Chcemy ujrzeć Jezusa
2024-03-16 23:48:56(ost. akt: 2024-03-16 23:59:16)
„Wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon Bogu w czasie święta, byli też niektórzy Grecy. Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go, mówiąc: «Panie, chcemy ujrzeć Jezusa»”. Jest to fragment z Ewangelii św. Jana z rozdziału 12, wers 20 czytanej w V niedzielę Wielkiego Postu, która przypada w tym roku 17 marca. Chcieć zobaczyć Jezusa to nie było tylko pragnienie Greków, ale jest to pragnienie uniwersalne, powszechne. Kto słyszał o Jezusie, chciałby Go zobaczyć i się z Nim spotkać. Czy ja, człowiek XXI wieku, mogę doświadczyć spotkania z Nim? Czy muszę czekać na koniec mojego życia, poza którego horyzontem dopiero ujrzę Chrystusa?
Niewątpliwie po śmierci spotkamy się z Chrystusem „twarzą w twarz”. Wówczas będziemy mogli go zobaczyć, poznać i być z Nim. Nadzieja na spotkanie z Jezusem jest centralnym elementem wiary chrześcijańskiej. Choć opis takiego spotkania wykracza poza ludzkie pojęcia i doświadczenia, chrześcijanie wierzą, że będzie to pełne, nieopisane szczęście i doskonałe zjednoczenie z Bogiem, zrozumienie Jego miłości, miłosierdzia i chwały w sposób niepojęty dla ludzkiego umysłu. Spotkanie z Chrystusem po śmierci będzie momentem głębokiego zrozumienia prawdy i pełnego poznania Boga. Dusza człowieka dostrzeże sens swojego życia, zrozumie Boży plan zbawienia oraz otrzyma odpowiedzi na wszelkie pytania i wątpliwości. To spotkanie przyniesie ukojenie, pokój i szczęście, ponieważ dusza osiągnie cel swego istnienia – zjednoczenie z Bogiem na wieczność. Pani Magdalena Siemion, której recenzowałam pracę doktorską, napisała, że „dzień jej śmierci będzie najszczęśliwszym dniem jej życia”, bo wówczas pozna osobiście Chrystusa.
Jednak Chrystusa można spotkać i „ujrzeć” już teraz. Chrystus doskonale wiedział, że człowiek musi mieć tę szansę już w życiu doczesnym, codziennym, ponieważ bez Niego gubi się nie tylko na drogach swego życia, ale również gubi swoją duszę, gubi szansę na życie wieczne.
Znając wartość chociaż jednej mszy św., umarlibyśmy ze szczęścia (św. Ireneusz z Lyonu)
Jak zatem można dziś spotkać Jezusa? Można doświadczyć Jego obecności na kilku poziomach. Pierwszym z nich są sakramenty, a przede wszystkim Eucharystia. Niestety, wielu katolików nie pamięta lub nie wie, jaka jest jej istota. Nie zdają sobie sprawy z tego, czym jest ten Sakrament. Owszem, idą może nawet co niedzielę do kościoła, ale to wszystko. Eucharystię traktują jako obowiązek, więc nawet szukają kościoła lub godziny mszy św., która będzie krótka, a więc „dobrze” odprawiona. Nie daj Boże, aby miała trwać godzinę. Chcemy poznać Jezusa, ale tej godziny Mu żałujemy. Jednej godziny w ciągu siedmiu dni tygodnia. A już nie ma mowy, aby pójść do kościoła w ciągu tygodnia. Niektórym to się w głowie nie mieści. Po co chodzić do kościoła w dni powszednie? Owszem, msze są odprawiane, ale idą na nie tylko stare dewotki i bigoci, którzy nie mają co zrobić z czasem i muszą się gdzieś podziać. Takie myślenie jest powszechne, niestety. Wiem to z obserwacji. Często bowiem widzę, ile osób przychodzi na msze święte poza niedzielą, które są zwykle, we wszystkich parafiach tak wyznaczone w grafiku, aby dać szansę na nich bywać także osobom, które pracują czy mają inne obowiązki. Czasami jestem na mszy świętej w pobliskiej wiosce, w czasie której ksiądz po czytaniach codziennie głosi króciutką homilię. Piękny kościół w centrum wsi, ale na Eucharystii zwykle są tylko dwie siostry zakonne i może jedna starsza pani. Gdzie są inni mieszkańcy, którzy mają kilka kroków do tej wspaniałej świątyni?
Święta Teresa od Dzieciątka Jezus z Lisieux powiedziała, że „Gdyby ludzie znali wartość Eucharystii, służby porządkowe musiałyby kierować ruchem u wejścia do kościołów”. A o. Pio mówił licznym wiernym, którzy wczesnym rankiem gromadzili się na sprawowanej przez niego Eucharystii: „Świat mógłby istnieć bez słońca, lecz nie mógłby istnieć bez Mszy Świętej”. Tymczasem ludzie, przychodząc na mszę świętą, widzą tylko świece, krzyż, ołtarz, księdza, ale nie widzą Chrystusa. Wtedy wydaje się, że jest ona najnudniejszym spektaklem na świecie, który najlepiej, aby był krótki. A przecież spotkanie z Jezusem podczas Eucharystii jest centralnym punktem wiary katolickiej. Podczas mszy świętej, szczególnie w momencie konsekracji, chleb i wino stają się rzeczywistym Ciałem i Krwią Chrystusa. To nie jest jedynie symboliczne uczczenie Jego pamięci, lecz rzeczywiste spotkanie z Jezusem żywym i obecnym. Dla wierzącego, który przyjmuje Komunię Świętą, to nie jest zwykły chleb i wino, lecz rzeczywiste ciało, krew, dusza i bóstwo Jezusa Chrystusa. Podczas tego sakramentu wierzący nie tylko spotyka Chrystusa, ale także łączy się z Nim w najgłębszy możliwy sposób. To duchowe zjednoczenie z samym Bogiem karmi duchowo i umacnia wiarę, przynosi nadzieję, pociechę i siłę. To moment, w którym wierzący mogą oddać Mu swoje troski, prosić Go o pomoc i dziękować Mu za Jego obecność w ich życiu. Jest to także okazja do nawrócenia i duchowego wzrostu, gdyż w obecności Jezusa można lepiej zrozumieć Jego naukę i żyć według niej. W ten sposób Eucharystia staje się sercem życia chrześcijańskiego, miejscem spotkania z samym Chrystusem, który kocha nas bezgranicznie i pragnie być blisko nas w każdej chwili.
Kto nie zna Biblii, nie zna Chrystusa (św. Hieronim)
Chrystusa możemy też spotkać w Słowie Bożym. Jest Ono fundamentalne dla życia duchowego wierzącego. Biblia przecież jest natchnionym słowem Boga, które objawia Jego plan zbawienia dla wszystkich ludzi oraz Jego miłość i miłosierdzie dla każdego człowieka. Kiedy czytamy Pismo Święte i medytujemy nad nim, spotykamy w nim samego Chrystusa. Jego nauki, przykłady, cuda i przypowieści pozwalają nam lepiej zrozumieć Jego osobę i sposób, w jaki pragnie, abyśmy żyli jako Jego uczniowie. W Słowie Bożym możemy spotkać Chrystusa jako nauczyciela, który prowadzi nas na drodze prawdy i życia. Możemy również doświadczyć Jego miłosierdzia i przebaczenia, gdy czytamy o Jego ofierze na krzyżu i zmartwychwstaniu, które dają nam nadzieję na życie wieczne. Przez Słowo Boże możemy także spotkać Chrystusa jako Przyjaciela, który towarzyszy nam w naszych codziennych sprawach, w radościach i cierpieniach, w zwycięstwach i porażkach. Jego obecność w Słowie daje nam siłę i pociechę w trudnych chwilach, a Jego nauki są dla nas drogowskazem i źródłem mądrości.
Spotkanie z Chrystusem w Słowie Bożym wymaga otwartego serca, gotowego do przyjęcia Jego nauk i naśladowania Jego przykładu. To nie tylko czytanie tekstu, ale także głębsze zanurzenie się w jego przesłanie i próba wcielenia go w życie codzienne. W ten sposób Słowo Boże staje się dla nas drogowskazem na drodze naszej wiary i prowadzi nas do coraz większego zbliżenia z Chrystusem. Polecam codzienne czytanie Pisma Świętego. Efekty tej lektury, choćby 15 minut dziennie, przynoszą nieprawdopodobne efekty. Można się o tym przekonać, podejmując tę praktykę. Chcemy spotkać Chrystusa, czytajmy Biblię!
Tym, którzy utrzymują, że nie mają czasu na modlitwę, brakuje nie czasu, lecz miłości (Jan Paweł II)
Obecności Chrystusa możemy też doświadczyć w modlitwie. Modlitwa jest niezwykłym momentem spotkania człowieka z Chrystusem. Jest to osobista rozmowa z Bogiem, w której wierzący otwiera swój umysł, serce i duszę na obecność Chrystusa, aby Go poznać, oddać Mu cześć, wyrazić wdzięczność, prosić o pomoc i dzielić się z Nim swoimi radościami, troskami i pragnieniami. Kiedy się modlimy, Chrystus staje się dla nas żywym i realnie obecnym. Jego miłość i łaska otaczają nas, a Jego słowa kierowane do naszego serca dają nam pokój i pociechę. Modlitwa umożliwia nam także lepsze zrozumienie woli Bożej i naszej roli w Jego planie zbawienia. Spotkanie z Chrystusem w modlitwie wymaga skupienia, uwagi, otwarcia się na Jego obecność i gotowości do słuchania Jego głosu. To czas ciszy i spokoju, w którym możemy oderwać się od zgiełku codzienności i skoncentrować na Bogu. W modlitwie możemy doświadczyć obecności Chrystusa na różne sposoby. Może to być poczucie Jego bliskości i przyjaźni, wewnętrzny pokój i pociecha, inspiracja i mądrość do podejmowania decyzji, a także uzdrowienie i przebaczenie w trudnych sytuacjach. Modlitwa jako spotkanie człowieka z Chrystusem nie musi być skomplikowana czy wymagać specjalnych słów. To po prostu szczera rozmowa z Bogiem, w której wyrażamy swoje myśli, uczucia i pragnienia. Chrystus, będąc miłosiernym i litościwym Ojcem, zawsze nas wysłuchuje i odpowiada na nasze modlitwy z miłością i troską.
Moją preferowaną modlitwą jest adoracja. Jest ona bardzo prosta i zarazem bardzo trudna. Czym jest adoracja? Ja nazywam ją modlitwą obecności. W adoracji oddaję Bogu siebie i swój czas. Nic więcej. Po prostu trwam przed Bogiem. W synagodze rzymskiej w centralnym jej miejscu jest napis: „Pamiętaj, przed Kim stoisz”. W czasie adoracji trzeba pamiętać, przed kim się znajdujesz. Nie trzeba wtedy odmawiać modlitw, mówić różańca, recytować nowenny lub litanii, aby „zabić czas”. Trzeba tylko być.
Cisza i obecność to najistotniejsze elementy tej modlitwy. Trwać w milczeniu na przykład przez 30 minut, bez żadnego zaangażowania, po prostu być, nie jest łatwym doświadczeniem. Lecz w jej trakcie rozwiązują się różne sprawy, Bóg w człowieku delikatnie i niewidzialnie naprawia to, co popsute, co nie jest na swoim miejscu, oczyszcza, wyzwala pokój, daje odprężenie, niweluje napięcia, przywraca wewnętrzny ład. Codzienna praktyka adoracji możliwa jest także w domu, gdy nie ma możliwości pójścia do kościoła. Może to być adoracja krzyża lub ikony. Przynosi ona naprawdę spektakularne rezultaty. Zapewniam, że można ich doświadczyć, trzeba tylko zdecydować się na tę formę modlitwy.
Nie można kochać Boga, którego się nie widzi, nie kochając człowieka, którego się widzi (św. Jan)
Chrystus daje się też poznać w drugim człowieku. Błogosławiona Celestyna Faron, kuzynka mojego serdecznego kolegi, adorowała Chrystusa nie tylko w ciszy swego serca przed Najświętszym Sakramentem, ale także w ludziach, z którymi się spotykała. Zobaczenie Chrystusa w drugim człowieku jest jednym z fundamentów chrześcijańskiej wiary. Jezus nauczał, że każda osoba, szczególnie ta, która potrzebuje pomocy, jest Jego obliczem na ziemi. Kiedy pomagamy, kochamy i troszczymy się o innych ludzi, spotykamy w nich Chrystusa. Spotkanie Chrystusa w drugim człowieku oznacza widzenie w nim obrazu Boga, szacunek dla jego godności i szukanie możliwości służby i miłosierdzia. Możemy dostrzegać obecność Chrystusa w ludziach poprzez ich dobroć, współczucie, ofiarność i gotowość do pomocy innym. Jezus mówił: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych moich najmniejszych braci, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40). To słowa, które przypominają nam, że nasze działania wobec innych ludzi mają konsekwencje duchowe i że każde dobro, jakie czynimy dla bliźniego, jest czynione dla samego Chrystusa.
Zobaczenie Chrystusa w drugim człowieku wymaga jednak otwartego serca, rozumu i wzroku pełnego miłości. To umiejętność dostrzegania w każdym człowieku wartości bycia dzieckiem Bożym. Gdy zdarzają się sytuacje, gdy ktoś mnie mocno irytuje, wytrąca z równowagi, gdy kogoś nie lubię, wówczas świadomie, choć nie bez trudu, przypominam sobie, że ta osoba jest też chcianym dzieckiem Boga, że Bóg dał jej życie, chce jej i pragnie jej dobra. To mi pomaga w niwelowaniu niechęci, zmianie optyki patrzenia na nią, a nawet wywołuje potrzebę pomodlenia się za tę osobę. Działając z miłością i troską wobec innych, doświadczamy obecności Chrystusa w naszym życiu, a nasze relacje stają się głębsze i bardziej znaczące.
Oprócz tego zobaczenie Chrystusa obecnie może oznaczać uważne obserwowanie Jego działania w naszym życiu, w świecie i w historii. Możemy dostrzegać Jego obecność w znakach Jego miłości, w wydarzeniach i sytuacjach, w które ingeruje, i które prowadzą nas do zbawienia i duchowego wzrostu. Chrystus może się objawiać poprzez wydarzenia, relacje, inspiracje duchowe zarówno w naszym życiu indywidualnym, jak i w działaniach Kościoła.
Zdzisława Kobylińska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez