Jakub Szymański: Tylko niebo jest limitem
2025-02-09 15:30:10(ost. akt: 2025-02-09 15:33:16)
Lekkoatletyka\\\ Bieg Jakuba Szymańskiego, który wynikiem 7,39 poprawił rekord Polski w biegu na 60 m przez płotki, był ozdobą mityngu Orlen Cup w Łodzi. W konkursie pchnięcia kulą zwyciężył Konrad Bukowiecki (AZS UWM Olsztyn), uzyskując 20,95 m.
Szymański poprawił swoje dotychczasowe osiągnięcie z tego sezonu. W styczniu 22-latek podczas zawodów w Luksemburgu uzyskał 7,41. W sobotę w eliminacyjnym biegu uzyskał 7,43, a finale "urwał" z tego jeszcze o 0,04. Rezultat 7,39 jest najlepszym wynikiem w Europie w tym stuleciu.
— Tylko niebo jest limitem. Nie ma obecnie dla mnie granic. Na razie cieszę się z tego, co jest. Czuję się bardzo mocny w hali, przemocny, dlatego mówię, że jestem w stanie rywalizować z najlepszym na świecie Grantem Hollowayem. Niech teraz on się zastanawia, jak mnie pokonać, bo wątpię, że raptem wyskoczy z wynikiem poniżej 7,30 i w okolicach własnego halowego rekordu świata (7,27 - PAP) — powiedział po biegu Szymański.
Rekordzista Polski ocenił, że będzie się z Amerykaninem "ciąć w okolicach 7,35". Szymański celuje w medale zarówno halowych mistrzostw Europy, jak i świata, które odbędą się w marcu.
— Tak planuję zrobić. Niech ludzie dmuchają w balonik albo i nie. Co będą pisać dziennikarze czy inni ludzie, mnie nie rusza. Wiadomo, że na hali jestem bardzo pewny siebie — dodał Szymański, który pytany przez PAP o rywalizację z Hollowayem powiedział, że dla Amerykanina będzie to nowe doświadczenie.
— Wydaje mi się, że nie podejdzie to moich wyników obojętnie. Ja nie mam nic do stracenia. To on jest tym najlepszym. Dopiero gdy zacznę go regularnie pokonywać, co nie wiem kiedy przyjdzie, choć mam nadzieję, że w tym sezonie, to obaj będziemy mieli w środku obciążenie psychiczne. Na razie to jest na tej - delikatnie mówiąc - przegranej pozycji, jeżeli chodzi o psychikę. Podczas takiego biegu jak dziś myślałem o niuansach technicznych. Miałem w głowie jedną rzecz i ją wykonałem. To nie był jeszcze bieg na moim maksymalnym poziomie. Mogło być szybciej — podsumował Szymański.
— Wydaje mi się, że nie podejdzie to moich wyników obojętnie. Ja nie mam nic do stracenia. To on jest tym najlepszym. Dopiero gdy zacznę go regularnie pokonywać, co nie wiem kiedy przyjdzie, choć mam nadzieję, że w tym sezonie, to obaj będziemy mieli w środku obciążenie psychiczne. Na razie to jest na tej - delikatnie mówiąc - przegranej pozycji, jeżeli chodzi o psychikę. Podczas takiego biegu jak dziś myślałem o niuansach technicznych. Miałem w głowie jedną rzecz i ją wykonałem. To nie był jeszcze bieg na moim maksymalnym poziomie. Mogło być szybciej — podsumował Szymański.
Test cierpliwości
Rywalizację kobiet w biegu na 60 m przez płotki wygrała Szwajcarka Ditaji Kambundji (7,83). Trzecie miejsce zajęła Pia Skrzyszowska (8,02), która podsumowując przeciętny początek sezonu powiedziała, że już "parę razy kończyła karierę w tym roku, ale ciągle staję na starcie". "To test cierpliwości, bo na treningach są rekordy" — stwierdziła Skrzyszowska.
— Sama chciałabym wiedzieć, co się dzieje. Zamiast biegać przez płotki, ja skaczę przed płotki, czyli najgorszy błąd, jaki mogę robić — oceniła.
Skrzyszowska z tatą-trenerem Jarosławem Skrzyszowski szukają nowych bodźców.
— Sama chciałabym wiedzieć, co się dzieje. Zamiast biegać przez płotki, ja skaczę przed płotki, czyli najgorszy błąd, jaki mogę robić — oceniła.
Skrzyszowska z tatą-trenerem Jarosławem Skrzyszowski szukają nowych bodźców.
— Lekko zmieniliśmy trening, byliśmy w Australii. Chciałam się poprawić technicznie. Może jest tak, że teraz muszę się w hali obiegać i za którymś startem to zadziała. Treningi pokazują, że jest bardzo dobrze. Sama nie wiem... Po prostu czekam — dodała, po czym przyznała, że jest w niej - poza spokojem - także złość.
— Nie podoba mi się to, jak obecnie biegam. Takie wyniki mnie absolutnie nie satysfakcjonują. Próbuję jednak spojrzeć na to z boku, bo wiem, na co mnie stać. Oby ta cierpliwość się opłaciła. Nie mogę zwalniać przed każdym płotkiem. Nie wiem, co co chodzi — podsumowała.
Niezadowolona Swoboda
Ewa Swoboda - mimo zwycięstwa - nie była zadowolona ze swojego wyniku w biegu na 60 m.
Swoboda w łódzkim mityngu tradycyjnie nie zawodzi. Najlepsza polska sprinterka po raz piąty z rzędu zwyciężyła w biegu na 60 m, najmocniej obsadzonej konkurencji tegorocznej edycji. Triumfowała z czasem 7,13 i finiszowała m.in. przed brązową medalistką halowych mistrzostw świata sprzed roku - Włoszką Zaynab Dosso oraz mistrzynią Europy na 200 m oraz 60 m z hali - Szwajcarką Mujingą Kambundji.
Swoboda w łódzkim mityngu tradycyjnie nie zawodzi. Najlepsza polska sprinterka po raz piąty z rzędu zwyciężyła w biegu na 60 m, najmocniej obsadzonej konkurencji tegorocznej edycji. Triumfowała z czasem 7,13 i finiszowała m.in. przed brązową medalistką halowych mistrzostw świata sprzed roku - Włoszką Zaynab Dosso oraz mistrzynią Europy na 200 m oraz 60 m z hali - Szwajcarką Mujingą Kambundji.
— Nie jestem zadowolona z tego występu, z tych zawodów. Cieszę się, że mogłam się pościgać z takimi dziewczynami, jak Dosso i Kambundji. Nie były to jednak idealne starty, ale wygrana z nimi to zawsze dodatkowa motywacja. Bieg finałowy był lepszy niż w eliminacjach, ale to dalej nie to — powiedziała Swoboda.
Sprinterka podkreśliła, że w sezonie halowym są dwie imprezy mistrzowskie - ME w Holandii i MŚ w Chinach.
"Mam nadzieję, że forma przyjdzie. Trenerka wie, co mówi. A co mówi? Powtarza, że będzie dobrze" — podkreśliła Swoboda.
"Mam nadzieję, że forma przyjdzie. Trenerka wie, co mówi. A co mówi? Powtarza, że będzie dobrze" — podkreśliła Swoboda.
Światełko w tunelu
W łódzkim mityngu wystąpił reprezentujący AZS UWM Olsztyn Konrad Bukowiecki. Pochodzący ze Szczytna zawodnik wygrał konkurs pchnięcia kulą z wynikiem 20,95 m. To najlepszy wynik Bukowieckiego w tym sezonie. Daleki jednak od jego halowego rekordu życiowego z 2018 roku, który wynosi równe 22 m.
W skoku wzwyż kobiet wynikiem 1,90 zwyciężyła urodzona w Baranowiczach na Białorusi reprezentantka Polski Maria Żodzik. Taką samą wysokość, będącą jej rekordem życiowym, pokonała Paulina Borys.
Emocjonujący za sprawą Greka Emanuila Karalisa był konkurs tyczkarzy. Brązowy medalista igrzysk w Paryżu zwyciężył pewnie uzyskując 5,92. Trzykrotnie, jednak bez sukcesu, atakował też wysokość 6,02, co byłoby rekordem Grecji. Trzecie miejsce zajął Piotr Lisek – 5,52.
Emocjonujący za sprawą Greka Emanuila Karalisa był konkurs tyczkarzy. Brązowy medalista igrzysk w Paryżu zwyciężył pewnie uzyskując 5,92. Trzykrotnie, jednak bez sukcesu, atakował też wysokość 6,02, co byłoby rekordem Grecji. Trzecie miejsce zajął Piotr Lisek – 5,52.
PAP/red.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez