Kosz wciąż za siatką
2025-09-13 22:02:47(ost. akt: 2025-09-13 22:03:57)
Koszykarskie mistrzostwa Europy obfitowały w sensacje, bo wyeliminowanie mistrza Europy – Hiszpanii, wicemistrza Starego Kontynentu – Francji oraz utytułowanej i zawsze silnej Serbii, i to jeszcze w przedćwierćfinałowej fazie, było czymś, czego na pewno eksperci się nie spodziewali. Biało-Czerwoni w walce o powtórzenie sukcesu sprzed dwóch lat, czyli o awans do pierwszej czwórki ME, przegrali z niepokonaną wcześniej na tym turnieju Turcją.
Może i jest niedosyt, ale jako fan statystyki sportowej przypomnę, że na sytuację, w której dwa razy pod rząd nasza reprezentacja wchodzi do ćwierćfinałowej fazy mistrzostw Starego Kontynentu, czekaliśmy… niewiele mniej niż pół wieku! Ostatni raz taka sytuacja zdarzyła się w latach 1979 i 1981. To pokazuje jednak, że ani sensacyjna pierwsza ósemka w mistrzostwach świata, ani czwarte miejsce w 2023 roku nie były efektem niebywałego szczęścia i niesłychanego splotu okoliczności. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że polska koszykówka musi jeszcze sporo dokonać, aby zdetronizować naszą siatkówkę jako najbardziej medalodajny sport zespołowy w naszym kraju.
Właśnie zaczynają się siatkarskie mistrzostwa świata mężczyzn i niedosytem będzie brak Biało-Czerwonych w finale. Tak, tak, nie chodzi tu tylko o wysokie stawianie poprzeczki, ale także o dobrą pamięć: z ostatnich trzech siatkarskich mundiali nasza reprezentacja wracała dwukrotnie jako mistrz świata (2014, 2018), a raz jako wicemistrz (ostatnie MŚ w roku 2022 w Polsce).
Nasze siatkarki nie chcą być gorsze od siatkarzy, ale uparcie zatrzymują się na ćwierćfinałach największych imprez. Tak dwukrotnie było z mistrzostwami świata, ale też raz w mistrzostwach Europy i raz na igrzyskach olimpijskich. Trochę to, prawdę mówiąc, przypomina właśnie… siatkarzy, którzy przecież też cztery razy pod rząd oblizywali się medalowym smakiem, odpadając w jednej czwartej finału na IO w Pekinie (2008), Londynie (2012), Rio de Janeiro (2016) i Tokio (oficjalnie 2020, a w praktyce, ze względu na pandemie, 2021). No i w końcu w Paryżu przyszło finałowe, srebrne przełamanie. Tego należy życzyć naszym dziewczynom.
Nasze siatkarki nie chcą być gorsze od siatkarzy, ale uparcie zatrzymują się na ćwierćfinałach największych imprez. Tak dwukrotnie było z mistrzostwami świata, ale też raz w mistrzostwach Europy i raz na igrzyskach olimpijskich. Trochę to, prawdę mówiąc, przypomina właśnie… siatkarzy, którzy przecież też cztery razy pod rząd oblizywali się medalowym smakiem, odpadając w jednej czwartej finału na IO w Pekinie (2008), Londynie (2012), Rio de Janeiro (2016) i Tokio (oficjalnie 2020, a w praktyce, ze względu na pandemie, 2021). No i w końcu w Paryżu przyszło finałowe, srebrne przełamanie. Tego należy życzyć naszym dziewczynom.
Inna sprawa, że nie rozumiem za bardzo rozstawienia na siatkarskim mundialu kobiet, gdzie trzecia drużyna w rankingi FIVB, czyli Polska, zespół, który trzy razy pod rząd (2023, 2024, 2025) zdobywał brązowe medale Ligi Narodów, już w ćwierćfinale trafia na numer 1 w rankingu, czyli Italię, będącą skądinąd być może najlepszą reprezentacją w historii kobiecej piłki siatkowej.
Reasumując: żegnaj, koszykarska Rygo, witaj, siatkarska Manilo…
Ryszard Czarnecki
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez