Trump blisko, coraz bliżej...
2024-10-20 08:04:21(ost. akt: 2024-10-20 08:06:52)
Już niedługo wszystko będzie jasne. Amerykanie wybiorą prezydenta największego mocarstwa świata. Kamala Harris złapała zadyszkę, za to Donald Trump idzie jak czołg po tym, jak przez pewien czas jego koła buksowały niemal w miejscu. Kandydatka demokratów wreszcie zaczęła odcinać się od urzędującego prezydenta; sondaże wskazują, że stary Joe dołuje kampanię obozu liberalno-lewicowego. Donald J. Trump złapał drugi oddech, a jego kontrkandydatka przestała otrzymywać bonifikatę za świeżość i rzekomą nowość. Skądinąd nie najlepiej to świadczy o kandydatce na prezydenta, jeśli tak naprawdę jej główną zaletą jest fakt bycia młodszym o ćwierć wieku od Josepha. R. Bidena.
Wzruszam ramionami, gdy czytam amerykańskie sondaże wyborcze, które pokazują poparcie w całych Stanach Zjednoczonych Ameryki. Powtórzę to w tym miejscu jeszcze raz: to może nie tyle nieistotne, ale doprawdy mało istotne. Przecież w USA o wyniku wyborów do Białego Domu decyduje nie większość wyborców, jak w Polsce, Francji, Finlandii czy Czechach (i wielu innych krajach), tylko liczba reprezentantów wybranych do kolegium elektorskiego. Nawet jeśli w Pensylwanii Trump wygra z Harris z przewaga pięciuset głosów, to wszystkie (!) głosy elektorskie z tego stanu powędrują do Trumpa. Piszę o tym stanie, ponieważ zwycięstwo w nim pozwoliło osiem lat temu wygrać republikaninowi w całych USA kosztem Hillary Rodham Clinton. Tak samo zresztą jak wygrana w Wisconsin w dużym stopniu pozwoliła wygrać Josephowi Robinnette'owi Bidenowi cztery lata później.
Wzruszam ramionami, gdy czytam amerykańskie sondaże wyborcze, które pokazują poparcie w całych Stanach Zjednoczonych Ameryki. Powtórzę to w tym miejscu jeszcze raz: to może nie tyle nieistotne, ale doprawdy mało istotne. Przecież w USA o wyniku wyborów do Białego Domu decyduje nie większość wyborców, jak w Polsce, Francji, Finlandii czy Czechach (i wielu innych krajach), tylko liczba reprezentantów wybranych do kolegium elektorskiego. Nawet jeśli w Pensylwanii Trump wygra z Harris z przewaga pięciuset głosów, to wszystkie (!) głosy elektorskie z tego stanu powędrują do Trumpa. Piszę o tym stanie, ponieważ zwycięstwo w nim pozwoliło osiem lat temu wygrać republikaninowi w całych USA kosztem Hillary Rodham Clinton. Tak samo zresztą jak wygrana w Wisconsin w dużym stopniu pozwoliła wygrać Josephowi Robinnette'owi Bidenowi cztery lata później.
O wyniku wyborów w pierwszy wtorek listopada będą decydować głosy nie mieszkańców Kalifornii – wiadomo, że tam wszystkie miejsca elektorskie powędrują do garnuszka Kamali Harris, czy ludzi z Teksasu, bo tam wszystko bierze Trump, ale obywatele USA mieszkający w siedmiu swing states: Arizona, Georgia, Michigan, Nevada, Karolina Północna i właśnie Pensylwania oraz Wisconsin. A tam remisuje bądź wygrywa były prezydent USA, a nie obecna pani wiceprezydent!
Katolik J.R. Biden odwoływał się do katolickich wyborców, choć, delikatnie mówiąc, w różnych sprawach, jak aborcja, miał stanowisko zupełnie inne niż Kościół katolicki. Ostatnie sondaże uwzględniające wyłącznie głosy katolików w owych siedmiu stanach pokazują aż pięcioprocentową przewagę Donalda. J. Trumpa! To katolicy wybrali Johna Fitzgeralda Kennedy’ego, a ostatnio Bidena – i to katolicy mogą w listopadzie wybrać Trumpa…
Ryszard Czarnecki
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez