Nowobogaccy
2025-09-13 22:30:14(ost. akt: 2025-09-13 22:33:13)
Unikam osób nowobogackich i bywania w ich domach. Nie czuję się wśród nich dobrze. Ale bywa i tak, że są sytuacje, gdy trzeba się gdzieś pojawić. Ostatnio jako osoba towarzysząca byłam z taką krótką wizytą. Nowoczesny dom, przystrzyżony trawnik bez jednego chwastu, stokrotki czy niepożądanej roślinki. Przed domem luksusowe auta. W tak zwanej willi nowoczesne meble ze szkła i metalu. Wszystko oczywiście błyszczało: marmury, szkło, złocone ramy, sprzęty najnowszej generacji i… brak książek. Dwa biegające psy, pani domu z naciągniętą skórą twarzy, odziana w strój marki, której szczerze nie znoszę – Guess, a którą prawdopodobnie uważała, niesłusznie, za luksusową, obwieszona nieładną biżuterią i rozmowa, która dotyczyła tylko jej: diety, gdzie była na wakacjach, z kim się widziała i jak ubolewa nad przaśnymi, ciemnymi, głupimi Polakami, którzy wybrali sutenera Karola Nawrockiego na prezydenta. Tak samo myśleli inni jej goście. Uświadomiłam sobie w pewnym momencie, że nie jestem w prawdziwym domu, ale jakby w galerii wystawowej. Ten dom nie był zbudowany i zaaranżowany dla domowników, on był stworzony z myślą o pojawiających się tam gościach, którzy mają być jego dekoracją. Wracając, pomyślałam sobie, że byłam w przestrzeni najczystszej formy nowobogactwa. I że to dobry temat na artykuł.
Co to jest ta nowobogackość?
W tym kontekście przypomniał mi się dom mojej znajomej Aurory Patti z Caltagirone na Sycylii, pochodzącej ze znakomitego rodu mediolańskiego, która wyszła za mąż za sycylijskiego arystokratę. Mieszkają oni w zabytkowej, nadszarpniętej zębem czasu, ogromnej kamienicy w centrum miasta. Wszystko w niej jest z epoki. Nawet łazienkowe baterie, wanny, kafle są z lat 30. Zebrane artefakty umieszczone w przeszklonych szafach i kredensach cieszą oko. Rodzina jednak nie używa na co dzień tych pomieszczeń. W domu pośród tych przepięknych komnat urządzili swoje własne mieszkanie. Ta wydzielona przez nich przestrzeń do życia to kilka skromnych pokoi, proste łazienki i kuchnia, która zdumiała mnie, ale zarazem zachwyciła: bez żadnych drogich sprzętów, niewielka, prosta, przejrzyście i wygodnie zaaranżowana. Sama właścicielka, bardzo piękna kobieta, ubrana w kaszmirowy, prosty sweter, bez sztucznych paznokci, z obrączką na palcu i starym zaręczynowym pierścionkiem, miła, kulturalna, gościnna, wykształcona, znająca trzy języki, była uosobieniem klasy, szyku, uprzejmości, które trudno zapomnieć. Dwa bogate domy, dwie kobiety w podobnym wieku. Obydwie zamożne, wykształcone, należące do lokalnych elit. A tak jednak różne… Jedna z nich, wpisana ostentacyjnie w scenariusz tzw. młodych pieniędzy, druga osadzona – bez żadnej przesady – w szeroko rozumianej kulturze wysokiej.
Co to jest ta nowobogackość, której pojęciem bliskoznacznym jest parweniuszostwo? To nie tylko, jak na ogół sądzi się, nagły awans finansowy, wzbogacenie się, znalezienie się wśród osób zamożnych. To przede wszystkim styl życia, sposób myślenia, a nawet sposób podchodzenia do swojej cielesności. To zjawisko, które łatwo dostrzec, ale trudniej zrozumieć. Bo przecież nie chodzi tu tylko o pieniądze, lecz też o to, jak się nimi posługuje, jak z nich się korzysta, jaką rangę im się nadaje i jak one wpływają na wyznawane wartości. Poza tym z moich obserwacji wynika, że często nowobogackimi stają się ludzie, którzy są inteligencją w pierwszym pokoleniu, nierzadko też i w drugim. Często mają oni świadomość tego potencjalnego niebezpieczeństwa – nie chcą wyglądać lub nie chcą zachowywać się jak nowobogaccy, lecz jednak w różnych okolicznościach, mimo tych starań, wychodzą ich mankamenty w formie nowobogackich przeświadczeń. Kiedyś kolega, świetnie wykształcony, który odwiedził mnie w moim nowym domu, widząc, że nie mam w kuchni maszyny do zmywania naczyń, zakpił, mówiąc: „Co to za dom, w którym nie ma zmywarki”. Uwaga, mimo arogancji, była przydatna, bo kupiłam ją w końcu. Podobnie było z ekspresem do kawy. Ileż to osób okazało swe zdumienie, gdy na moje klasyczne pytanie: „Kawa czy herbata?” prosili: „Kawa z ekspresu”, a ja odpowiadałam, że ekspresu nie mam. I nie mam do dziś.
Gesty, które zdradzają
Nowobogackich można poznać dość szybko. Są najbardziej rozpoznawalni po swoich gestach. Kilka wymienię. Pierwszym z nich jest ubranie, które musi być drogie, a logotypy muszą być na pierwszym planie. Czytałam niegdyś o osobie, która nie mając wyłącznie markowej odzieży, dodatkowo kupowała w tak zwanych ciucholandach ubrania dla… metek, które potem doszywała do swoich, aby uchodzić za osobę otoczoną luksusem, która posiada jedynie markowe rzeczy. Ubrania są też zwykle w widocznych, krzykliwych kolorach. Do tego dużo przesadnych dodatków. Wszystko powinno być na czasie, a więc modne. Ubranie kogoś takiego nie podkreśla już osobowości czy naturalnej urody, ale przede wszystkim woła: „Stać mnie na to!”. Taki gest próżności niestety pokazuje, że wartość człowieka redukuje się w takich przypadkach do wartości metki z noszonego ubrania czy gadżetu. Drugim znakiem są luksusowe samochody, które nie tyle są środkiem transportu, ale mam wrażenie, że ich marka to taki nowy herb rodowy. Samochód ma nie tyle nas wozić, ale imponować innym i podkreślać nasz status. Z etycznego punktu widzenia taka postawa to pycha. Mam 22-letniego citroena. To moje ulubione autko. Ileż razy słyszałam od skądinąd zacnych osób, że jeżdżę „złomem” i „trupem”. Nawet na konferencji naukowej pewien były rektor znanego uniwersytetu w Polsce powiedział mi wprost: „Nie godzi się, abyś czymś takim jeździła”. Owszem, w końcu przekonano mnie do zakupu bardziej bezpiecznego auta i słusznie, choć nadal lubię jeździć moim „klasykiem”. Jakoś pasujemy do siebie.
Kolejny przejaw nowobogactwa to oczywiście egzotyczne podróże relacjonowane w mediach społecznościowych. Podróż staje się dekoracją dla autoprezentacji. Odnoszę wrażenie, że często pewni ludzie podróżują gdzieś nie z chęci zwiedzenia danego miejsca, ale dla nagrania rolki i puszczenia w publiczny obieg albumu ze zdjęciami.
No i oczywiście wnętrza domu czy biura urządzone z przepychem i zadęciem. Dom, zamiast być miłym, ciepłym, pięknym, autentycznym schronieniem i azylem, wyrażającym indywidualność, staje się katalogiem luksusowych mebli, których zakup polecił dekorator wnętrz. W takim domu często nie ma starych, rodzinnych mebli, książek, pamiątek czy zdjęć w zwykłych oprawkach, ale za to musi być bijący po oczach przepych. Sprzęty są faktycznie drogie i każdy z nich może i nawet jest ciekawy czy ładny, ale ich kumulacja nastawiona na efekt mnie osobiście przytłacza.
I kolejna manifestacja nowobogackich: demonstracyjne wydawanie pieniędzy. Opłacanie rachunków za wszystkich, kupowanie zbyt drogich prezentów. Na pozór hojność, w istocie budowanie zależności i pokaz mocy, zamożności, statusu. Nigdy nie zapomnę tego, jak w podstawówce na zebraniach klasowym mojego dziecka pewien znany, lokalny, już śp. notabl wyciągał ogromny plik pieniędzy, aby rzucić ostentacyjnie nauczycielce za wycieczkę czy za inne wydatki córki, dodając: „Reszty nie trzeba”.
Mentalność nowobogacka
Nowobogackość nie kończy się na gestach. To także mentalność, sposób myślenia, w którym dawny system wartości zostaje odrzucony. W jego miejsce zaś pojawia się przekonanie, że wszystko wolno, a każdy sam tworzy swoje zasady. I tak często przekonania moralne, tradycja, religia czy rodzinne obyczaje jawią się jako przeżytek, anachronizm, coś wstydliwego. Pan Piotr Baczewski, obecny pełnomocnik ds. seniorów oraz mniejszości etnicznych i narodowych wojewody mazursko-warmińskiego, zebrał ogromną liczbę religijnych artefaktów, i chwała mu za to, które umieścił w kaplicy Domu Seniora w Worynach, którym zarządza. Wielu z tych obrazów już nikt nie chciał, bo nie pasowały do nowobogackich wnętrz lub właściciele się po prostu ich wstydzili albo rezygnowali z wiary.
Współcześni badacze piszą też o tak zwanych luksusowych przekonaniach. Podobnie jak dawniej złoty szwajcarski zegarek, dziś deklarowanie skrajnie nowoczesnych poglądów może być symbolem statusu. Czyż nie ma w społecznym obiegu opinii, że wyborcy koalicji 13 grudnia są lepsi, inteligentniejsi, bardziej świadomi, a wyborcy Karola Nawrockiego to zacofani twardogłowi? Nowobogaccy z reguły nie głosują na polityków o konserwatywnych poglądach. Warto zauważyć, że jak twierdzi psycholog Agata Gąsiorowska, nowobogaccy przypisują swój sukces, pozycję, poglądy wyłącznie własnym zdolnościom, a to staje się ich legitymacją, która w konsekwencji usprawiedliwia relatywizm i pychę. Aczkolwiek uważam, że w praktyce to często jedynie prestiżowa deklaracja, bo przyglądając się bliżej temu modnemu, dominującemu obecnie lewicowo-liberalnemu światopoglądowi, widzi się całą jego mizerię oderwaną od rzeczywistości. Wspomniana osoba, którą poznałam, miała wytatuowaną na nadgarstku małą błyskawicę jako wyraz aprobaty dla aborcji, która „jest prawem człowieka”. Sama bezdzietna, twierdzi, że dzieci mieć nie chce, zakochała się w swych dwóch psach. A ja jednak w to nie wierzę…
Ciało jako rekwizyt
Człowiek to też ciało. Ubranie, makijaż, fryzura, zabiegi medycyny estetycznej – wszystko to podporządkowane jest logice statusu. Kto zna celebrytkę o nazwisku Małgorzata Rozenek, to wie, o czym mówię. Ciało w tej logice staje się projektem inwestycyjnym; trzeba w nie włożyć pieniądze, by wyglądało jak luksusowy produkt, drogo opakowany. Bycie fit to nie troska o zdrowie, lecz dziś już symbol przynależności do klasy „wyższej”. Z etycznego punktu widzenia mamy tu do czynienia z uprzedmiotowieniem własnej cielesności. Człowiek traktuje ciało jak towar, którym chwali się, gloryfikując je. Ale to, warto o tym pamiętać, nieuchronnie prowadzi do autoalienacji, bowiem takie osoby stają się więźniami kreacji własnego wizerunku.
Etyczny wymiar
W każdym z tych trzech wymiarów: gestów, mentalności i cielesności problemem nie są same pieniądze. Bogactwo i pieniądze same w sobie nie są czymś złym. Problem pojawia się wtedy, gdy pieniądze jako cel przysłaniają wszystko inne, co nie daje się spieniężyć, lub gdy za nie chce się kupić coś, czego tak naprawdę kupić nie można. A nie można kupić autentyczności, klasy, kultury, umiaru, hojności, szacunku, talentu, pokory, prawdziwej przyjaźni czy miłości.
Nowobogackość to ostrzeżenie dla wszystkich, że apoteozowanie pieniędzy i zdobywanie wyłącznie dzięki nim wysokiego statusu prowadzi tak naprawdę do pustki duchowej, powierzchowności relacji, utraty autentycznej tożsamości, uzależnienia od opinii innych, kruchości osiągniętej pozycji, wpadnięcia w sidła luksusu, społecznej izolacji, zagubienia godności. Dojrzałe bogactwo idzie przecież inną drogą. Łączy sukces materialny z odpowiedzialnością, kulturą, prawdziwą troską o innych, empatią, naturalnością, brakiem ostentacji. Prawdziwe bogactwo zaczyna się bowiem nie na bankowym koncie, ale w duszy człowieka.
Nowobogackość to ostrzeżenie dla wszystkich, że apoteozowanie pieniędzy i zdobywanie wyłącznie dzięki nim wysokiego statusu prowadzi tak naprawdę do pustki duchowej, powierzchowności relacji, utraty autentycznej tożsamości, uzależnienia od opinii innych, kruchości osiągniętej pozycji, wpadnięcia w sidła luksusu, społecznej izolacji, zagubienia godności. Dojrzałe bogactwo idzie przecież inną drogą. Łączy sukces materialny z odpowiedzialnością, kulturą, prawdziwą troską o innych, empatią, naturalnością, brakiem ostentacji. Prawdziwe bogactwo zaczyna się bowiem nie na bankowym koncie, ale w duszy człowieka.
Zdzisława Kobylińska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez