia sypnęłaby wtedy groszem?
Odwiedzając Olsztyn tylko od czasu do czasu widzę, że się zmienia na lepsze pod każdym niemal względem. Jak się na przykład poprawił stan nawierzchni ulic. O tym, jak działa sygnalizacja świetlna i że starówka wygląda na nieco zaniedbaną, wolałbym jednak nie wspominać. Moim (nostalgicznym) zdaniem Olsztyn kwitnie, aczkolwiek wszyscy byśmy chcieli, żeby odbywało się to w szybszym tempie. Nie wiem, czy mam rację. Ja po prostu Olsztyn kocham. Mam nawet taką nalepkę na samochodzie i żeby było weselej — na niemieckich blachach.
— Powiedziałbym: w wyniku dziwnego zbiegu okoliczności raczej zostałem „wyjechany”, bo z własnej woli nigdy bym tego nie zrobił. W Olsztynie spędzam od lat jakby dwa „turnusy”: wiosenny i letni. W tym roku ten drugi trwa już prawie dwa miesiące. W Olsztynie są rzeczy, które mnie zachwycają — wspaniałe położenie wśród jezior i lasów, choć wiem, że to banał — oraz takie, które irytują. Najbardziej mnie drażni ponury areszt w samym sercu miasta. Czy nie można by go zrewitalizować, tak jak uczyniono ze Starym Browarem w Poznaniu czy Manufakturą w Łodzi, i przeznaczyć na cele komercyjno-kulturalne? Bez wątpienia kosztowałoby to majątek, ale może Unia sypnęłaby wtedy groszem?
Odwiedzając Olsztyn tylko od czasu do czasu widzę, że się zmienia na lepsze pod każdym niemal względem. Jak się na przykład poprawił stan nawierzchni ulic. O tym, jak działa sygnalizacja świetlna i że starówka wygląda na nieco zaniedbaną, wolałbym jednak nie wspominać. Moim (nostalgicznym) zdaniem Olsztyn kwitnie, aczkolwiek wszyscy byśmy chcieli, żeby odbywało się to w szybszym tempie. Nie wiem, czy mam rację. Ja po prostu Olsztyn kocham. Mam nawet taką nalepkę na samochodzie i żeby było weselej — na niemieckich blachach.
— Czy Olsztyn jest miastem inspirującym dla poety?
— Każde miasto jest na swój specyficzny sposób poetycko inspirujące. Olsztyn też. Ułożyłem o nim już całkiem sporo wierszy, kilka znajduje się w „Po sezonie”, inne w poprzednich tomikach. Olsztyn oczywiście nie jest równie klimatycznym miastem jak na przykład Toruń, gdzie studiowałem, czy Kraków. Trudno mi bowiem sobie wyobrazić spacerujących po Olsztynie artystów w długich pelerynach, w Krakowie natomiast wydaje się to jak najbardziej możliwe. Sądzę, że nasze miasto, ze swoją splątaną niemiecko-polską historią, daje o wiele szersze pole do popisu prozaikom z epickim zacięciem.
— Każde miasto jest na swój specyficzny sposób poetycko inspirujące. Olsztyn też. Ułożyłem o nim już całkiem sporo wierszy, kilka znajduje się w „Po sezonie”, inne w poprzednich tomikach. Olsztyn oczywiście nie jest równie klimatycznym miastem jak na przykład Toruń, gdzie studiowałem, czy Kraków. Trudno mi bowiem sobie wyobrazić spacerujących po Olsztynie artystów w długich pelerynach, w Krakowie natomiast wydaje się to jak najbardziej możliwe. Sądzę, że nasze miasto, ze swoją splątaną niemiecko-polską historią, daje o wiele szersze pole do popisu prozaikom z epickim zacięciem.
— Co pana inspiruje?
— Odpowiedzieć mógłbym na to pytanie króciutko: wszystko. Co widzą oczy i co czują serce i rozum. Ostatnio nawet — co chyba łatwo zauważyć w „Po sezonie” — ta paskudna polska polityka. Inspirują mnie chociażby kosy, które z takim wdziękiem hasają po naszym ogrodzie. A znajoma rodziny stwierdziła ostatnio, że jestem coraz bardziej podobny do, nieżyjącego niestety od dawna, ojca. To z pozoru neutralne zdanie zmusiło mnie wręcz do napisania niewielkiego wiersza o nieuchronności przemijania.
— Odpowiedzieć mógłbym na to pytanie króciutko: wszystko. Co widzą oczy i co czują serce i rozum. Ostatnio nawet — co chyba łatwo zauważyć w „Po sezonie” — ta paskudna polska polityka. Inspirują mnie chociażby kosy, które z takim wdziękiem hasają po naszym ogrodzie. A znajoma rodziny stwierdziła ostatnio, że jestem coraz bardziej podobny do, nieżyjącego niestety od dawna, ojca. To z pozoru neutralne zdanie zmusiło mnie wręcz do napisania niewielkiego wiersza o nieuchronności przemijania.
— Którego z olsztyńskich twórców ceni pan najbardziej? I jak pan ocenia życie kulturalne miasta?
— Z odpowiedzią na to pytanie mam kłopot, jako że bywam w Olsztynie zazwyczaj wtedy, gdy w życiu kulturalnym trwa akurat letnia przerwa. Ograniczę się więc do literatury. Tutaj przychodzi mi na myśl przede wszystkim Włodzimierz Kowalewski, z którym przyjaźnię się już od prawie czterdziestu lat. To pisarz naprawdę znakomity: prozaik, scenarzysta filmowy, autor słuchowisk radiowych. Jego powieści „Bóg zapłacz” i „Excentrycy”, z takim wdziękiem sfilmowani przez Janusza Majewskiego, to dzieła bezdyskusyjnie wybitne.
Z twórczością Włodka wiążą mnie poza tym pewne osobiste wątki: jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku przyczyniłem się chyba odrobinę do sukcesu jego „Powrotu do Breitenheide”, zaś częściową przynajmniej inspirację „Excentryków” stanowiła historia moich dziadków. Kowalewski milczy ostatnio. Mam nadzieję, że rychło powróci do pisania, do czego wciąż go namawiam. W Olsztynie z literaturą jest zatem OK. Mariusz Sieniewicz, Tomasz Białkowski, Kazimierz Brakoniecki — to są nazwiska nie byle jakie.
— Z odpowiedzią na to pytanie mam kłopot, jako że bywam w Olsztynie zazwyczaj wtedy, gdy w życiu kulturalnym trwa akurat letnia przerwa. Ograniczę się więc do literatury. Tutaj przychodzi mi na myśl przede wszystkim Włodzimierz Kowalewski, z którym przyjaźnię się już od prawie czterdziestu lat. To pisarz naprawdę znakomity: prozaik, scenarzysta filmowy, autor słuchowisk radiowych. Jego powieści „Bóg zapłacz” i „Excentrycy”, z takim wdziękiem sfilmowani przez Janusza Majewskiego, to dzieła bezdyskusyjnie wybitne.
Z twórczością Włodka wiążą mnie poza tym pewne osobiste wątki: jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku przyczyniłem się chyba odrobinę do sukcesu jego „Powrotu do Breitenheide”, zaś częściową przynajmniej inspirację „Excentryków” stanowiła historia moich dziadków. Kowalewski milczy ostatnio. Mam nadzieję, że rychło powróci do pisania, do czego wciąż go namawiam. W Olsztynie z literaturą jest zatem OK. Mariusz Sieniewicz, Tomasz Białkowski, Kazimierz Brakoniecki — to są nazwiska nie byle jakie.
mzg
Czytaj e-wydanie ">kliknij
Komentarze (27) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
przeznaczenie #2602676 | 164.127.*.* 15 paź 2018 19:36
Wiecie, co z nim w wyborach zrobić.
odpowiedz na ten komentarz
przeznaczenie #2602675 | 164.127.*.* 15 paź 2018 19:36
Wiecie, co z nim w wyborach zrobić.
odpowiedz na ten komentarz
Wacek #2602137 | 83.9.*.* 15 paź 2018 07:54
W sobotę wyrzucamy arbuza na śmietnik
Ocena komentarza: warty uwagi (52) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
otwieram puszkę a tam #2602085 | 81.190.*.* 14 paź 2018 23:46
arbuz!! co za propaganda
Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz
ja go rozumiem #2602021 | 37.8.*.* 14 paź 2018 21:53
przyjechać raz na parę lat, to widzi się zrobione. Ale co on wie o tym jak to robiono? Wieczne aneksy do umowy i roboty wydłużane w nieskończoność bo tydzień pada rok wcześniej. Teraz mamy pogodę jak złoto i co? Coś jest nadganiane??? Qurła. Lepszej pogody już nie będzie. Dlaczego nie aneksów skracających czas prac??
Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz