Postępacka cenzura nadchodzi!?

2024-06-18 08:08:56(ost. akt: 2024-06-18 08:39:36)

Autor zdjęcia: Pixabay

Licytujące się na inkluzywność i rzekomą nowoczesność postępactwo nie ustaje w wysiłkach obliczonych na „poprawianie” świata. Sukcesy postępactwa, które niczym śmieci płynie z prądem w stronę tabliczki z napisem „poprawność polityczna”, teoretycznie są niemałe. Jednakże, jaki jest koń, każdy widzi, dlatego w obliczu milczącej większości wystarczy andersenowskie dziecko z baśni „Nowe szaty króla”, które mówiąc: „Król jest nagi”, obnaża absurdy postępackiego myślenia. Tyle tylko, że dzisiaj nawet dziecko za powiedzenie prawdy mogłoby zostać oskarżone o mowę nienawiści.

Międzygatunkowa rodzina

W jednej z największych polskich gazet, naturalnie postępackich, mogliśmy niedawno przeczytać: „Najpierw wybrałam psiecko, Figę, potem znalazłam dla niej ojca – mówi Paulina, influencerka modowa. Jej suczka shih tzu obchodzi urodziny, adopciny, Dzień Taty. Razem z partnerem Pauliny Michałem tworzą rodzinę międzygatunkową”.
Słysząc powyższe androny, ciężko jest nie uśmiechnąć się wymownie bądź użyć mniej lub bardziej dosadnego określenia. Ale postępactwo nie śpi i tylko czeka, by wysmażyć donos na nienawistnika, który nie rozumie potrzeby tworzenia międzygatunkowych rodzin.

Postępacka logika do złudzenia przypomina moralność Kalego. Z tego powodu na postępackim portalu możemy zobaczyć zdjęcie dziecka w brzuchu matki (właściwie wypadałoby powiedzieć „osoby z macicą”) z podpisem: „Tak wygląda w środku organizm kobiety w ciąży. Nadal myślisz, że to nie choroba?”. Proszę wyobrazić sobie reakcję postępactwa na nazwanie pewnych upodobań seksualnych chorobą.
À propos zwierząt, to postępaccy naukowcy z Uniwersytetu w Sheffield są zdania, że zwierzęta powinny być chronione przed mową nienawiści. Zdaniem Josha Milburna i Alasdaira Cochrane’a „hate speech” w stosunku do „zwierząt niebędących ludźmi” powinien zostać zakazany. Nie będzie można więc łgać już jak pies?

Rasistowski kalafior i poprawienie książek

Poprawność polityczna, której krytykowanie postępactwo uznaje za mowę nienawiści, w istocie nie ma granicy śmieszności. Alexandria Ocasio-Cortez, prominenta polityk Partii Demokratycznej, może zatem powiedzieć, że uprawianie kalafiora w ogródkach komunalnych w Nowym Jorku jest formą „ekologicznego kolonializmu”, albowiem kalafior to warzywo ludzi białych, którego czarni „nie potrafią nawet ugotować”…

Postępactwo, niczym orwellowskie Ministerstwo Prawdy, wzięło się nawet za poprawienie książek. Redakcja brytyjskiego wydawnictwa postanowiła usunąć z twórczości Roalda Dahla (autor „Charlie i fabryka czekolady”) zwroty promujące przemoc, rasizm czy seksizm. Jakież to sformułowania zostały ocenzurowane? Ano na przykład: „gruby”, „szalony”, „panie i panowie”.
Nasze rodzime postępactwo nie bawi się w takie subtelności i nieprawomyślne lektury po prostu wyrzuca na śmietnik historii.

Orwellowskie dwójmyślenie

Postępactwo oczywiście zarzeka się, że stoi na straży prawa, ale o jego obłudzie dobitnie świadczy sprawa Novaka Djokovica, któremu dwa i pół roku temu w czasie pandemii australijski rząd anulował tamtejszą wizę. To wówczas australijski sąd, popierając rządowe stanowisko, w istocie orzekł o prymacie ideologii w życiu publiczno-społecznym.
Australijska wierchuszka, dążąc do wydalenia z kraju nr 1. światowego tenisa, w piśmie do sądu postawiła sprawę jasno: „Minister Hawke przyznał, że niezaszczepiony (…) Djokovic wjechał do Australii z ważnym zwolnieniem medycznym i stwarza niskie ryzyko zagrożenia wirusem podczas pobytu w kraju i przekazania go innym osobom. Obecność Djokovica w Australii ma zagrażać nie tyle rozprzestrzenianiu się wirusa, ile rozprzestrzenianiu się ideologii antyszczepionkowej”.

U podstaw cofnięcia wizy Djokovica nie leżały zatem przesłanki natury formalno-prawnej. Znaczenia nie miała też obawa, że Serb kogoś zarazi. Liczył się tylko strach przed potencjalnym rozbudzeniem w australijskim społeczeństwie określonych nastrojów.
Nie jest więc tak, że Serb nie zagrał w 2022 roku w Australian Open, ponieważ nie przyjął szczepionki na COVID-19. Nie zagrał, bo nie propagował oficjalnej linii władz. Najogólniej mówiąc, rządzący wyszli z założenia, że nie można dopuścić do mieszania ludziom w głowach, dlatego pospiesznie „skrępowali ręce”, „zatkali usta” i deportowali niepewny ideowo element.

Analogię z minionym ustrojem błyskawicznie dostrzegł wtenczas Leszek Miller, który rozmarzył się na Twitterze i napisał: „Szkoda, że nie można importować władz australijskich do Polski”. Pan Leszek to akurat znany importer, który już kilkadziesiąt lat temu chciał importować władze pewnego totalitarnego kraju nad Wisłę. Jako że nostalgia jest rzeczą ludzką, nie powinno dziwić, że towarzysz Miller, widząc zdecydowanie australijskiej policji, z łezką w oku wspomina „stare dobre czasy”, gdy władza wobec siły argumentów stosowała argument siły.

Problem z uzmysłowieniem sobie tego, co się wówczas stało, mieli też ustawiczni obrońcy demokracji, którzy zachwycając się australijską konsekwencją, sami byli zaskakująco niekonsekwentni. Pal licho Włodzimierza Czarzastego, któremu „konsekwencja rządu australijskiego wobec Novaka Djokovica bardzo się podoba”, zapewne z tych samych powodów co Millerowi. Zatrważające jest to, że niemała ilość prominentnych person uznała wtenczas, że bronienie wolności słowa i wygłaszanie peanów na cześć australijskich władz nie musi skutkować pojawieniem się kłopotliwego dysonansu poznawczego. Orwellowskie dwójmyślenie w pełnej krasie.

Michał Mieszko Podolak

Bronić mowy nienawiści? Jak…?!!!

Jak widać — pierwszy, a nawet drugi i trzeci rzut oka na tak sformułowane hasełko — i burzy się we mnie wszystko, a najbardziej krew! Tymczasem życiowa mądrość przyprószona szczyptą empatii nakazuje mi czasem zastanowić się nad zjawiskiem najbardziej nieoczywistym i wysłuchać argumentów na pozór kompletnie niedorzecznych. A nawet jeśli dorzecznych — to niezgodnych z moją wiarą i/lub światopoglądem.

Brudny jak świnia

Bo rzeczywiście „psiecko” — czy jak to się tam pisze — jest jak dla mnie absurdem ocierającym się o Tworki. I co? I mam milczeć z obawy o zaszufladkowanie mnie jako „tej od nienawistnej mowy”? Mam teraz zmieniać nawyki językowe, bo „łgać jak pies” już nie można powiedzieć? Uchetam się przy tym jak ostatnia, bo nie jeden, a dwa języki posiadam jako ojczyste — i z tego drugiego też trzeba będzie wszystkie animalne porównania wyrugować. [b]Żegnajcie zatem „stubborn as a mule” i „sly as a fox”. Ale jak wszyscy to wszyscy — postuluję przy tej okazji, by z języka polskiego usunąć „brudny jak świnia” — na zawsze i głównie z tego powodu, że świnia, jak już jest brudna, to zawsze stoi za tym znacznie brudniejszy człowiek…

A łgarstwa — obojętnie czy czyni to ktoś jak pies, wydra, a może nawet krokodyl — generalnie nie lubię i nikomu nie polecam. I już po tej jednej dywagacji wyraźnie widać, do jakich absurdów dochodzimy. Jeśli więc to „postępactwo nie śpi i tylko czeka, by wysmażyć donos na nienawistnika, który nie rozumie potrzeby tworzenia międzygatunkowych rodzin” — to uprzedzam, że ze mną postępacy mogą mieć pełne ręce roboty…! Zwłaszcza że przy całej swojej wielkiej miłości do wszelkiej zwierzyny, za wyjątkiem karaluchów i węży, rodzin międzygatunkowych też nie pochwalam. Ojoj… Czy ja się właśnie naraziłam wielbicielom węży i karaluchów? Bo że moje stwierdzenie o ich wyjątkowości nie jest jednocześnie pochwałą — tego nawet ja sama nie ukrywam. I co? Mowa nienawiści…? Udowodnione, osądzone i skazane, bez możliwości wnoszenia o ułaskawienie, tak…?

Coś za coś

Zasadniczo wspieram wszelkie mniejszości. Mały z samej tylko nazwy ma gorzej i trzeba go wspierać. Widzę jednak czasem, że niektóre mniejszości o swoje prawo do równego traktowania walczą z nazbyt wielkim ogniem i domagają się ich aż nadto agresywnie. Tymczasem z uznaniem, poważaniem i szacunkiem już tak jest, że z przymusu nic nie przejdzie. I efekt bywa taki, że same mniejszości — zbytnio się ze swoją mniejszością i innością obnosząc — wylewają dziecko z kąpielą. Co tu dużo mówić — my, kobiety, w walce o równouprawnienie poszłyśmy przez ostatni wiek tak daleko, że aż za. I same sobie zgotowałyśmy dziś los osób pracujących całe życie na przynajmniej dwóch etatach, choć równe prawa mamy. Coś za coś… Ale czy wskazanie tych nieprawidłowości to też mowa nienawiści?

Co do równych manifestacji — noszę w uchu kolczyk w kształcie krzyżyka. Raz ktoś wyglądający na mężczyznę — choć pozory zmyliły mnie zupełnie — wygarnął mi, że mój krzyżyk obraża jego uczucia religijne. Potraktowałam to oskarżenie jako mowę nienawiści. I dodałam, że moje uczucia wszelakie obraża ludzka głupota. Też wziął to do siebie jako mowę nienawiści. Dawno temu Einstein stwierdził, że „żyjemy w czasach, w których ucisza się ludzi inteligentnych, by nie obrazić głupków”. Noam Chomsky dodał: „Mam wrażenie, że już niedługo tolerancja dojdzie do takiego momentu, w którym mądrym ludziom zabronią myśleć, by nie urazić uczuć ludzi głupich”. Dlatego wolę krzyżyk w uchu niż kolczyk w nosie. Jak pięknie śpiewa Zdzisława Sośnicka: „Nie do obrony tandeta i wstyd, nie do obrony laminat i kicz”. Nie do obrony „psiecko”. I głupota też.

Magdalena Maria Bukowiecka

Źródło: Gazeta Olsztyńska

2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B