List z Sofii

2025-10-05 09:54:12(ost. akt: 2025-10-05 09:55:36)

Autor zdjęcia: Wikipedia

Po tygodniowej służbowej wizycie niemal na końcu świata, czyli Filipinach, a przed wyjazdem do Gruzji jestem parę dni w Bułgarii. Piszę te słowa w kraju, który z jednej strony szczyci się 1300-letnią historią, a z drugiej jest jednym z trzech najmłodszych państw członkowskich Unii Europejskiej. W Bułgarii uczestniczę w międzynarodowej konferencji, na której zabieram głos na temat polityki imigracyjnej. Nie będę streszczał mojego wystąpienia, bo i tak wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, co mogę powiedzieć na ten temat. Generalnie, że UE tylko mówi o walce z nielegalną imigracją, ale w praktyce nie wykorzystuje skutecznych metod, które przed dwiema dekadami stosowała Australia, teraz stosują Stany Zjednoczone Ameryki oraz, uwaga, o paradoksie, muzułmańskie Iran oraz Pakistan, które tylko w tym roku wyrzuciły ponad milion (!) imigrantów – wyznawców Allaha!

Wróćmy jednak na Bałkany, do Bułgarii. Tu jedna zasadnicza uwaga: akurat ten kraj przyznaje się do bycia częścią Bałkanów w odróżnieniu od trzech innych krajów tego regionu: sąsiada, czyli Rumunii, oraz Słowenii i Chorwacji, które dumnie podkreślają, iż są częścią Europy Zachodniej, w czym ujawniają się w jakiejś mierze kompleksy tych narodów (zwłaszcza dwóch ostatnich).
Kraj, w którym jestem, jest światowym rekordzistą pod względem częstotliwości wyborów parlamentarnych: w ciągu trzech i pół roku elekcje miały tam miejsce aż... sześć razy i tylko polityczny cud sprawił, że nie doszło do siódmych. Pod tym względem Bułgarzy na głowę pobili Włochy sprzed półwiecza oraz Izrael, gdzie w ostatnim dziesięcioleciu wybory były niebywale często, ale nie aż tak, jak u naszego dalszego – i słowiańskiego przecież! – sąsiada.

W Sofii niby jest polityczny system parlamentarny, ale praktyka dowodzi, że w sytuacji permanentnych wyborów zdecydowanie rośnie rola prezydenta. A głową państwa jest tu już drugą kadencje generał lotnictwa Rumen Radew. Popierają go socjaliści, choć on sam jest politykiem bardzo niezależnym, potrafiącym skrytykować Unię Europejską i nie przyjąć amerykańskiej oferty kupna F-16. Nie dlatego, że prezydent tradycyjnie dość prorosyjskiego kraju (z historycznych względów: carska Rosja broniła i Bułgarów, i Serbów przed islamskim imperium ottomańskim) jest wyznawcą Putina, tylko dlatego, że brytyjsko-szwedzkie konsorcjum produkujące grippeny zaoferowało lepsze warunki dla pilotów, których przecież jeszcze niedawno generał Radew był szefem...

W Sofii jest dużo zimniej niż w Polsce, nie mówiąc o Brukseli. A skoro przy klimacie jesteśmy, to, niestety, jedno w tym sympatycznym narodzie się nie zmienia: bardzo dobry klimat dla korupcji. Bułgaria zajmuje według oficjalnych statystyk Unii Europejskiej pierwsze (!) miejsce wśród członków UE, jeśli chodzi o skalę korupcji. I nic się nie zmieniło od 2007 roku, gdy wstąpiła do Unii. Wciąż, bez przerwy, jest liderem tej niechlubnej tabeli. Czy to się w końcu zmieni? Tego życzę naszym dalszym słowiańskim sąsiadom. A czy w to wierzę? Cóż, oto jest pytanie...

Ryszard Czarnecki

2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B