Nowy - a raczej nowa - premier z Kijowa

2025-07-19 22:34:12(ost. akt: 2025-07-19 22:38:15)

Autor zdjęcia: PAP/DSNS Ukraina

Ukraina będzie miała nowego premiera. Dotychczasowy Denys Szmyhal podał się do dymisji. Jednak i tak został rekordzistą, bo jeszcze nigdy nasz wschodni sąsiad nie miał szefa rządu, który urzędowałby aż pięć lat. Rotacje na tym stanowisku w Kijowie może nie były tak częste, jak we Włoszech w latach 60. i 70., ale premierowska ukraińska karuzela była dość żwawa.

Na odchodnym już ekspremier wytargował dla siebie - albo z góry założono, że będzie to dla niego „nagroda pocieszenia - tekę ministra obrony. Dotychczasowy „minister od wojny" Rustem Umierow ma zostać ambasadorem w USA, a więc strategicznym dla Ukraińców państwie.

Następczynią Szmyhala ma być jego... zastępczyni. Dotychczasowa wicepremier i minister gospodarki Iryna Swirydynowa jest przykładem na to, jak wiele jest na najwyższych stanowiskach państwowych, ale także w administracji lokalnej i armii ludzi z typowymi rosyjskimi nazwiskami. Liczy się jednak tożsamość narodowa, a nie nazwisko czy nawet język. Co do tego ostatniego, nie ma co ukrywać, że wciąż wielu Ukraińców, także tych, którzy deklarują się jako wrogowie Rosji, między sobą posługuje się językiem Putina.

Nowa pani premier nie będzie pierwszą kobietą w historii tego kraju, która jest szefem rządu. Pierwszą była Julia Tymoszenko, liderka partii „Batkiwszczyna” (czyli "Ojczyzna"), która najpierw w różny sposób zgromadziła wielki majątek, potem poszła do polityki. Po przegraniu wyborów prezydenckich z Wiktorem Janukowyczem siedziała w więzieniu z powodu - czy pod pretekstem - korupcji.

Charakterystyczne i jednak smutne, że główną zaletą nowej „premierki” (cóż to za dziwaczne słowo - nie zamierzam z niego korzystać w przyszłości, chyba że w ironicznym kontekście!), podkreślanej w mediach za naszą wschodnią granicą, ale także przez ekspertów i to przyjaznych wobec Kijowa jest to, że... nie ma żadnego postępowania korupcyjnego! Inaczej niż choćby jej kolega z rządu wicepremier Oleksij Czernyszow, którego prezydent Zełeński od dłuższego czasu pchał na funkcję szefa rządu, a który jak się oficjalnie okazało ma sprawę w związku z korupcją. Do tego stopnia jest to poważna afera, że Czernyszow bał się wrócić na Ukrainę z zagranicy, gdzie był służbowo i mocno wydłużył sobie tam pobyt. Jak widać ukraińska klasa polityczna jest... specyficzna. Tyle, że to potem wykorzystują Rosjanie i w propagandzie wewnętrznej i - co gorsza! - grając dość skutecznie kartą korupcji na Ukrainie wobec Zachodu.

To doprawdy zadziwiające, a z drugiej strony żenujące, że mniej się mówi o - zapewne autentycznych - kompetencjach przyszłej szefowej rządu w Kijowie, za to podkreśla się wszem i wobec, że akurat ona nie ma korupcyjnego trupa w szafie. Niestety, pokazuje to, że jest to powszechna plaga nie tylko na średnich, ale też najwyższych szczeblach władzy na Ukrainie. I niewiele wskazuje, żeby się to w przewidywalnym czasie zmieniło.

Ryszard Czarnecki

2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B