Życie jako dzieło sztuki

2025-03-30 11:46:09(ost. akt: 2025-03-30 11:50:59)

Autor zdjęcia: pixabay

Nie tak dawno byłam w Poznaniu, aby obejrzeć wystawę obrazów Józefa Chełmońskiego, która jest dużym wydarzeniem artystycznym w Polsce. Przy okazji odwiedziłam mojego kuzyna Przemysława Kaleńskiego, również znakomitego malarza, który pokazał mi swoje prace. Pożałowałam, że nie mam takich zdolności twórczych, że ten przywilej mają tylko nieliczni. Tym niemniej znów pojawiła się ta sama myśl, która od dawna chodzi mi po głowie, że jednak każdy człowiek może stworzyć dzieło sztuki. Dzieło, którego materią będzie… jego własne życie.
Ludzie, na szczęście, na ogół pragną zmieniać swoje życie na lepsze. Dlaczego więc nie uczynić z tej chęci zmiany okazji do tego, aby nadać swojemu życiu charakter dzieła: moralnego, intelektualnego, estetycznego? Obecny czas Wielkiego Postu dla katolików (dla niekatolików także) może być właśnie tą znakomitą przestrzenią, aby ten twórczy proces kreacji własnego dzieła rozpocząć już teraz.

Wiedza to banalna – „ludzie żyją różnie”. Oczywiście. Tak jest, było i będzie. Zależy to od wielu rozmaitych okoliczności, predyspozycji, warunków i chęci. Kwestie materialne w tym wypadku są drugorzędne, bo często ci, którzy żyją dostatnio, jeszcze bardziej narzekają i bywają nieszczęśliwi. Wszyscy jednak mają sprezentowany od Stwórcy ten sam dar – mają życie do przeżycia. I tu rodzi się zachęta i zaproszenie. A może warto z tego życia (spróbować przynajmniej) uczynić moje własne osobiste dzieło sztuki, a konkretniej dzieło życia, którego wdzięcznym tworzywem będzie ono samo? Bo przecież każdy to może zrobić. Tu i teraz. Trzeba tylko chcieć zrozumieć istotę tej propozycji.

Zacząć należy, jak robi to artysta, od szkicu, zarysu, planu tego, co chce się osiągnąć. Każdy będzie miał swoją własną koncepcje, ponieważ każde prawdziwe dzieło jest oryginalne. W przygotowanym planie powinny jednak pojawić się dwa obowiązkowe punkty: to, co powinno zrobić się dla swojego wnętrza, a więc dla duszy, i to, co jest istotne dla ciała. Dwa różne obszary, ale bardzo ze sobą współgrające, tworzące integralną całość, jaką jest indywidualne życie człowieka.

Dusza ciało porusza

Tego sformułowania Arystotelesa nie boję się użyć właśnie w kontekście rozpoczęcia pracy nad własną duszą, w której trzeba zrobić porządek. Dusza, a zatem używając skrótu myślowego i rozumiejąc to pojęcie szerzej, niż tradycja na to pozwala, ma ogromne znaczenie dla naszego bytowania. Bez niej przecież stajemy się martwi. Analogicznie rzecz ujmując, bez dobrze uporządkowanej duszy to, co na zewnątrz nas, będzie zawsze funkcjonowało kiepsko. Dusza zatem, a więc nasze wnętrze, musi być także poddana kilku zabiegom oczyszczająco-regenerująco-witalizującym, aby duszę odświeżyć, a nawet może dokonać w jej obszarze kilku zasadniczych zmian. Trzeba więc zacząć od zrobienia sobie porządnego rachunku sumienia, od refleksji nad własnym życiem, czynami i kierunkami działań. Przyjrzeć się sobie, dokonać retrospekcji, zobaczyć, co źle albo wcale nie funkcjonuje. To podstawa – stanąć w prawdzie wobec siebie. Rachunek sumienia, zwłaszcza gdy praktykuje się go codziennie, ma zdumiewającą moc przemieniania człowieka. Trzeba bowiem zdać sobie sprawę z tego, czy nie ma we mnie najgorszych z gorszących wad i grzechów: pychy, zawiści, nienawiści, życzenia innym źle, zazdrości, chciwości, obłudy, oczerniania. Jeśli ich się nie pozbędziemy, to nie ma co marzyć o tym, że nasze życie stanie się kiedykolwiek dziełem. Będzie co najwyżej paskudną karykaturą prawdziwego życia, do jakiego Bóg nas powołał. Gdy uświadomimy sobie, co nam najbardziej dolega, to powinniśmy to zanieść do konfesjonału, prosząc Boga o siły do wyrugowania tych nieprawości i do poprawy. Potem trzeba byłoby, jeśli się da, zadośćuczynić, aby mieć czyste konto. Mając już je, można podjąć kilka kroków, które umocnią nas na nowej drodze, otworzą nas na nowe obszary przepięknego świata duchowego. Trzeba zatem wejść w regularne życie modlitewne, które może być na początek skromne, ale musi być systematyczne, w regularne uczestnictwo we mszy świętej wraz z komunią świętą, dobrze jest też podjąć adorację. Jeśli nie Najświętszego Sakramentu w kościele, to krzyża czy ikony w domu. Przynajmniej 15 minut dziennie. Te praktyki rozświetlą nasze życie, umocnią je, zbudują jego strukturę, dodadzą mu lekkości, ponieważ nie będziemy już sami.

Warto też przyjrzeć się naszym relacjom, ponieważ niektóre z nich potrafią bardzo mocno zatruwać wnętrze człowieka. Ludzie doskonale wiedzą, które ze związków im szkodzą, problem w tym, że nie potrafią, nie chcą z jakichś im wiadomych powodów zrezygnować z nich. Tymczasem trzeba to zrobić. Czasami ewolucyjnie, czasami jednym cięciem. Dobrze jest pomyśleć sobie, że poszerzam w ten sposób przestrzeń wokół siebie dla innych wartościowych osób, które nie będą mnie niszczyć, oceniać lub mnie deprecjonować.

Należy też, jeśli używa się mediów społecznościowych, blokować osoby moralnie złe, które nas nie akceptują, których słowa są agresywne, które odbierają spokój. Nie ma obowiązku mieć w sferze swojego profilu ludzi, których intencje są podłe i którzy karmią się nienawiścią. Wiele osób traci wewnętrzny spokój, tylko czytając wpisy takich „znajomych”.

Dla zdrowia i piękna duszy pomocne jest także życie w obrębie, przynajmniej ogólnie, zarysowanego planu. Warto wyznaczać sobie cele, zadania na dzień, na tydzień czy nawet dalej. To dyscyplinuje, buduje autonomię, poczucie sprawczości, panowania nad swoim życiem. Niweluje też lenistwo, prokrastynację, marnowanie czasu.

Dusza człowieka, aby była piękna, musi być też ufundowana na kulturze. Kultura to fundament, na którym można wiele zbudować. A zatem kultura bycia, uprzejme, miłe, taktowne odnoszenie się do innych czy język pozbawiony wulgaryzmów. Ale kultura to też nasycanie się pięknem otaczającego nas świata, bogactwem szeroko rozumianej sztuki, głębokich lektur, także duchowych, w tym stałej lektury Biblii, bywania na wartościowych wydarzeniach, obracania się w kręgu interesujących i kulturalnych osób, pamiętając o jakże prawdziwym polskim przysłowiu: „Z kim przystajesz, takim się stajesz”.

Człowiek kultury to też ten, który dąży do stałego poszerzania swej wiedzy, który dba o intelekt. Dusza potrzebuje pokarmu dla intelektu, nie może sycić się byle papką nie wiadomo przez kogo przygotowaną, którą łyka się bezmyślnie. Wiedza jest tak potężnym instrumentem życia człowieka, że mówiono: „Scientia potentia est”, czyli „Wiedza to władza”, choć bywa też obecnie, że władza to raczej manipulacja, a więc wiedza użyta do złego. Nie o takiej wiedzy jednak piszę. Trzeba zatem wciąż uczyć się, poszerzać swoje widzenie świata, jego ogląd, budować spójny światopogląd poprzez słuchanie ciekawych wykładów, czytanie wartościowych książek, obcowanie z wielkimi dziełami kultury. Jednak ograniczając przy tym zdobywanie tysiąca nowych, a zwykle bezużytecznych informacji. W tej dziedzinie dominikanin o. Krzysztof Pałys proponuje dietę niskoinformacyjną, czyli odłączenie się od sieci, rozsądne korzystanie z internetu, który zabija czas i nas. Jeśli będziemy trzymać się tych wskazówek, to nie ma takiej możliwości, aby nasza dusza nie wypiękniała.

W zdrowym ciele zdrowy duch

Ciało jest często przez człowieka zaniedbywane, ponieważ człowiek utożsamia się ze swoim ciałem i wydaje mu się, że jako jego pan może z nim robić to, co mu się żywnie podoba. Tymczasem ciało źle traktowane bardzo szybko się odzywa, prosząc o zainteresowanie i troskę. Mimo ilości i dostępności jedzenia nasze ciała często są źle odżywione i przekarmione. Jeść mniej i lepiej, a nie dużo i źle. Do tego trzeba dołożyć solidną porcję ruchu wedle upodobań. Wówczas nasza powierzchowność będzie z dnia na dzień pięknieć. Ale i oprócz urody podziękuje nam także umysł, ponieważ, jak mawiał Seneka, „obfite pożywienie hamuje bystrość umysłu”, a nasz intelekt bardzo tego nie chce.

Piękno ciała lubi także piękną oprawę. Skromne, ale gustowne ubranie, biżuteria, makijaż, ogólne zadbanie, schludność, czystość, która na człowieku lśni. Bardzo lubię taką starożytną mądrość: „In medio stat virtus” („Cnota polega na umiarze”). Ta maksyma odnosi się zarówno do życia moralnego, jak i do praktycznego wymiaru bytowania człowieka. Umiar w jedzeniu, ubieraniu się, gromadzeniu rzeczy, relacji, ludzi, których zwie się przyjaciółmi, w zdobywaniu informacji.

Niezwykle ważny jest również umiar w przestrzeni domu, w którym żyjemy. Jeśli jest w nim prostota, ład, rzeczy są na swoim miejscu, to z pewnością łatwiej będzie zachować nam także wewnętrzny ład. W takim domu czujemy się po prostu świetnie. Porządek i czystość w domu mają swoje znaczenie nie do przecenienia. Psychologia podpowiada, że porządek w sobie warto zacząć od porządnie pościelonego łóżka rano. Trudno jednak zachować porządek, jeśli przedmiotów w obiegu jest za dużo, jeśli nie są schowane. Wszystkie na zewnątrz wprowadzają chaos. Często ludzie nie wiedzą, że są rozdrażnieni z powodu ogromnej, przytłaczającej ilości, często bezużytecznych rzeczy, które nie są umieszczane w zakrytych szafkach. Zasada im mniej, tym lepiej w komponowaniu wnętrza naprawdę się sprawdza, czyniąc je estetycznym, pięknym, gustownym, z klasą. Eksponujmy tylko te artefakty, które są faktycznie wyjątkowe, cenne, także w sensie sentymentalnej wartości, natomiast pozbywajmy się tych tandetnych, zbędnych durnostojek i łapaczy kurzu, które nie tylko zaśmiecają naszą przestrzeń, ale także mają negatywny wpływ na nasze samopoczucie. Minimalizm zaczął powoli przebijać się do świadomości przeciętnego człowieka, ale wdrożenie go w pełni nie jest łatwe, gdyż w naszej kulturze, wyrastającej z peerelowskiej biedy, przydasie wciąż mają się dobrze. Pewien postęp jednak widać. Wiele osób już nie epatuje ogromem rzeczy, kuchnie i salony stają się przejrzyste, unika się wyrazistych logo, nie eksponuje się metek znanych marek, nie pokazuje się całemu światu ilości posiadanych pieniędzy, gdyż jest to wyraz złego gustu. Prostota, skromność, harmonia, dobrej jakości pojedyncze rzeczy zamiast dziesiątków jarmarczno-cepeliowskich świecidełek to dobry przepis na uczynienie ze swej przestrzeni małego dzieła sztuki aranżacji wnętrza, w którym będziemy się znakomicie czuli. Oczywiście są też takie osoby, które kochają nadmiar we wszystkim. Szanuję ten wybór, ale osobiście go nie podzielam.

W życiu człowieka umiar jest najlepszym nauczycielem. Umiarkowanie to jedna z czterech cnót kardynalnych, a więc tych, które sprawiają, że nasze życie moralne, społeczne, ale też nasza codzienność stają się prostsze, harmonijne, transparentne, koherentne, zintegrowane. A te atrybuty należą do kanonu piękna: estetycznego, moralnego i stanowią też o wartości naszego istnienia. Dobrze jest zatem o tym pamiętać, wcielając je w swój życiowy krwiobieg, aby z naszego życia wykreować autentyczne dzieło na miarę kunsztu artystycznego wielkich artystów, do grona których możemy wejść poprzez własną pracę nad samym sobą i swoją życiową przestrzenią.

Zdzisława Kobylińska

2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B