Turcja i Izrael: Wojna czy pokój?
2024-08-03 16:19:33(ost. akt: 2024-08-03 16:20:54)
Dzieje się na szeroko rozumianym Bliskim Wschodzie. Oto Izrael zaatakował cele w Bejrucie i Teheranie, a więc w stolicach dwóch państw: Libanu i Iranu. Osiągnął cele, „eliminując” (czyli zabijając) przywódców antyizraelskiego, uznanego przez Zachód za „organizację terrorystyczną” Hamasu. Świat muzułmański – nie tylko arabski, bo przecież Islamska Republika Iranu (oficjalna nazwa kraju) to państwo Persów, a nie Arabów – zapowiedział odwet „bez względu na ofiary”. Niemal wprost powiedział to prezydent Turcji Recep Erdogan, rządzący tym krajem początkowo jako premier, a potem jako głowa państwa przez 21 lat (w tym ostatnie 10 jako prezydent). Powiedział on, że dla Turcji nie ma rzeczy niemożliwych, skoro wcześniej wkroczyła do Libii, a potem Górskiego Karabachu. Skądinąd ta druga interwencja to dość bezceremonialne naruszenie – i dobrze! – interesów Rosji, dla której po upadku Związku Sowieckiego, a więc przez ostatnie ponad trzy dekady „Nagorno-Karabach” (jak określa się to w Moskwie i, niestety, czasem powtarza się to pojęcie w Polsce) był instrumentem dla polityki skłócania i czasowego godzenia Armenii i Azerbejdżanu.
Twarda deklaracja prezydenta z Ankary wywołała twardą odpowiedź Tel-Awiwu. Szef MSZ Izraela Israel Kac pogroził Erdoganowi, że może stać się z nim to samo, co z przywódcą Iraku Saddamem Husajnem, którego najpierw obalono, a potem stracono. Brzmi bardzo groźnie.
Jednak ja zawsze lubię zaglądać w kuluary. I tak, mimo że w ostatnich dwóch dekadach reakcje Tel-Awiwu (Jerozolimy – Amerykanie bowiem to miasto uznali za izraelską stolicę) są bardzo napięte – to wymiana gospodarcza kwitnie! Obroty handlowe między obydwoma państwami w latach 2002-2022 wzrosły niemal siedmiokrotnie (!). Konkretnie, przeliczając na złotówki, od poziomu 5,5 mld zł do prawie 35,5 mld zł! Mimo zaatakowania przez państwo Izrael tureckiego statku z pomocą humanitarną dla Strefy Gazy (nie, nie teraz, ale w roku 2010 – zginęło wtedy dziesięć osób!) i z drugiej strony wydawania przez Turcję paszportów dyplomatycznych liderom Hamasu (!) – jednak aż 2/5 ropy importowanej przez Izrael szło przez… terytorium Turcji. Owszem zawieszono relacje dyplomatyczne na szczeblu ambasadorów, ale po pięcioletniej przerwie to odmrożono. Mój dobry znajomy b. szef MSZ Turcji Mevlut Cavusoglu złożył oficjalną wizytę w Izraelu po 15 latach przerwy, a prezydent Recep Erdogan spotkał się z premierem Biniaminem Netanjchu 10 miesięcy temu przy okazji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych.
Patrząc więc z perspektywy gospodarczo-dyplomatycznej, nie wydaje się, aby Turcja zaatakowała Izrael – i odwrotnie. Chyba że chodzi o ataki słowne, ale to akurat „stały fragment gry”. Jest szereg państw, które o realnym konflikcie zbrojnym Ankara-Tel-Aviv marzą. Na pewno jednym z nich jest Rosja. Odwrócenie uwagi świata od wojny w Europie Wschodniej jest przecież bezcenne.
Ryszard Czarnecki
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez