Czy Moskwa chciała zabić prezydentów Polski i Gruzji?

2024-09-08 09:02:46(ost. akt: 2024-09-08 09:05:18)
Lech Kaczyński i Micheil Saakaszwili, Gruzja (2007)

Lech Kaczyński i Micheil Saakaszwili, Gruzja (2007)

Autor zdjęcia: PAP/Radek Pietruszka

Ten artykuł będzie, jak scenariusz filmu sensacyjnego rodem z Hollywood. Oto znany na całym świecie prezydent Gruzji Eduard Szewardnadze (1928-2014) przeżył dwie próby zamachów na swoje życie. Pierwszy zamach miał miejsce w 1995 roku i był dokonany za pomocą samochodu pułapki. Podczas drugiego, trzy lata później, chciano pozbawić go życia wystrzeliwując rakietę.
Kto chciał zamordować ostatniego ministra spraw zagranicznych Związku Radzieckiego (1985-1990), a wcześniej I Sekretarza Komunistycznej Partii Gruzinskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej? Na Zachodzie dużo łatwiej jest ustalić sprawcę zamachów. Na Wschodzie — dużo trudniej, a w zasadzie jest to niemożliwe. Prawda o Katyniu czekała na ujawnienie i przyznanie się do tego przez Moskwę ponad 50 lat, a przecież chodziło tam o pozbawienie życia przeszło 20 tysięcy Polaków, co wydawało się niemożliwe do ukrycia. W przypadku zamachów na terytorium postsowieckim na pojedyncze osoby ustalenie sprawców i ich winy jest w praktyce niesłychanie trudne do udowodnienia.

Z kim nie rozmawiam z polityków na obszarze dawnego ZSRR (z którego wypączkowało wiele niepodległych państw) wszyscy oni uważają, że katastrofa polskiego samolotu TU-154 z prawie setką osób na pokładzie przed czternastoma laty to robota Moskwy. Dowodów oczywiście nie ma. Piszę to w kontekście właśnie prezydenta Gruzji. Mimo, że wywodził się z Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, to zdecydował się na przyjęcie zachodniej orientacji swojego kraju. Ba, już po dwóch nieudanych zamachach na jego życie zapowiedział, że jeszcze za jego prezydentury Gruzja rozpocznie starania o wejście do NATO. To się nie mogło podobać dawnym "towarzyszom radzieckim”.

Czemu nagle dziś o tym piszę? Dosłownie parę godzin temu rozmawiałem z bardzo ważna osobą publiczną z regionu Kaukazu Południowego, pełniąca prestiżową funkcję międzynarodową. Człowiek ten ujawnił mi, że po jednym z zamachów do prezydenta Gruzji dzwoniło szereg głów państw z wyrazami współczucia i pociechy. Dopiero po trzech dniach zadzwonił Borys Jelcyn, ówczesny prezydent Rosji. Zdawkowo zapytał o zdrowie, a następnie... przeszedł do konkretów i zapytał, czy to prawda, że Gruzja razem z Azerbejdżanem planuje budowę rurociągu, aby eksportować ropę na Zachód? Szewardnadze potwierdził. Wtedy Jelcyn wprost powiedział, że Gruzja robi błąd i powinna się z tego wycofać.
Jeżeli ktoś chce kojarzyć fakt zamachu na prezydenta Gruzji z rosyjską negatywną oceną przejścia Tbilisi na „zachodnią stronę mocy” i tworzenia alternatywy dla eksportu rosyjskiej ropy — to nie tylko ma do tego prawo, ale zapewne ma rację. Ja przynajmniej tak uważam. To, co stało się w 2010 roku pod Smoleńskiem tylko utwierdza mnie w moim myśleniu o sięganiu przez Moskwę do skrytobójczych metod nie tylko wobec ludności cywilnej, ale także nawet głów państw...

Ryszard Czarnecki

Źródło: Gazeta Olsztyńska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5