Uczmy się od Francuzów, jak dbać o własne sprawy
2024-05-02 08:24:26(ost. akt: 2024-05-02 08:26:48)
Dziś krótka piłka. W jednym z mniejszych miast – nieważne w jakim województwie – na naprawdę zadbanym (w dużym stopniu dzięki pieniądzom z poprzedniego rządu) rynku, dostrzegam szereg szyldów. Wiadomo: sklepy i restauracje. Parę z nich ma angielskie (po części odnoszące się do Ameryki) nazwy i zapraszają do wejścia w języku angielskim. Wzruszam ramionami. Mnie to śmieszy. To w jakiejś mierze, pośrednio, dowód kompleksów.
Czy pamiętacie Państwo ten fragment „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza, w którym w dialogu z udziałem Telimeny widać to zachłyśnięcie się cudzoziemszczyzną ze szczególnym zwracaniem uwagi na to, na co zwracają uwagę obcy? Minęły niemal dwa wieki, a nasza narodowa mentalność, nasz charakter, nie zmienił się.
Wkurza mnie prezydent Francji Emmanuel Macron i szerzej: typowa francuska arogancja i traktowanie cudzoziemców i całych krajów z góry. A jednak, muszę przyznać, że podziwiam francuską dbałość o to, co… francuskie. O francuskie firmy, francuski przemysł, francuskie interesy, ale także francuski język. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że państwem o największej liczbie ambasad na świecie nie jest wcale USA, Rosja czy Chiny - tylko właśnie ojczyzna Macrona. A jak dbają o to, żeby ich mowa miała jak najmniej „amerykanizmów”? Jak dbają o rozwój francuskiego przemysłu filmowego, o swoją produkcję filmową, odrzucając bezrefleksyjny import z Hollywoodu?
Wkurza mnie prezydent Francji Emmanuel Macron i szerzej: typowa francuska arogancja i traktowanie cudzoziemców i całych krajów z góry. A jednak, muszę przyznać, że podziwiam francuską dbałość o to, co… francuskie. O francuskie firmy, francuski przemysł, francuskie interesy, ale także francuski język. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że państwem o największej liczbie ambasad na świecie nie jest wcale USA, Rosja czy Chiny - tylko właśnie ojczyzna Macrona. A jak dbają o to, żeby ich mowa miała jak najmniej „amerykanizmów”? Jak dbają o rozwój francuskiego przemysłu filmowego, o swoją produkcję filmową, odrzucając bezrefleksyjny import z Hollywoodu?
Uczmy się od Francuzów, jak bronić „swojego” w gospodarce, kinematografii i ochronie języka – a nie padać na twarz przed cudzoziemcami. Czy to dużo? Naprawdę warto.
Ryszard Czarnecki
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez