Hity i kity, czyli strumień świadomości
2024-04-03 21:18:33(ost. akt: 2024-04-03 21:32:14)
Wojny Rosyjskie – kremlowska Rosja, bo dalecy jesteśmy od przypisywania wszystkiego jednej osobie, tzn. nieoczekiwanie wybranemu na kolejną kadencję prezydentowi Putinowi, wpadła w dołki, które kopała pod innymi. Najsamprzód chciała pokonać i zająć całą Ukrainę, a potem postawić dalsze ultimatum USA i UE. No, ale się poślizgnęła pod Kijowem na skórce od banana i nastąpiło gołowokryżenie daleko za Dniepr. Dodajmy, że z podkulonym ogonem. Potem nastąpiły różne rzeczy, też mało korzystne dla Rosji, jak: przystąpienie Finlandii i Szwecji do NATO (nie pomógł nawet teatralny opór Węgier). Swoją drogą Węgry są naszym zdaniem niewłaściwie nazywane przez polskich polityków sojusznikiem Rosji. Myślimy, że Orban taki słaby intelektualnie nie jest, jak go postrzegają polscy politycy (czy to czasami nie świadczy o nich?). Orban gra w innej lidze, tj. chińsko-niemieckiej i te dwa kraje są jego „sojusznikami” albo jak by to nazwali marketingowcy: „dojnymi krowami”. Krytykuje UE, ale równolegle jego kraj robi duże interesy na Węgrzech z Niemcami, wpuszczając tam niemieckie firmy i czeka, kiedy przez jego kraj będzie szedł nowy chiński jedwabny – kolejowy szlak od Salonik w stronę Niemiec do Hamburga. I co na to nasi politycy? Kto tu kogo roluje? Kto tu kogo nie docenia? Nie, żebyśmy chwalili Orbana, ale po prostu mówimy, jak jest.
Zgoda Węgier na Szwecję i Finlandię to pośrednio zgoda Chin na poszerzone NATO w Europie. Dlaczego? Bo w interesie Chin jest bogata, stabilna, konsumpcyjna Europa, która dużo będzie kupować od Chin, której żadna Rosja nie ma prawa zagrozić. Bo to ma być strefa konsumpcji, a nie wojny. Chiny grają na wszystkich fortepianach, jakie są dostępne w filharmoniach świata – kraje europejskie tę umiejętność od czasów Drugiej Wojny Światowej zatraciły, ale szybko się uczą i wracają do takiego sposobu uprawiania polityki. Np. ostatnie wieści mówią, że koncerny francuskie – firma Stellantis (właściciel m.in. Fiata, Citroena, Peugeota, Opla czy Chryslera) finansują wraz z Chińczykami – firma Leapmotor, poprzez wspólną firmę założoną dla zmyły i pewnie dla dogodnych podatków oczywiście w Holandii, produkcję małych chińskich autek elektrycznych, które będą produkowane w naszych polskich Tychach. To i przykład powyższy Węgier pokazują wyścig krajów starej i nowej Europy do kooperacji z Chinami. Bo lepiej z Chinami produkować i sprzedawać ich taniutkie auteczka (a dalej się zobaczy), niż zostać przez nich pokonanym na własnej ziemi.
Co to wróży Europie? No to, że owszem, kupimy chiński samochodzik, może dwa razy tańszy od niemieckiego (będą to pewnie i tak niemiecko-chińskie i francusko-chińskie), ale doświadczymy też chińskiego lobbingu, który będzie skierowany na stworzenie super integralności UE, na super państwo europejskie, bo wtedy w jednym miejscu (Brukseli) Chińczycy załatwią sobie korzystne ustawy, kontrakty i regulacje dla rynku ponad 500 ml ludzi, a nie będą rozmawiać w nieskończoność z każdym krajem osobno. A że umieją załatwiać i mają w tym kierunku również swoje know-how, to już świat wie. Rosjanie chcieli się pod to wszystko podłączyć (dosiąść do stolika decydentów świata), tzn. nawet się podłączyli rurami i płynącym w nich gazem (minister Sikorski twierdził, że im te rury Amerykanie wysadzili), ale ostatnie wystąpienia Macrona, który raz mówi o wysłaniu niewielkich ilości wojska europejskiego na Ukrainę, a potem to odwołuje, świadczy nie tyle o cechach umysłowych Prezydenta Francji, jak znowu oceniają to polscy politycy, ale o wyrafinowanej grze. Macron dał sygnał Rosji, żeby się zamknęła w swoim XIX-wiecznym myśleniu i dała sobie spokój z Zachodnią Europą, bo ona gra już w innej lidze i w innej dyscyplinie sportowej i ma zamiar focusować się na Chiny i pośrednictwo Rosji nie jest jej do niczego potrzebne.
I teraz Szanowni Państwo – nasi Najmilsi Czytelnicy, rozumiecie, po co ten cały rwetes z zielonym ładem, zieloną energią itp.? Żeby szybciej europejski konsument pobiegł i kupił (chroniąc planetę) produkowane za chwilę w Europie auteczka elektryczne, czyli zielone, ekologiczne, przygotowane przez chińskie firmy z firmami europejskimi dla najbogatszych, najbardziej zideologizowanych, lojalnych konsumentów świata, czyli Europejczyków. Tzn. taki jest cel ogłupienia i zlasowania mózgów tym zielonym ładem Europejczykom. Bo oczywiście Europejczycy, co by o nich nie powiedzieć, że np. ulegają hedonizmowi, to są w zdecydowanej większości ludźmi szlachetnymi i nie chcą niszczyć natury. A że do atmosfery emitują około 7 proc. całego tego globalnego zanieczyszczenia, to chcą widocznie, jak nasz Konrad z „Dziadów” Mickiewicza: „Nazywać się Milijon, bo za miliony chcą kochać i cierpieć katusze”. A gra na emocjach to podstawy polityki i marketingu.
No i mamy ostatnio zamach na Crocus City Hall pod Moskwą. Szkoda nam oczywiście tych, co zginęli i to, że są to Rosjanie, a więc obywatele kraju, który zabija innych, w tym przypadku Ukraińców, niczego tu nie zmienia. Modlimy się za ofiary, za ich rodziny, współczujemy, bo jesteśmy chrześcijanami. Kreml kombinuje, jak umoczyć w to Ukrainę. Jest to na potrzeby wewnętrznej polityki, bo przecież nikt na zewnątrz w to nie uwierzy. A chodzi o to, żeby na Rosjan nie padł blady strach, że teraz wojujący islamiści z ISIS czy innych podobnych organizacji będą zsyłać na nich bomby, zamachy i terror. Jeśli tak będzie, to Putin przegra – tego jego społeczeństwo nie wytrzyma – Putin jest im potrzebny, bo wmawia im, że ich chroni od złego NATO, od faszystów na Ukrainie itp. Putin mówi, że zapewnia im bezpieczeństwo. Jeśli tego nie będzie, jeśli będą się bać podkładanych bomb i zamachów, to nie będą potrzebować Putina i jego kolegów. No i mamy kolejną porażkę na wielką skalę Rosji i Putina – obudzili wroga i stworzyli sobie kolejny front walki. Amerykanie będą zmuszeni przez tę sytuację im trochę pomagać (zresztą już im pomagali, uprzedzając ich o możliwości takiego zamachu), bo co będzie, jeśli ISIS wyczuje, że Rosja jest słaba, nie panuje nad rzeczywistością i zechce zdobyć w Rosji broń atomową? Tu już nie ma żartów. Powstał niezły tygiel, do którego doprowadził niby taki geniusz Putina i jego grupy trzymającej władzę, który Amerykanie (no, bo przecież nie von der Leyen i Bruksela) będą musieli ogarnąć. Tu jest lekcja i morał dla nas Polaków taki: uważajmy na samozwańczych geniuszy w polityce i dyktatorków, co to na złość mamie odmrożą sobie uszy.
Jak Ameryka to ogarnie? No bo, że musi to być Ameryka, to oczywiste, tak było z Pierwszą Wojną Światową, nie mówiąc o drugiej. I tak było z zimną wojną – ciągle Amerykanie muszą nam ogarniać rzeczywistość w Europie, bo ciągle wybieramy jakichś takich (poza nielicznymi) nieudolnych polityków. Nie zastanawiało to Was, Kochani Czytelnicy, dlaczego tak się dzieje? No więc możliwych scenariuszy tego ogarnięcia jest wiele. Chociażby taki, że Amerykanie wymuszą rozejm na Ukrainie po to, żeby Rosja skoncentrowała wszystkie siły i mogła walczyć z terrorem islamistów. Oczywiście rozejm będzie zamrażał konflikt, a więc podział ziemi na Ukrainie wobec obecnego stanu posiadania. Czy to taki zły scenariusz dla Ukrainy? Oczywiście z jednej strony tak, bo tracą część swoich ziem nie wiadomo na jak długo, bo znowu życie uczy nas, że najtrwalsze są prowizorki, ale z drugiej strony pomoc amerykańska natrafiała na trudności w USA, a bez niej Ukraina przegra wojnę i wtedy, jakie warunki postawi Ukrainie Putin?
Tak więc jeśli napisaliśmy w tytule w liczbie mnogiej: wojny Rosji, to dlatego, że Kreml zafundował sobie nową wojnę, tym razem z terrorystami. Teraz wszystko może się zmieniać i zdarzyć – obserwujmy bacznie, co się dzieje, a nasze media postarają się w tym Państwu pomóc. Nie tak jak pomaga Europa Ukrainie – w sposób wyrachowany i wybiórczy, co oznacza w konsekwencji, że za mało. Dochodzi do zagrywek typu: w niemieckim parlamencie CDU jest za wysłaniem Taurusów (pocisk manewrujący) na Ukrainę, ale rządzące SPD i Zielonkawi już nie i na razie wygrywają głosowanie. Narzekamy na polski parlament, a tu proszę, u naszego zachodniego sąsiada, co się dzieje i nikt nie powiedział z Platformy czy Nowej Lewicy, że Niemcy zachowują się jak nie-Europejczycy itp. Ta gadanina naszych lewicowców i liberałów o tym, co jest europejskie, a co nie, w tym aktorów (np. Andrzeja Seweryna) i tzw. pożal się Boże celebrytów, jest tak infantylna, groteskowa i śmieszna, że owszem koń, ale i Wiktor Orban by się uśmiali. Od takich ludzi i tego formatu i zawodu (chodzi nam o świadomość, znajomość świata, osoba mająca wpływ na opinię publiczną itp.), jak aktor Andrzej Seweryn, społeczeństwo oczekuje naprawdę więcej.
Był okres Solidarności, gdzie polscy aktorzy byli (oczywiście nie wszyscy) wzorem do zachowania i wzorem kultury, kiedy np. odmówili gry w teatrach po stanie wojennym w czasie wojny jaruzelsko-polskiej i kiedy wspierali podziemną Solidarność. A kultura wymaga, aby nie kląć na nikogo czy podżegać do nienawiści (mówimy o beznadziejnym filmiku Pana Andrzeja pokazywanym w social mediach). Aktorzy polscy jako grupa społeczna pokazali to w czasie nieludzkim – w czasie okupacji niemieckiej, gdzie zdecydowana ich większość odmówiła gry w kabaretach i teatrze w czasie, gdy wróg miał ich ojczyznę pod okupacją. Wszyscy musimy sobie to ciągle przypominać. Jeśli się zastanawiamy, jaki powinien być współczesny Polak, to tam są wzorce.
Andrzej Seweryn, à propos – skoro się wywołał nam do tablicy, to słów kilka o ostatnich jego dokonaniach. Aktorem jest konstelacyjnie wybitnym, ostatnio możemy go zobaczyć w monodramie „Lear” – tak, to na podstawie dramatu jednego z największych pisarzy, ale też mędrców, jacy byli na świecie, czyli Wiliama Szekspira. Seweryn w monodramie jest wspaniały: przeistacza się i genialnie pokazuje kondycję świata i starszego człowieka, który traci władzę, ale nie tylko. Nie będziemy Państwu zdradzać, jak potraktował tę sztukę w sensie fabularnym Andrzej Seweryn, a poza tym zawsze uważam, że sztukę trzeba oglądać, nie ma co opisywać. Na spektaklu, który dane nam było oglądać, brawa na końcu na stojąco wywołały kilka razy aktora zza kulis, żeby się pokazał i ukłonił. Aktor cieszył się z takiej owacji jak dziecko. Ten spontan aktora, czy prawdziwy, czy zagrany – nieważne, pokazał, w jaki sposób teatr istnieje (obojętnie, czy z dużą publicznością jak Szekspirowski The Globe, czy minimalistyczny, jeśli chodzi o widza, jak Laboratorium Grotowskiego), jak zależy od publiczności, a publiczność od niego. To był niezapomniany wieczór w Teatrze Polskim w Warszawie. Na końcu Andrzej wyszedł i rozwiesił między rękami podniesionymi w górze ukraińską flagę – piękny gest. Symbol.
Symbole też są ważne, zwłaszcza w sztuce. A w życiu? To wzbudziło również entuzjazm. A więc ten sceptycyzm wśród niektórych Polaków co do Ukrainy, zapoczątkowany lekceważącym zachowaniem Zełenskiego, to, jak widać w naszym społeczeństwie, jedno, a chęć stania przy Ukrainie i pomoc jej – to drugie. Istnieją one, jak wiele innych rzeczy w naszym społeczeństwie równolegle obok siebie – bo taka jest Polska. Niejednakowa – i trzeba to brać pod uwagę i tworzyć w przestrzeni społecznej dialog, a nie szczuć jednych na drugich. Tak więc, jak pisał nasz kochany Jan Kochanowski (to „kochany” miał w nazwisku – zauważyliście to Państwo, jak jego nazwisko zdeterminowało tę Postać): „Wszystko się dziwnie plecie, Na tym tu biednym świecie”. Przeszliśmy w tym artykule: sytuację za wschodnią granicą, geopolitykę na najwyższych piętrach władzy, nastroje w kraju i teatr. Taki strumień świadomości. Dlaczego taki? Na to może odpowiedzieć tylko mistrz strumienia świadomości – James Joyce, o którym, jeśli nam ekipa Bodnara nie zabierze laptopów, też kilka słów napiszemy. Howgh!
Pozdrawiam, MM (nie mylić z Marilyn Monroe)
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez