Epifania Bożej obecności
2025-01-05 14:53:26(ost. akt: 2025-01-05 17:07:03)
6 stycznia Kościół rzymsko-katolicki obchodzi jedno ze swoich najstarszych świąt, bo sięgającą IV wieku uroczystość Objawienia Pańskiego, czyli Epifanii, która w naszej polskiej tradycji często bywa nazywana świętem Trzech Króli. Oczywiście w tym dniu nie chodzi o trzech króli, mędrców czy astrologów, którzy oddali pokłon Jezusowi, ale o wskazanie, że to On jest Zbawicielem świata, Mesjaszem, który miał się narodzić w Betlejem. Epifania zatem, to przede wszystkim objawienie się Bożej obecności w historii ludzkości i zarazem w indywidualnej historii każdego z nas.
Boża obecność
Czym ona jest? Jest po prostu obecnością Boga. Tylko tyle. Bóg jest. Jest obecny. Narodził się — zszedł na ziemię, przebywał fizycznie między ludźmi, objawił się jako Bóg i człowiek. Bóg, który pojawił się na ziemi w tajemnicy wcielenia. I nawet, gdy wrócił już do domu Ojca, po zakończonej misji, to jasno powiedział, a co nie pozostawia żadnych złudzeń, że oto „Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Jest zatem obecny nadal!
Czym ona jest? Jest po prostu obecnością Boga. Tylko tyle. Bóg jest. Jest obecny. Narodził się — zszedł na ziemię, przebywał fizycznie między ludźmi, objawił się jako Bóg i człowiek. Bóg, który pojawił się na ziemi w tajemnicy wcielenia. I nawet, gdy wrócił już do domu Ojca, po zakończonej misji, to jasno powiedział, a co nie pozostawia żadnych złudzeń, że oto „Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Jest zatem obecny nadal!
Bóg jest obecny, ale gdzie? — pytają często ludzie. Nie widzę Go, nie czuję Go, nie mam doświadczenia Jego obecności. Może i gdzieś jest, ale nie ze mną, ani blisko mnie. Być może ukrył się przede mną, nie chce ze mną mieć nic wspólnego. Nie jestem Jego godny. Nic bardziej mylnego, ponieważ Bóg jest obecny w każdym jednostkowym życiu całkowicie i zawsze. Problem tkwi w tym, że to my jesteśmy zamknięci, ślepi i głusi, i tej Obecności nie dostrzegamy, nie wiedząc nawet dlaczego. Jesteśmy ślepi, bo nie dostrzegamy znaków i śladów Jego obecności, jesteśmy głusi, ponieważ jesteśmy zupełnie zamknięci na Jego słowa. Dlaczego tak jest? Papież Benedykt udzielił klarownej odpowiedzi w tej materii — ponieważ niejednokrotnie sądzimy, że Bóg ogranicza nasze życie, nie pozwala nim dysponować tak, jak nam się podoba. Jeśli zatem Boga odrzucamy, to jakże mamy czuć Jego obecność? Sami siebie oszukujemy. Jeśli Bogu mówimy „nie” w najprostszych sprawach naszego życia, jeśli nie zwracamy się do Niego, nie modlimy się, nie nawiązujemy relacji, nie poświęcamy Mu czasu, to wówczas nie czujemy Jego obecności, choć On jest tak blisko. Można powiedzieć, że na „odległość skóry”. Bo jest On zawsze w naszej duszy, w naszym wnętrzu, nawet, gdy ono nie jest zbyt czyste, przewietrzone i jasne.
Święty Augustyn twierdził, że szukał Boga wszędzie wkoło siebie, aż wreszcie znalazł Go w samym sobie. Jeśli zaś Boga, można znaleźć w samym sobie, to kontakt z Nim okazuje się jednak dość prosty. Wystarczy tylko odrobinę się wysilić. Św. Teresa od Jezusa w „Drodze do doskonałości” pisała, że, aby móc rozmawiać „z Boskim Ojcem swoim i cieszyć się obecnością Jego, nie ma potrzeby wzlatywać aż do nieba ani modlić się głośno. On bowiem tak blisko jest, że i bez głosu ją usłyszy; nie potrzeba jej skrzydeł, aby latała szukając Go, ale dość jej udać się na samotność i patrzeć, i oglądać Go obecnego we własnym jej wnętrzu. I nie oddalając się od tego Gościa tak drogiego, z pokorą najgłębszą mówić do Niego jak do Ojca, prosić Go jak Ojca i cieszyć się Nim jak Ojcem, czując i uznając siebie niegodną zwać się córką Jego”. Trzeba mieć tę świadomość, że nie możemy istnieć bez Niego, ponieważ nasze wnętrze, nasza dusza to „królestwo Boże, które jest w nas” (Łk 17,21), a św. Paweł nawet dopowie: “Wy jesteście świątynią Boga” (2 Kor 6,16). Bóg mieszka w nas. Sam Bóg tego życzył sobie i to uczynił.
Bez pamięci o Bogu
Aby jednak doświadczyć tego stanu, to powrócę raz jeszcze do nauczania, wyjątkowego papieża, Benedykta XVI, który podkreśla, że ta Boża obecność może być czasami nieobecnością, ponieważ nie pozwalamy się prowadzić Temu, który jest u podstaw wszystkiego. Nie rozumiemy, iż danie miejsca Bogu nie jest ograniczaniem nas samych. Powinniśmy, podkreśla Benedykt XVI, otworzyć się na tę niezawodną prawdę, że Bóg jest wszechmocną Miłością, która niczego nie odbiera, nie zagraża nam, co więcej jest Jedynym, który jest zdolny dać nam możliwość życia w pełni, zaznania prawdziwej radości. Być może uświadomienie sobie z całą ostrością faktu, że Bóg nas kocha bezwarunkowo — zawsze i w każdych okolicznościach — tak, jak i my potrafimy kochać naszych bliskich, wyrażając to swoją obecnością, pomoże w zrozumieniu tej prawdy, że Bóg jest zawsze obecny przy człowieku. Jednak tą miłością i swoją obecnością nie odbiera mu wolności. Prosi jedynie, aby tę miłość przyjąć, by mogła go przemieniać i uczynić zdolnym dojść do Tego, który jest Miłością. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus zapytana, czy zapomina czasem o obecności Bożej, odpowiadała z wielką prostą: “O! nie, wiem dobrze, że nigdy nawet trzech minut nie pozostaję bez pamięci o Bogu”. Dodając: “Jest rzeczą naturalną, że myśli się o Tym, kogo się kocha!”.
Pismo Święte jako obecność
Bóg obecny jest także na kartach Pisma Św. Ta obecność w Biblii wiele nam powie, wiele uświadomi, jeśli tylko zechcemy sięgnąć po Pismo Święte. I znów — jeśli zechcemy… Warto zadać sobie pytanie: jak często czytamy tę objawioną Księgę? Czy szukamy w niej słów samego Boga? Czy zwracamy się bezpośrednio do niej, aby poprzez zapisane tam słowa dowiedzieć się, co Bóg każdego dnia ma nam do powiedzenia? Czy jesteśmy tego ciekawi? Czy w ogóle wierzymy, że na tych świętych stronicach Bóg przemawia do mnie osobiście?
Na ogół katolicy dość sceptycznie, niestety, podchodzą do codziennej lektury Pisma Świętego. Wśród noworocznych postanowień mało kto zakłada, że w ciągu roku przeczyta całą Biblię, a jeszcze mniej osób postanawia, że każdego dnia będą szukać w niej Bożej obecności, komunikując się z Bogiem przez jej lekturę. A przecież tam, w Piśmie Świętym, gdybyśmy tylko chcieli osobiście się o tym przekonać, mamy przestrzeń i możliwość usłyszeć głos samego Boga, który może nam przekazać konkretnie wszystko, czego potrzebujemy dla prowadzenia naszego indywidualnego życia duchowego, moralnego, ale nie tylko… Ostatnio właśnie z Biblii dowiedziałam się co Bóg ma do powiedzenia na temat, na przykład, zawinionej otyłości. I takie nawet wskazówki można znaleźć podczas lektury Pisma Świętego.
Św. Hieronim mawiał, że „kto nie zna Pisma Świętego, nie zna Chrystusa”. Trawestując tę myśl można powiedzieć, że kto nie zna Pisma Świętego nie odnajdzie obecności Bożej. Mało kto również zdaje sobie sprawę, że Pismo Święte jest samo w sobie potężnym narzędziem wsparcia dla człowieka. Ponieważ sam Jezus jest Słowem, a Biblia wyraża to Słowo, to sam fizyczny egzemplarz Pisma Świętego, jak sama nazwa wskazuje „świętego” jest przedmiotem świętym, podobnie jak Krzyż czy ikona, które także są znakami obecności Boga i zbawczego działania Boga w Chrystusie. Dotykając Pisma Święto dotyka się Sacrum. Jak wielka jest moc Pisma Świętego pokazuje pewna historia, którą zaczerpnęłam od biblisty prof. Michała Wojciechowskiego. Otóż pewna pani przyszła do księdza z prośbą, by poświęcił jej Pismo Święte. Zdziwiła się, gdy odpowiedział, że ono święte już jest i że mógłby poświęcić nim wodę, a nie odwrotnie. Jak widać, wyrażenie „Pismo Święte” traktuje się potocznie jako nazwę, nie myśląc o jego sensie i o mocy jaka płynie z niego w sensie dosłownym.
Trwanie przy Obecności
Bożej obecności możemy też doświadczyć, gdy chcemy spotkać się z Bogiem w Najświętszym Sakramencie Eucharystii na adoracji. Czym ona jest? To przede wszystkim pragnienie przebywania z Bogiem sam na sam. To obecność dwóch stron. To czysta obecność, czasami nawet niewyrażona żadnymi słowami. Obecność milcząca, po to, aby była pełniejsza, aby była skoncentrowana tylko na Nim. Ja jestem i jest Bóg, który Jest. Wielka Cisza przemiany, przeistoczenia. Transgresja, podobna do morskiej, gdy powoli skorupa mojego ja zalewana jest przez Bożą miłość.
Adoracja to czas, w którym Bóg mnie przemienia w ciszy, czas upodobniania się do Niego, kształtowania mnie na Boże podobieństwo. Stawania się na obraz Boga w podwójnym sensie — bycia podobnym do Boga oraz przemieniania siebie się na obraz jaki Bóg nosi w sobie względem mnie. Czas poddawania się Bogu. Lubię też porównanie, że adoracja to bycie wyeksponowanym na Słońce, które dostarcza potrzebnej do życia witaminy — witaminy J, witaminy Jezusowej, niezbędnej do życia.
Tak, w adoracji, jeśli ktoś ją praktykuje, Boża obecność ujawnia się najprościej. Bez żadnych zabiegów z naszej strony. Najważniejsze w adoracji jest to, że jesteśmy przed Bogiem i patrzymy na Niego. Nic więcej nie musimy robić. Bóg jest prosty, nie wymaga od nas duchowych fajerwerków. On chce tylko ciszy i bycia z Nim i przy Nim. Choćby… kwadrans dzienne.
Wielka Obecność
Bóg wszystko przenika (Ps 139)
„Panie, przenikasz i znasz mnie,
Ty wiesz, kiedy siadam i wstaję.
Z daleka przenikasz moje zamysły,
widzisz moje działanie i mój spoczynek
i wszystkie moje drogi są Ci znane.
Choć jeszcze nie ma słowa na języku:
Ty, Panie, już znasz je w całości.
Ty ogarniasz mnie zewsząd
i kładziesz na mnie swą rękę.
Zbyt dziwna jest dla mnie Twa wiedza,
zbyt wzniosła: nie mogę jej pojąć.
Gdzież się oddalę przed Twoim duchem?
Gdzie ucieknę od Twego oblicza?
Gdy wstąpię do nieba, tam jesteś;
jesteś przy mnie, gdy się w Szeolu położę.
Gdybym przybrał skrzydła jutrzenki,
zamieszkał na krańcu morza:
tam również Twa ręka będzie mnie wiodła
i podtrzyma mię Twoja prawica.
Jeśli powiem: “Niech mię przynajmniej ciemności okryją
i noc mnie otoczy jak światło”:
sama ciemność nie będzie ciemna dla Ciebie,
a noc jak dzień zajaśnieje:
mrok jest dla Ciebie jak światło”.
Ty wiesz, kiedy siadam i wstaję.
Z daleka przenikasz moje zamysły,
widzisz moje działanie i mój spoczynek
i wszystkie moje drogi są Ci znane.
Choć jeszcze nie ma słowa na języku:
Ty, Panie, już znasz je w całości.
Ty ogarniasz mnie zewsząd
i kładziesz na mnie swą rękę.
Zbyt dziwna jest dla mnie Twa wiedza,
zbyt wzniosła: nie mogę jej pojąć.
Gdzież się oddalę przed Twoim duchem?
Gdzie ucieknę od Twego oblicza?
Gdy wstąpię do nieba, tam jesteś;
jesteś przy mnie, gdy się w Szeolu położę.
Gdybym przybrał skrzydła jutrzenki,
zamieszkał na krańcu morza:
tam również Twa ręka będzie mnie wiodła
i podtrzyma mię Twoja prawica.
Jeśli powiem: “Niech mię przynajmniej ciemności okryją
i noc mnie otoczy jak światło”:
sama ciemność nie będzie ciemna dla Ciebie,
a noc jak dzień zajaśnieje:
mrok jest dla Ciebie jak światło”.
Niech uroczystość Epifanii oderwie nas na moment od orszaków Trzech Króli, kredy, dylematów jakie litery napisać nią na drzwiach, co jest, owszem, pięknym elementem naszej tradycji, ale przede wszystkim niech nas przybliży do tego wielkiego wydarzenia Objawienia obecności samego Boga, które wymaga ode mnie odpowiedzi na najbardziej fundamentalne pytanie, czy tę obecność uznaję i wchodzę w nią całym moim życiem…
Zdzisława Kobylińska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez