Cztery irytacje

2025-01-26 10:15:34(ost. akt: 2025-01-26 10:23:46)

Autor zdjęcia: PAP/Tytus Żmijewski

W hotelu w Strasburgu w windzie cytat z... Karola Marksa. Nie, nie namazany pisakiem przez gościa, ale umieszczony przez administrację hotelową. Na szczęście w Polsce takich numerów hotelarze nie robią...

W owym francuskim hotelu w stolicy Alzacji obsługa jest miła, ale jego szefostwo chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, że dziesiątki milionów ludzi zginęło, bo siłą wcielano w życie szalone pomysły autora cytatu z windy.

Zirytowany francuską bezmyślnością, po ciężkiej pracy w ciągu dnia, dla oderwania myśli od różnych bezsensownych decyzji podejmowanych przez Unię Europejską włączyłem sobie film na Netfliksie „Znowu w akcji”. Po dekadzie nieobecności na ekranie zagrała w nim Cameron Diaz. Film żadnego Oscara nie dostanie. Aktorka zapamięta z niego nie tyle swoją rolę, co swoją wielomilionową gażę. Jednakże „Znowu w akcji”, zamiast mnie zrelaksować, jeszcze bardziej mnie zirytował. Nie będę streszczał fabuły, bo mi szkoda na nią czasu, ale powiem tylko, że terroryści z Białorusi w tym filmie... mówią po polsku! Rozumiem, że znacznie łatwiej jest znaleźć w USA dobrego aktora rozmawiającego po polsku niż po białorusku, ale cała ta sytuacja zapachniała mi antypolską prowokacją albo nieprofesjonalną tandetą. A może zresztą jednym i drugim?

Po pierwszej irytacji przyszła druga, a po drugiej trzecia. Generalnie irytują mnie ludzie, którzy stawiają się w roli autorytetów moralnych czy Katonów. Sypią oskarżeniami na prawo i lewo (jednak zdecydowanie bardziej na prawo), pouczają innych z wyższością i ferują wyroki – a sami mają za uszami. Oto minister w rządzie premiera Tuska – jak ktoś chce pisać „ministra”, to proszę bardzo, ale nie w moim tekście – do spraw równości oficjalnie deklarowała, także na stronie internetowej Sejmu RP, że ukończyła studia magisterskie na UAM w Poznaniu. Informacja o tym wisiała na stronie izby niższej polskiego parlamentu do sierpnia 2024 roku, ale przed pięcioma miesiącami została nagle usunięta. Rzeczniczka Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, pytana przez dziennikarzy, potwierdziła, że pani minister nie uzyskała tytułu magistra – choć się tym chwaliła. Zrobił się skandal albo raczej skandalik, bo szczęście w nieszczęściu dla pani niemagister, że jej szef w rządzie przyćmił jej problemy swoim wystąpieniem w Strasburgu.
Czwarta, na razie ostatnia, irytacja wynika z faktu, że moi koledzy politycy zdecydowanie za mało czytają książek. To z kolei powoduje, że z wieloma z nich rozmawiać można tylko o polityce (a nie historii czy literaturze). A na polityce się przecież świat nie kończy. Czyż nie?

Ryszard Czarnecki

2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B