I po debacie
2024-07-07 09:17:04(ost. akt: 2024-07-07 09:22:18)
Gdy piszę te słowa, Brytyjczycy wybierają posłów do Izby Gmin. Wiele wskazuje na to, że po raz pierwszy od 14 lat rząd utworzy Partia Pracy. Gdy Państwo czytają te słowa, bardzo prawdopodobne, że Francuzi właśnie głosują w drugiej turze wyborów do Zgromadzenia Narodowego. Zarówno w jednym, jak i w drugim momencie Amerykanie dyskutują, czy Joe Biden wycofa się z wyścigu o prezydenturę. Mamy lipiec, ale… dzieje się!
Zacznijmy od ostatniego tematu. Tydzień temu pisałem o przygotowaniach do amerykańskiej debaty. Nikt jednak się nie spodziewał, że będzie to wydarzenie tak ważne i brzemienne w skutki. Już teraz mówi się o najważniejszym wydarzeniu amerykańskiej kampanii. Joe Biden był bowiem przez lata przedstawiany przez Republikanów jako starszy pan niezdolny do rządzenia supermocarstwem. Taką karykaturę rysowali. I nagle podczas debaty ta karykatura ożyła. Trudno powiedzieć, czy jest to prawda o Bidenie. Ale gdy rozbłysły reflektory, Biden przez 90 minut prezentował się jako osoba, która nie nadaje się do rządzenia państwem i nie nadaje się do pokonania Trumpa. Tu jest bowiem pies pogrzebany.
Politycy Partii Demokratycznej przez miesiące przymykali oczy na niedyspozycje Bidena. Posiadał on bowiem wielki atut, pokonał Trumpa i dawał nadzieję na ponowne zwycięstwo. Biden z debaty takich nadziei nie daje. Największy atut Bidena zamienił się w jego przekleństwo, stał się politykiem, którego start wydaje się być gwarancją zwycięstwa Trumpa. Demokraci boją się, że jeśli nic nie zrobią, to Trump po prostu wygra jesienią.
Scenariusze zmiany kandydata istnieją. Wszystkie jednak zakładają, że Biden musi sam zrezygnować. Jeśli prezydent, który wygrał również demokratyczne prawybory, zaprze się, to nikt nie zablokuje jego startu w wyborach. Jeśli Biden się cofnie, to wyboru kandydata dokona demokratyczna konwencja w Chicago. Na giełdzie jest wiceprezydentka Kamala Harris. Mocniejsza wydaje się jednak pozycja demokratycznych gubernatorów, między innymi Kalifornii, Pensylwanii i Michigan. Kandydatką marzeń dla demokratów jest Michelle Obama. To jednak chyba się nie wydarzy.
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez