Trump pyta o dokumenty

Poprzedni tekst rozpocząłem od politycznego rozwodu pomiędzy najbogatszym człowiekiem świata a najpotężniejszym politykiem świata (przynajmniej tego demokratycznego). Sprawa w kolejnych dniach jeszcze eskalowała, aby doprowadzić do pojednawczych gestów ze strony Muska. Zobaczymy, jak potoczy się dalej.

Obecnie Amerykanie żyją zamieszkami w Los Angeles. Są one efektem polityki Trumpa organizowania łapanek na nieudokumentowanych imigrantów. Łapanki spowodowały protesty. Te przybrały szybko gwałtowną formę, ale wydawało się, że władze miejskie i stanowe je kontrolują. W tym momencie prezydent Trump postanowił sfederalizować Gwardię Narodową i wysłać jej oddziały przeciwko demonstrantom. To tylko podgrzało emocje i doprowadziło do eskalacji przemocy. Władze Los Angeles wprowadziły godzinę policyjną, a gubernator Kalifornii chce podważyć decyzje Trumpa w sądzie. Gavin Newsom, bo o nim mowa, jest uważany za jednego z faworytów do stanięcia po stronie demokratów w prezydenckim wyścigu w 2028 roku. Sam nie jest raczej radykałem. Stara się moderować stanowisko swojej partii. W sprawie wysłania Gwardii Narodowej wybrał jednak ścieżkę konfrontacji z Trumpem.

Sprawa jest istotna i złożona. Brak kontroli nad migracją był obok drożyzny filarem kampanii wyborczej Trumpa. Kampanii zwycięskiej. Przy czym sam kandydat więcej emocji przywiązywał właśnie do tematu migracji. Nie bez przyczyny. W przedostatnim roku prezydentury Bidena liczba nieudokumentowanych przekroczeń granicy przybrała rekordowe rozmiary. Nawet największe amerykańskie metropolie nie były w stanie zintegrować tak dużej rzeszy ludzi. A mówimy o państwie, gdzie będąc formalnie „nielegalnym migrantem”, płaci się podatki, posyła dzieci do szkoły, legitymuje się prawem jazdy i w ogóle toczy się życie niewiele różniące się od życia regularnego obywatela. Państwo zazwyczaj nie pyta cię o papiery. Jak widać, do czasu.

Marcin Kulasek, minister nauki i szkolnictwa wyższego