Udany start z nowatorskim biznesem

2017-01-17 10:32:32(ost. akt: 2017-01-17 11:40:43)   Artykuł sponsorowany

Autor zdjęcia: Beata Szymańska

Kto z nas nie korzysta z Facebooka? A może wasze dzieci wysyłają sobie zdjęcia przez Snapchat, a pliki przesyłają przez Dropbox. Codziennie większość z nas korzysta z produktów powstałych w ramach start-upów. Słowo to słyszymy bardzo często, wydaje się być wręcz przykładem nowomowy korporacyjnej.
Czym w takim razie jest start-up? To przedsiębiorstwo lub tymczasowa organizacja, która powstała w celu poszukiwania modelu biznesowego, gwarantującego rozwój. Chodzi oczywiście o pozyskanie inwestorów, którzy swoimi pieniędzmi wspomogą niezbędne działania. Ciężko jest dokładnie scharakteryzować start-up, ponieważ ten model biznesowy realizowany jest na kilka sposobów. W ostatnich latach praca przy start-upach stała się modna. Można powiedzieć, że powstała nawet na nie moda. Na tyle, że ten model biznesowy staje się nawet tematem seriali telewizyjnych, jak np. „Silicon Valley”, a bohaterowie pracujący przy start-upach pojawiają się w różnych produkcjach.

Czym charakteryzuje się ta moda? Start-upy to nie tylko nowe technologie, ale także styl pracy odróżniający je od dużych korporacji. Oczywiście nie oznacza to, że polega to na totalnej anarchii w miejscu pracy. Chodzi o to, że luźniejsza atmosfera ma dodatkowo pobudzić kreatywność zespołu. W filmie Davida Finchera „Social network” założyciele Facebooka na jedno z pierwszych biur wynajęli duży dom z basenem. To przykład raczej ekstremalny, jednak pokazuje, że tradycyjne biuro to nieodpowiednie miejsce dla kreatywnej atmosfery start--upu. Wokół projektów skupiają się najbardziej twórcze jednostki i zespoły: programiści, projektanci graficzni, informatycy.

Start-up może być pomysłem na aplikację na telefony komórkowe, projektem nowatorskiego urządzenia, grą komputerową. Można powiedzieć, że ograniczeniem jest tylko wyobraźnia i oczywiście technologia. Dlatego tak ważna jest przestrzeń, w której start-upy funkcjonują.



W ostatnich latach na terenie całego kraju zaczęły powstawać parki naukowo-technologiczne, które miały przyciągnąć kreatywnych młodych ludzi i ich start-upy. Co najważniejsze, nie powstały tylko w okolicy dużych ośrodków miejskich. Zlokalizowane są także przy średniej wielkości miejscowościach, jak stolica Warmii i Mazur.

Olsztyński Park Naukowo-Technologiczny powstał w 2013 roku i jest miejscem dla przedsiębiorstw i instytucji naukowych, w którym stymuluje się i zarządza przepływem wiedzy i technologii pomiędzy uczelniami wyższymi, instytucjami badawczo--rozwojowymi, przedsiębiorstwami oraz rynkiem. Wspiera tworzenie i rozwój przedsiębiorstw innowacyjnych przy pomocy procesów inkubacyjnych. W ciągu pierwszych lat działalności OPNT stał się domem dla ciekawych start-upów z Olsztyna i okolic.

OLSZTYŃSKI PARK NAUKOWO-TECHNOLOGICZNY W LICZBACH:
• prawie 14 000 mkw. powierzchni
• 140 pomieszczeń biurowych o wysokim standardzie
• 20 nowoczesnych jednostek laboratoryjnych
• 22 w pełni wyposażone, klimatyzowane sale konferencyjne
• terminal do ładowania pojazdów o napędzie elektrycznym
• wirtualne biuro • restauracja

Olsztyn być może nie zostanie nigdy drugą Doliną Krzemową, ale warto wspierać młodych kreatywnych studentów i naukowców, którzy przyjechali do stolicy Warmii z różnych miejsc w Polsce. Aktualnie w Olsztyńskim Parku Naukowo-Technologicznym realizowany jest wspólny projekt technoparków z województwa podlaskiego i warmińsko-mazurskiego pod nazwą „Hub of Talents”, którego liderem jest Białostocki Park Naukowo-Technologiczny. Dzięki niemu młodzi naukowcy i przedsiębiorcy mogą rozwijać swoje badania i wdrażać w życie nowatorskie pomysły.

Dron, który pracuje jak helikopter

Zazwyczaj do rozwieszania lin wysokiego napięcia używa się ciężkiego sprzętu i helikoptera.

Błażej Szpakowski z Aronem Michalczykiem oraz Marcinem Lipińskim wpadli na pomysł, aby do tej czynności wykorzystać...drona. Kiedy słyszy się o ich projekcie, do głowy przychodzi myśl: na ile dron może zastąpić helikopter?
— Jeżeli chodzi o helikopter, to on rozwiesza liny o grubości kilkunastu milimetrów, my natomiast o grubości kilku milimetrów — wyjaśnia Błażej Szpakowski, informatyk z podolsztyńskiego Nikielkowa. Dron, konstrukcji spółki SAL MPS, ma dość spory udźwig. Takiej maszyny nie spotka się w sklepie z elektroniką.

Na czterech ramionach zamontowane zostały po dwa śmigła. Wystarczy, aby ważącą kilkanaście kilogramów linę rozciągnąć między słupami wysokiego napięcia.
— Dzięki temu, że zamontowaliśmy aż osiem śmigieł, nasz dron ma większy ciąg i jest bardziej przewidywalny, pracując na wysokości, gdzie nieraz potrafi mocno zawiać — opowiada Błażej Szpakowski.

Swoją przygodę ze statkami bezzałogowymi rozpoczęli od konstruowania dronów i nagrywania filmów promocyjnych. Teraz skupili się głównie na branży budownictwa elektroenergetycznego. — Pewnego razu widzieliśmy pracę helikoptera, kiedy rozwieszał liny, i pomyśleliśmy, czy nie dałoby się wykorzystać do tej czynności drona — wspomina. — Teraz nasze plany się realizują, chociaż w przyszłości chcemy zbudować drona

Borowy będzie czekał w lesie, a rusałka nad jeziorem

W szkole podstawowej grałem w pokemony, wówczas jeszcze na przenośnej konsoli — przyznaje Marek Maruszczak, dziś autor projektu geolokalizacyjnej gry mobilnej mającej wprowadzić użytkownika w świat mitologii słowiańskiej.

Nasuwa się podobieństwo do popularnej w świecie gry na urządzenia mobilne Pokemon Go, gdzie łapie się stwory w realnym świecie. Wydaje się jednak, że olsztynianin wraz ze swoim zespołem ma więcej do zaoferowania potencjalnemu użytkownikowi. Chodzi między innymi o interesującą otoczkę kulturową. Okazuje się, że jedne ze stworów można spotkać w lesie, inne nad jeziorem. Co więcej, możliwość ich wytropienia zależeć będzie od danego regionu w Polsce i legend z nim związanych.

— Mamy z czego czerpać pomysły, bo w mitologii słowiańskiej funkcjonuje co najmniej kilkaset stworów — opowiada Marek Maruszczak. Jedną z postaci jest borowy, znany z popularnych komiksów „Kajko i Kokosz”. W biurze, gdzie pracują Marek Maruszczak i jego zespół, można nawet zobaczyć jego wielką podobiznę. W pomyśle olsztynianina nie brakuje również stworów kojarzonych i popularnych niegdyś na Warmii. Mowa o kłobuku, który w wierzeniach słowiańskich miał opiekować się dobytkiem. Przybierał on postać zmokłej kury, nieraz kaczki, gęsi, kota, a nawet człowieka.

Czy zespół Slavic Monsters poradzi sobie z zaprojektowaniem tej postaci? — Jeszcze nad nią pracujemy — mówią. Okazuje się, że gry oparte na mitologiach interesują dziś setki milionów osób na świecie, nie tylko młodych użytkowników urządzeń mobilnych. Japońskie czy skandynawskie biją rekordy popularności. — Dlaczego my, Słowianie, mamy być gorsi — mówi Marek Maruszczak. — Oczywiście nasze stwory również chcemy nieco „spokemonizować”, aby były atrakcyjniejsze dla masowego odbiorcy. To pierwszy krok do poznania mitologii słowiańskiej. Pomysłodawca projektu podkreśla, że jest on kierowany również do potencjalnego turysty, który chciałby odwiedzić dany region. — Skoro jesteśmy krainą tysiąca jezior, to możemy słynąć ze stworzeń wodnych, np. brzeginek, wodników, rusałek czy utopców — przekonuje.

Czy sterowce powrócą na nasze niebo?

W Dywitach koło Olsztyna wiek temu istniała baza sterowców... Czy w przyszłości do naszego regionu powrócą te majestatyczne pojazdy powietrzne? Czy jest to możliwe? — My zaczynamy od drona, ale kto wie, jak to się potoczy... — swoje plany snuje Wojciech Siemak z Joint Peripherals, pomysłodawca hybrydowego statku drona, który ma się unosić za pomocą kopuły wypełnionej helem, lżejszym od powietrza.

Projektowany dron ma mieć długość około siedmiu metrów. Zespół, który nad nim pracuje, składa się z trzech osób. — Jestem studentem biofizyki molekularnej na Uniwersytecie Warszawskim, a pochodzę ze Szczytna — mówi Wojciech Siemak. Lotnictwem fascynuje się od dziecka. Później odkrył w sobie zainteresowania elektroniczne. Jego marzeniem jest zaprojektowanie drona bez wad typowych dla wirnikowców.

Taki pojazd nie potrzebowałby silnika do unoszenia się w powietrzu, wystarczyłyby gaz lżejszy od powietrza. Jednocześnie pojazd taki byłby bezpieczny dla samego użytkownika, jak i otoczenia. To bardzo ciche urządzenie miałoby sprawdzić się jako mobilny monitoring lub jako powietrzna reklama. Można by nim także realizować usługi fotograficzno-filmowe... — Teraz jesteśmy na etapie konstrukcji kadłuba — mówi pomysłodawca drona. — Silnik już jest gotowy. Ale to nie koniec marzeń i planów, bo w dalszej perspektywie marzy mu się, by sterowiec sięgnął stratosfery.


Pomogą zrozumieć zachowania klienta

Ci, którzy potrafi ą „rozgryźć” klienta, prędzej czy później osiągają sukces w biznesie. Andrzej Sadowski, Paweł Harajda, Jerzy Mackiewicz i Paweł Szczur z Olsztyna opracowali system badania zachowań klientów.

W ten sposób chcą poznać ich potrzeby, preferencje i gusta. — Od wielu lat wykorzystujemy w pracy internet i nowe technologie — mówi Andrzej Sadowski. — Te doświadczenia przekuwamy na rozwiązanie, które pomoże innym przedsiębiorcom. Dla przykładu, mając dostęp chociażby do statystyk wejść na daną stronę internetową, możemy sprawdzić, kto wchodzi na dany portal i ile czasu tam spędza. To informacje bardzo przydatne w biznesie. My takie dane chcemy sprawdzać w świecie realnym. Projekt powstał po to, aby przedsiębiorcy mogli mierzyć zachowania swoich klientów i sprawniej odpowiadali na potrzeby rynku. Na czym polega i jak działa system?

— Badanie opiera się na aktywności telefonów komórkowych — mówi Andrzej Sadowski. — Jesteśmy w stanie mierzyć wiele wskaźników, np. czas przebywania klienta w danym miejscu lub jego powracalność. Dzięki nim restauratorzy i właściciele sklepów mogą m.in. weryfikować prowadzony marketing, by nie wyrzucać pieniędzy na niepotrzebne działania. System opracowany przez Hello Again może badać zachowania klientów w restauracjach, obiektach sportowych, teatrach czy sklepach.

Przenoszą rajdy samochodowe na wyższy poziom

Piotr Chojnowski i Marek Dominiak to młodzi przedsiębiorcy z Olsztyna. Wspólnie opracowali innowacyjny pomysł związany z nową formą tworzenia relacji z imprez sportowych, wykorzystując... kibiców jako operatorów kamer. Stworzenie relacji z imprez takich jak rajdy samochodowe jest wyjątkowo trudne. Na tak dużych obszarach nawet bardzo profesjonalna ekipa napotyka spore problemy. — Wpadliśmy na pomysł, aby do tworzenia relacji wykorzystać kibiców, którzy stoją przy trasie — mówią Piotr Chojnowski i Marek Dominiak.

— Korzystając z aplikacji Rally Viewer, wspólnie nagrywają przejazdy rajdowych samochodów. Aplikacja, wykorzystując materiał video zebrany od wszystkich kibiców, generuje pełną i bardzo szczegółową relację. Wystarczy tylko zachęcić kibiców, aby nagrywali ujęcia z rajdu i dzielili się tym. Swój produkt chcą dedykować przede wszystkim jednak organizatorom rajdów. Korzystając z doświadczenia, udało im się zdiagnozować sporo powtarzających się problemów, które napotykają organizatorzy. Przykładem może być logistyka kibiców w czasie rajdów. Zwykła nawigacja GPS w wielu przypadkach nie zdaje egzaminu, bo prowadzi kibiców przez zamkniętą dla ruchu trasę rajdu. Aplikacja, którą opracowali, omija wszystkie zamknięte drogi i prowadzi do najciekawszych punktów widokowych przy trasie rajdu.

Punkty te są wcześniej profesjonalnie opisane i przedstawione kibicom — wiedzą oni czy jadą oglądać widowiskową hopę, czy sekcję trudnych technicznie zakrętów — nawet jeżeli tam wcześniej nigdy nie byli. Dzięki temu organizatorzy wiedzą, gdzie pojawi się większa liczba kibiców, a sponsorzy wiedzą, gdzie rozwieszać reklamy. Co więcej, wykorzystując GPS, są w stanie zlokalizować kibiców, którzy stoją w niedozwolonych lub niebezpiecznych miejscach na trasie. — Taka osoba otrzyma wiadomość na telefon z informacją o konieczności opuszczenia zajmowanego terenu — wyjaśniają. Wstępną wersję aplikacji testowali już podczas Rajdu Polski, jednej z eliminacji najważniejszego na świecie cyklu World Rally Championship.

— Kibice byli bardzo zainteresowani produktem i sami wysyłali nam e-maile, co jeszcze można by zrobić lepiej. A samą aplikację pobrała ekipa techniczna jednego z zawodników, który ścigał się w rajdzie — przyznają Marek i Piotr. Swojemu projektowi poświęcają wiele uwagi i własnych środków. W Rally Viewera zainwestowali już ponad 200 tys. złotych. — Dużym ułatwieniem jest dla nas to, że z bardzo dobrym wynikiem dostaliśmy się do platformy startowej „Hub of Talents” realizowanej przez Olsztyński Park Naukowo-Technologiczny — mówią. — Mamy do swojej dyspozycji nie tylko superbiuro, ale również księgową i pomoc prawną, bierzemy też udział w specjalnych szkoleniach. OPNT to dla nas bardzo przyjazne miejsce.

Przed rajdowym sezonom mamy bardzo intensywny okres, ale nasi programiści dostali zgodę od dyrektora na możliwość wykorzystania stanowisk pracy do późnych godzin nocnych. Jakie plany na najbliższy rok? Szukają inwestora, który wsparłby ich projekt. — Jesteśmy z Olsztyna i fajnie by było znaleźć kogoś, kto by się nami lokalnie zainteresował — mówią. — Teraz czeka nas mnóstwo pracy, bo nasza aplikacja w sezonie 2017 będzie oficjalnym narzędziem wykorzystywanym na wszystkich eliminacjach rajdowych mistrzostw Polski, które będą również odbywać się poza granicami naszego kraju.

Chcą okiełznać energię słoneczną

— Pracujemy nad innowacyjnym wymiennikiem ciepła, który pozyskiwałby energię słoneczną z całej powierzchni dachu — mówi Jakub Matysiak z Termdachu, student energetyki na UWM. Urządzenie będzie działało na zasadzie kolektora słonecznego, tyle że będzie niewidoczne dla oczu...

— Nasz produkt dedykujemy osobom budującym lub remontującym dachy domów jednorodzinnych czy hoteli, jak również klientom indywidualnym — zdradza zaangażowany w projekt Jakub Matysiak. — Dzięki innowacyjnemu wymiennikowi ciepła będzie można latem podgrzać wodę, redukując koszty, a zimą odmrozić wjazd do garażu czy zalegający śnieg na dachu.

We wnętrzu wymiennika znajduje się materiał absorbujący ciepło, który oddaje je długo jeszcze po zachodzie słońca. Jego przewagą nad tradycyjnymi kolektorami jest duża powierzchnia pozyskiwania energii oraz to, że byłby schowany, tym samym zachowywałby estetykę budynku.

Autobus elektryczny on-line

Filip Jankun opracował innowacyjny system informatyczny, który ułatwi codzienną eksploatację flot autobusów elektrycznych w europejskich miastach. — Jego celem jest wspomaganie operatorów komunikacji miejskiej i zapewnienie im optymalnego wykorzystania floty — mówi Filip Jankun z Warszawy, który tematem autobusów elektrycznych interesuje się od kilku lat.

Z Warmią i Mazurami wiążą go więzy rodzinne. W ramach realizowanego przez niego projektu ma powstać innowacyjne rozwiązanie informatyczne, które będzie instalowane na specjalnym komputerze montowanym w autobusie elektrycznym. Urządzenie to w czasie rzeczywistym będzie zbierało kluczowe dane o stanie pracy głównych systemów pojazdu: baterii trakcyjnej, silnika elektrycznego, ładowarki oraz komputera sterującego. — Zebranie danych pozwoli użytkownikom autobusów jeszcze bardziej przekonać się do tego środka transportu — mówi Filip Jankun.

Druk 3D najnowszej technologii

Piotr Kulicki wychował się w kampusie uniwersyteckim na olsztyńskim Kortowie. Przez pięć lat studiował mechatronikę na Politechnice Warszawskiej, a teraz pracuje nad unowocześnieniem druku 3D w technologii digital light processing. — Chciałem skonstruować taką drukarkę, więc zgłosiłem akces do platformy startowej „Hub of Talents” — mówi Piotr Kulicki, prezes spółki 3D Automation.

— Mam nadzieję, że mój pomysł na biznes się sprawdzi. Technologia, którą zamierza stosować na szeroką skalę, polega na warstwowym utwardzaniu płynnego fotopolimeru światłem UV generowanym przez projektor DLP. — To nowatorskie podejście do tematu drukarek w technologii 3D — mówi. — Powstałe w ten sposób elementy są dużo lepszej jakości od tych wytworzonych w najpopularniejszej dotychczas technologii druku FDM




2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5