Zmiana warty przyśpieszona
2024-05-26 00:41:17(ost. akt: 2024-05-26 00:43:23)
Rok 2024 to rok wielkich wyborów. Nas obecnie najbardziej emocjonują wybory europejskie. Już 9 czerwca będziemy mogli głosować za przyszłością Unii Europejskiej. Obiektywnie najważniejsze są wybory na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Największe są rozciągnięte na wiele tygodni wybory parlamentarne w Indiach. Najbardziej nieuczciwe były wybory na prezydenta Rosji. Wybory, które się nie odbędą, to wybory na urząd prezydenta Ukrainy. To wszystko wiedzieliśmy od wielu miesięcy. Kilka dni temu rozstrzygnęła się niewiadoma dotycząca kolejnych ważnych wyborów.
Poznaliśmy bowiem termin wyborów powszechnych w Wielkiej Brytanii. Premier Rishi Sunak udał się do króla Karola III i po spotkaniu ogłosił, że wybory odbędą się 4 lipca. To duża niespodzianka. Wcześniej Sunak co prawda deklarował, że wybory odbędą się w drugiej połowie roku, ale spodziewano się listopada, a nie terminu, który w drugą połowę roku wkracza o 4 dni. Sunak zapewne liczy na narodowe uniesienia związane z mistrzostwami Europy w piłce nożnej, może liczy na jakieś dobre wskaźniki ekonomiczne.
Prawda jest jednak taka, że nic nie uratuje rządzących torysów przed klęską. Torysi rządzili długie 14 lat i rządy te nie były pasmem sukcesów. David Cameron doszedł do władzy w czasie kryzysu finansowego. Zastosował terapię zwaną austerity, czyli po naszemu zaciskanie pasa. Ciął wydatki publiczne, likwidował domy kultury, doprowadził do zapaści NHS, czyli publiczny system ochrony zdrowia. Zostanie zapamiętany jednak jako ten, który doprowadził do Brexitu, chociaż sam Brexitu nie chciał.
Po nim przyszła Theresa May, która też Brexitu nie chciała i nie potrafiła go przeprowadzić. Udało się to Borisowi Johnsonowi, któremu w naszej części Europy zapamięta się mocne wsparcie dla Ukrainy, ale rodacy pamiętają mu kłamstwa na temat popijaw w trakcie lockdownu. Po nim przyszła Liz Truss, która rządziła kilka tygodni i jej doktrynerskiego programu nie zniosła nawet jej własna partia. Politykiem gaszącym światło jest Rishi Sunak. Torysi mają dwukrotnie słabsze poparcie niż Partia Pracy. Labourzystom sprzyja też załamanie poparcia dla Szkockiej Partii Narodowej, co zwiastuje odzyskanie po kilkunastu latach wielu mandatów w Szkocji. Szykuje się wielki powrót Partii Pracy.
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez