Uczyń serca nasze według Serca Twego

2024-06-07 18:07:27(ost. akt: 2024-06-07 18:12:34)

Autor zdjęcia: Wikipedia

W piątek 7 czerwca wypada uroczystość wyjątkowo mi bliska – uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa, która jest zarazem świętem patronalnym mojej ukochanej uczelni: Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Serce Pana Jezusa było też obecne w mojej rodzinie, gdyż od najmłodszych lat byłam prowadzana przez moją Mamę na tak zwane nabożeństwa czerwcowe, w czasie których śpiewa się Litanię do Serca Pana Jezusa. Wzrastałam i kształciłam się więc w atmosferze kultu Serca Pana Jezusa, co niejednokrotnie ratowało mnie, gdy bywałam o krok od życiowych katastrof… O czym chce przypomnieć Kościół, świętując Serce Pana Jezusa?
Serce Jezusa, gorejące ognisko miłości

Serce Jezusa to prosty, ale mocno przemawiający do ludzi symbol Jego nieskończonej miłości do człowieka. Bóg, posyłając do ludzi Swego Syna z jego Sercem, które jest w stanie kochać każdego człowieka, w każdej jego kondycji duchowej, moralnej czy fizycznej, daje dowód na Jego nieprzebraną miłość i nieskończone miłosierdzie. Jezus ze swoim Sercem, które jest otwarte dla wszystkich, zaprasza, aby przyjąć tę miłość i uczyć się od Niego, jak uczynić swoje serce na podobieństwo Jego Serca.

Nie jest to wcale łatwe, ponieważ nasze serca na ogół chorują od nagromadzonego w nich brudu, wszelakiego gnoju, lęków, niepokojów, zazdrości, zdrad, pychy, rozmaitych, skrzętnie na dnie ukrywanych łajdactw, grzechów, słabości, nałogów. W każdym sercu są takie zakamarki, które należałoby wysprzątać, do których należałoby wpuścić świeżego powietrza i światła. Ale bronimy się przed tym – może ze wstydu, może z powodów pewnych przywiązań i upodobań do tarzania się w określonych brudach, a może próbowaliśmy nawet zrobić w sobie porządek, ale nic z tego nie wyszło, więc znowu zamknęliśmy tę część serca przed sobą i innymi, pokazując jedynie to, co na pozór ładne, poprawne, akceptowalne, przyjemne. Jezus jednak chce, aby nasze serca lśniły w całości, pachniały czystością niczym mydło marsylskie, abyśmy nie wstydzili się i nie krępowali swoich własnych serc.

Serce Jezusa, przebłaganie za grzechy nasze

Jezu, uczyń serca nasze według serca Twego! Tak prosimy Jezusa w modlitwie, a Jezus odpowiada: „Oczywiście, uczynię to!”. Już złożyłem ofiarę przebłagalną z siebie Ojcu za wasze grzechy, ale mam coś jeszcze! Dam wam wiele dodatkowych narzędzi do tego, aby serce kamienne przemienić na serce żywe, dające życie, pulsujące miłością. Jezus podarowuje więc – nam katolikom i tym, którzy chcą nimi zostać – sakrament pokuty i pojednania. A my, korzystając z niego zawsze, ile razy jest to potrzebne, możemy dokonać oczyszczenia naszych serc, wyrzucając z nich wszelką zgniliznę, która w nich zalega. Nazywam ten cudowny Sakrament Sakramentem uwolnienia.

Warto po niego sięgać systematycznie, pamiętając, że im dłużej coś zalega w naszym wnętrzu, to coraz bardziej to cuchnie, a jak cuchnie i się rozkłada, to infekuje cały organizm człowieka. To można sprawdzić empirycznie i statystycznie. Im mniej ludzi klęka przy kratkach konfesjonału, tym więcej jest za kratami normalnego, pełnowartościowego życia. Jeśli zamiast iść do spowiedzi, ludzie chodzą na wyuzdane parady gejowskie, jeśli ściągają krzyże, aby powiesić tęczowe flagi, jeśli zamiast posypać głowę popiołem w Środę Popielcową, w oszalałym tańcu wiją się tego dnia po posadzkach publicznych miejsc, jeśli zamiast Boga wielbią ludzkie bożki, to trudno się dziwić, że w środku są już pełni rozkładu, a ich serca umierają. Zamiast więc udać się do kościoła, gdzie czeka na nich Jezus z otwartym Sercem, idą raczej do dilera narkotyków, wróżki, pseudoterapeuty, joginów, różnych ideologicznych szamanów i sprzedawców każdego rodzaju śmieci od politycznych złudzeń po niby-duchowe porady. A muszą przecież gdzieś szukać wsparcia, bo już nie radzą sobie z fetorem własnego podgniwającego życia.

Skąd dziś wysyp osób o nieokreślonej tożsamości, szukających różnych ekscentrycznych określeń, aby móc siebie zdefiniować, bo nie wiedzą, kim są? Skąd manifestacje domagające się akceptacji rozmaitych patologii? Skąd nieprawdopodobne ilości treści na wszystkich komunikatorach społecznych, mających na celu deprawację innych? Skąd wciąż pojawiające się nowe sekty, grupy wyznaniowe odciągające od Boga innych? Skąd prądy filozoficzne i etyczne, które chcą zmniejszyć wartość człowieka, sprowadzając go do bytu fizjologiczno-materialnego, któremu wystarczy, jak śpiewa Bajor, „coś wypić i coś zjeść; trochę pospać na boku czy na wznak”? Skąd to się bierze? Wypływa to z serc tych wszystkich ludzi, którzy nie chcą, a nawet nienawidzą patrzeć na Jezusa z Jego Sercem przepełnionym miłością lub nie traktują Go poważnie.

Ale trzeba sprawiedliwie powiedzieć, że ta postawa nie dotyczy tylko tych, którzy nie chodzą do kościoła lub nie chcą mieć z nim nic wspólnego. Ona tak samo dotyka i katolików. Papież Franciszek w jednej ze swych homilii przypomniał, że i katolicy bywają „specjalistami od pozorów” – na zewnątrz zawsze doskonali, pobożni, praktykujący, a w środku niegodziwi i obłudni. Papież mówił: „Jesteś obłudnikiem, bo z zewnątrz sprawiasz wrażenie czystego, doskonałego, ale twoja dusza jest duszą szorstką, pomarszczoną, brudną, pełną zgnilizny; tutaj mówi: «zdzierstwa». (…) A napomnienie Jezusa — «patrzcie na wnętrze» brzmi aktualnie także dla chrześcijanina naszych czasów”.

Serce Jezusa, z którego pełni wszyscyśmy otrzymali

Jezus daje nie tylko Sakrament Pokuty, ale daje jeszcze więcej. Jeśli ma się zrobiony ład w sercu, to można Go przyjąć pod postacią Chleba i Wina. Eucharystia jest największym zaszczytem dla człowieka. To największa jego pomoc, która rodzi w nim… moc. Moc do trwania w czystości serca. Eucharystia, będąc Ciałem Chrystusa, podobnie jak jest nim też Kościół, jest dla nas autentycznym umocnieniem. Ale jeśli nie przyjmujemy Eucharystii i nie trwamy w Kościele, to wcześniej czy później będziemy przyjmować inny „pokarm” i schronimy się w innych strukturach. To jest nieuniknione, ponieważ życie nie znosi próżni. Jeśli nie mamy nic wspólnego z Eucharystią i Kościołem, to nie mamy nic wspólnego z Sercem Jezusa.

Jeśli więc zamkniemy na głucho drzwi swego serca, pozwalając mu coraz bardziej zarastać, niczym pajęczyną, siatką zła, deprawacji i grzechów, to i owszem, z czasem przestaniemy to odczuwać, przywykniemy, nie będziemy nawet odczuwać dyskomfortu i bólu, nie będzie można nas zranić, lecz naprawdę to pozór, ponieważ jedno cierpienie pozostanie na zawsze – nasze serce będzie cierpieć ze względu na swoje zamknięcie.

Serce Jezusa, dobroci i miłości pełne

Jest jednak Dobra Nowina! Jezus kocha każdego człowieka i w każdej kondycji. Kocha Judasza, mnie, pana Biedronia, panią Lempart, pana/panią Margot, kocha premiera Tuska i prymasa Polaka, kocha Niemców, Rosjan i Arabów, kocha katolików i ewangelików. Kocha miłością niezłomną, silną, która się nie kończy, bo to jest miłość boska, a nie ludzka i ma moc przebaczyć człowiekowi każdy grzech.
Można zapytać: a skąd u Jezusa tak wiele tej miłości? To proste: ponieważ Bóg jest Miłością. Bóg kocha w sposób absolutny. Bóg nigdy nikomu nie zakomunikował, że zabrakło Mu miłości do kogokolwiek. Miłość Boga nie jest jednodniowa lub kilkuletnia, a potem się kończy w znudzeniu, w zniechęceniu, w wypaleniu. Bóg obdarowuje taką miłością, że nawet źli stają się świętymi. Miłość Boga wydobywa z człowieka jego wyjątkowość, niepowtarzalność, wielkość. Ona przemienia tak, że serca zastygłe, zatwardziałe, nieczułe i obojętne ożywają, uwolnione od wszelkiej nieczystości. Można powiedzieć, że Bóg zawsze bierze sobie do Swojego Serca wszystkie nasze sprawy, wysłuchuje nas, ofiaruje nam czas, ba… nawet wieczność. Na koniec warto jeszcze przypomnieć, że Bóg kocha tak człowieka, że nawet pozwala mu odejść, bo nie chce zabrać wolności, nie chce na siłę zatrzymywać, pozwala im zmarnotrawić wszystko, co od Niego otrzymali. Ale i tak czeka, a Jego Serce nadal pozostaje otwarte i wyglądające na powrót marnotrawnych synów i córek.

Zdzisława Kobylińska
Zdzisława Kobylińska

Źródło: Gazeta Olsztyńska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5