WNIEBOWSTĄPIENIE

2024-05-10 15:02:43(ost. akt: 2024-05-10 16:29:05)
Chrystus, o. Augustyn Pelanowski

Chrystus, o. Augustyn Pelanowski

Autor zdjęcia: O. Augustyn Pelanowski

Wniebowstąpienie jest ważnym wydarzeniem dla chrześcijan, ponieważ oznacza zakończenie ziemskiego życia Jezusa i Jego powrót do nieba, gdzie według wiary chrześcijańskiej zasiada, jak mówimy w credo, po prawicy Boga Ojca. Pan Jezus wstąpił do nieba dnia czterdziestego po Swoim zmartwychwstaniu. Kościół obchodzi Wniebowstąpienie zgodnie z dekretem watykańskiej Dykasterii ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów – od 2004 r. w VII Niedzielę Wielkanocną.
Góra Oliwna

Po swym zmartwychwstaniu Chrystus niejednokrotnie potwierdzał, że żyje. Po czterdziestu dniach jednak na oczach Swoich uczniów na Górze Oliwnej wstąpił do nieba. Wydarzenie to opisuje św. Łukasz w Dziejach Apostolskich (Dz 1, 9-11). Inni ewangeliści piszą o tym o wiele mniej. Mateusz w ogóle nie wspomina o wniebowstąpieniu, Marek pisze syntetycznie: „Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba” (Mk 16, 19). Jan napomyka w formie przepowiedni.

Miejscem, gdzie Jezus wstąpił do nieba, była Góra Oliwna dobrze znana Jezusowi – wzniesienie położone we Wschodniej Jerozolimie (818 m n.p.m.). Dla Jezusa Góra Oliwna miała szczególne znaczenie, ponieważ było to miejsce wielu ważnych wydarzeń jego życia. Na tej Górze spotykał się ze swoimi uczniami, modlił się także przed swoim ukrzyżowaniem – to tu miała miejsce ostatnia modlitwa Jezusa z uczniami przed Jego aresztowaniem, znana jako modlitwa w Ogrójcu. Na zboczu tej Góry znajduje się najstarszy i najsłynniejszy cmentarz żydowski na świecie. Pierwsze pochówki odbywały się na nim już za czasów biblijnych. Chrześcijanie, muzułmanie i wyznawcy judaizmu uważają, że to właśnie tutaj nastąpi Dzień Sądu Ostatecznego i tu przyjdzie Mesjasz, który przekroczy Dolinę Cedronu położoną pomiędzy Górą Oliwną a Wzgórzem Świątynnym i wejdzie przez Złotą Bramę do Jerozolimy. Byłoby to logiczne, gdyż na tej Górze Jezus pożegnał się ze swoimi uczniami i osiągnął chwałę nieba i tu zapewne powróci. A o tym, że Chrystus na pewno wróci, świadczą słowa, którymi św. Jan zamyka ostatnią księgę Pisma Świętego: „Zaiste, przyjdę niebawem. Amen. Przyjdź, Panie Jezu!” (Ap 22, 20).

Moja Góra

Sądzę, że każdy z nas, wierzących, ma swoją własną Górę Oliwną, którą można interpretować na kilka sposobów. Jest to na pewno miejsce modlitwy, kontemplacji i adoracji niezbędne dla życia prawdziwie chrześcijańskiego. Dlaczego? O. Augustyn Pelanowski napisał mi kiedyś: „Trzeba bardzo strzec więzi osobistej z Jezusem – tej w adoracji, Eucharystii, Biblii i modlitwie – bo zarówno bliscy ludzie, wydarzenia, kłopoty, imprezy, troski tego doczesnego bytowania i radosne wydarzenia, zabieganie o dom, jak i zabieganie o ludzi niezauważalnie mogą nam zabrać czas, jaki powinniśmy poświęcić Chrystusowi. Nic, nikt nie jest ważniejszy czy ważniejsze niż poświęcanie czasu Jezusowi, każdego dnia z szacunkiem godnym dla Boga. To od więzi z Jezusem wszystko zależy i jeśli ją zaniedbamy, wszystko się rozpadnie, a nie odwrotnie. Postaw więc straż przy swojej więzi z Chrystusem. Powszechnie nawet pobożny katolik najpierw przez cały dzień aktywnie załatwia wszystkie sprawy w pokusie wszechmocy, a dopiero pod koniec dnia ofiaruje Bogu zmęczoną niemoc – a przecież najpierw powinien Wszechmocnemu oddać wszystko, co się wydarzy, a dopiero później z Jego siłą łaski cokolwiek rozpocząć. Trzeba więc strzec się, by Chrystus każdego dnia nie był uwięziony w grobie duszy i niedopuszczony do postępków ludzkiej samowoli”.

Ten kontakt z Bogiem, choć powinien być nieustanny („nieustannie módlcie się”), to jednak powinien mieć też swoje miejsce i ramy. Jezus jest sam tego przykładem. Na Górze Oliwnej miał swój azyl, gdzie mógł się oddzielić od zgiełku codziennego życia i spędzić czas na modlitwie, wchodząc w bliskość z Ojcem.

Gdy studiowałam w Rzymie, to, o ile czas i finanse pozwalały, wyjeżdżałam do mojego ukochanego Asyżu. Oczywiście nie po to, aby zwiedzać go za każdym razem. Czasami jechałam tam na dwa, trzy dni, aby się pouczyć do kolokwium czy egzaminu, poszwendać średniowiecznymi uliczkami, nasycić wzrok pięknem. Zawsze jednak od wiosny do jesieni praktykowałam zaszywanie się na wzgórzach oliwnych. W miejscu osobnym siadałam lub kładłam się pod drzewem oliwnym i przez jego gałązki obserwowałam niebo albo patrzyłam na zachód słońca lub na wieże Bazyliki Santa Maria degli Angeli i asyskie okoliczne pola. Tam też uczyłam się, jadłam panini, zawsze te same z prosciutto crudo di Parma i z formaggio svizzero z lokalnego sklepiku, no i kontemplowałam otaczające mnie piękno. I zawsze pojawiała się we mnie ta sama myśl, że oto nikt nie wie, gdzie obecnie się znajduję. Tylko Bóg i ja. I że… tak dobrze może być tylko w niebie. To były moje takie namiastki w-niebo-wstępowania. Podobnie chyba miał i Brandstaetter, który swoje asyskie „wniebowstąpienia” opisywał tak: „Wzgórza Umbrii płyną falistą linią, miękką jak linia Giotta lub Cimabuego (…). Nie człowiek tworzy ten krajobraz. To krajobraz narzuca człowiekowi swą emocję i zmusza go do kształtowania swojej duszy na modłę cichych drzew i lasów, winnic i gajów oliwnych. Krajobraz umbryjski wyzwala człowieka od ciężaru jego jestestwa. (…) Asyż – to dłonie modlitewnie wzniesione ku niebu. Rzym – to majestat. Asyż – zachwycenie. (…) W Rzymie człowiek czuje się częścią dziejowego dramatu, w Asyżu sama obecność człowieka jest już ukojeniem. Kto raz był w Asyżu, pragnie zbudować świat na wzór Asyżu”. Te słowa poznałam kilka lat po moich peregrynacjach do Asyżu. Potwierdzają one to, bez niczyjej sugestii, że obecność w tym miejscu przynosiła ukojenie. A gdzie na ukojenie można liczyć? Niewątpliwie w Niebie.

Innym przykładem własnej Góry Oliwnej, który znam z opowiadań, jest pustelnia o. Augustyna Pelanowskiego. W niej o. Augustyn, w miejscu oddzielonym, nie tylko modli się, ale też adoruje Jezusa w ikonie ormiańskiego artysty Ariela Agemiana. Ojciec mówi: „Pomyśl tylko, że jakimś rodzajem przeżycia Nieba jest już wpatrywanie się w oczy Jezusa, choćby na tym Obliczu namalowanym przez Agemiana. Wpatrując się w Jego źrenice, widzisz, że Bóg, patrząc na ciebie, widzi w twoim wnętrzu swoje niebo, jeśli tylko pozwolisz Mu tam zamieszkać w nieskończoność”. To prawda! Miałam tę ikonę kupioną na Cyprze. Obecnie już należy do mojego syna, któremu ją podarowałam. Spojrzenie Jezusa, Jego oczy wprowadzają w Nieskończoność, zapowiadają Niebo, przeszywają. Podobne odczucia mam, gdy patrzę na obraz Jezusa Miłosiernego Adolfa Kazimierza Hyły z roku 1947, którego oryginał znajduje się w kościele bernardynów, czyli w Sanktuarium św. Szymona z Lipnicy w Krakowie. Nie mogę obyć się bez tego spojrzenia. Mam własną fotografię tego obrazu i często, chyba nawet codziennie, na nią patrzę.

Adoracja – dotyk Nieba

Adoracja, moim zdaniem, jest najprostszą ziemską formą namiastki Nieba. O ile kontemplacja jest jej wyższą formą, to „na Górze” w adoracji dotyka się Nieba poprzez samą obecność, bycie, trwanie, ofiarowanie własnego czasu Ojcu na wzór Jezusa na Górze Oliwnej. Adoracja daje poczucie bycia w Niebie, ponieważ to nic innego jak przebywanie z Jezusem. Dobrze jest mieć swoją „Górę”, gdzie można praktykować adorację. Najlepszym miejscem jest świątynia, gdzie spotykamy się z Jezusem Eucharystycznym. Ale gdy nie ma szansy, aby być w niej codziennie, to może być własny kąt, gdzie można adorować krzyż czy właśnie Oblicze Jezusa w wybranej ikonie. O. Joachim Badeni, dominikanin, najczęściej kontemplował ikonę Trójcy Świętej Rublowa. W pouczającej książce, którą bardzo polecam, „Siła nadziei”, w rozmowie z Judytą Syrek mówił: „Bardzo doradzam kontemplację ikony, z której promieniuje obiektywne, niewidzialne światło. Światło energii boskiej”. Dobrze jest zatem mieć taką „górę” (mam takie miejsce właśnie na „górze”, jak mówi się w naszym domu, w pokoju, w którym śpię), aby w ciszy, spokoju, odosobnieniu doświadczać ikony, która jest rzeczą niewidzialną. To, co jest widzialne, jest namalowane na desce. A Niewidzialne emanuje z ikony.

Odejście

Pan Jezus tajemnicą swojego Wniebowstąpienia żył na długo przed jej dokonaniem. Przy Ostatniej Wieczerzy wprost zapowiada swoje odejście do niebieskiego Ojca i motywuje jego konieczność:

Jezus, widząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował… wiedząc, że… od Boga wyszedł i do Boga idzie (J 13, 1. 3).
W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem (J 14, 2-3).
Znacie drogę, dokąd Ja idę… Jeszcze chwila, a świat nie będzie Mnie oglądał… Słyszeliście, że wam powiedziałem: Odchodzę i przychodzę znów do was. Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca (J 14, 19. 28).
Teraz idę do Tego, który Mnie posłał, a nikt z was nie pyta Mnie: „Dokąd idziesz?”. Ale ponieważ to wam powiedziałem, smutek napełnił wam serce. Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście, bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was… A jeżeli odejdę, poślę Go do was… Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat; znowu opuszczam świat i idę do Ojca (J 16, 5-7. 28).

Warto pamiętać, że to wydarzenie jest opisywane jako „wniebowstąpienie”, ponieważ Pan Jezus własną mocą wstąpił na niebiosa. Maryja natomiast, Jego Matka jako człowiek, została do nieba wzięta, a zatem kiedyś również my, ludzie, zostaniemy zabrani przez Chrystusa do nieba. Stąd mówimy o „wniebowzięciu”. Niezależnie od terminologii ważne, aby chcieć dostać się do nieba. Niebo jednak, jak powiada o. Augustyn, już dziś jest pośród nas, jeśli tylko utrzymujemy się w przyjaźni z Chrystusem.


Zdzisława Kobylińska

Źródło: Gazeta Olsztyńska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5