DZIŚ KONKURUJEMY, JUTRO MOŻEMY WSPÓŁPRACOWAĆ

2024-03-07 08:43:05(ost. akt: 2024-03-07 10:23:44)
Tadeusza Czyczela w kampanii wspiera Dariusz Dziekanowski, jeden z wielu przyjaciół ze świata sportu

Tadeusza Czyczela w kampanii wspiera Dariusz Dziekanowski, jeden z wielu przyjaciół ze świata sportu

Autor zdjęcia: Materiał nadesłany

Doświadczenie z biznesu jest przydatne w polityce, ale nie zastąpi kompetencji nabytych w samorządzie – mówi Tadeusz Czyczel, kandydat na burmistrza Ostródy i lider Komitetu Wyborczego Wyborców Atrakcyjna Ostróda.
– Kilka dni temu zaskoczył pan Ostródę propozycją, że jeśli wygra pan wybory na burmistrza, to powoła na zastępcę swego kontrkandydata Rafała Dąbrowskiego. Skąd taki pomysł?
– Moje hasło życiowe i wyborcze brzmi: „zgoda buduje”. Chciałem dać dowód, że to nie tylko slogan i że zależy mi na szerokiej reprezentacji społecznej Ostródy po wyborach. Trzeba wyrwać się z matni ostatnich 10 lat.

– To pana zdaniem nie był najlepszy czas dla Ostródy?
– W moim odczuciu nie był. Stąd propozycja dla Rafała Dąbrowskiego, ale też deklaracja powrotu do ostródzkiej kultury Artura Munje. Doceniam w wyborach zarówno rywali, jak i ich zaplecze. To ludzie cenni dla miasta, lokalni patrioci. Obca jest mi zasada: „kto nie ze mną, ten przeciwko mnie”.

– W Ostródzie padają pytania o to, czy poparcie, jakie uzyskał pan od burmistrza Zbigniewa Michalaka, oznacza, że będzie pan kontynuował jego politykę.
– Nie będzie kontynuacji. Mam zupełnie odmienną wizję Ostródy. A co do poparcia: takie głosy płyną do mnie od wielu osób ze świata polityki, sportu, kultury, biznesu czy Kościoła. Jestem za nie wdzięczny. Można się o tym przekonać, odwiedzając mój profil na Facebooku. Każdy głos świadczy o tym, że ludzie z różnych środowisk mi ufają. I wierzą w zmianę jakości zarządzania miastem, którą zapowiadam. Zarządzania, a nie rządzenia.

– Rafał Dąbrowski zarzucił panu, że nie konsultował pan z nim swojej propozycji. Przyznał też, że nie może jej przyjąć, bo nie ma wyższego wykształcenia. Co pan na to?
– Nie widziałem potrzeby, aby konsultować tę propozycję. To jest melodia przyszłości, wyraz mojej wizji budowania Ostródy ponad podziałami w razie wygranej w wyborach. Dziś konkurujemy, jutro możemy współpracować. Nie tylko z Rafałem. Co do jego wykształcenia, nie przypuszczałem, że nie ma dyplomu wyższej uczelni. Szkoda, bo to wyklucza go z pełnoprawnego uczestniczenia w życiu publicznym.
Po emocjonalnym odrzuceniu mojej propozycji przez Rafała zadeklarowałem, że wybór nowego zastępcy skonsultuję z nową Radą Miasta, żeby powołany zarząd Ostródy był rzeczywistym głosem miasta i wyrazem budowania zgody.

– Rafał Dąbrowski podkreśla swoje doświadczenie w biznesie. Jak pan ocenia jego kwalifikacje do zarządzania miastem?
– Praca w prywatnej firmie a zarządzanie miastem to dwa inne światy. Doświadczenie z biznesu jest przydatne w polityce, ale nie zastąpi kompetencji nabytych w samorządzie. Rafał Dąbrowski nie ma doświadczenia w oficjalnej pracy „na urzędzie”. I choć jest gorliwym społecznikiem, to w świecie samorządu nigdy nie był.
Ja byłem menedżerem w Morlinach, mam sukcesy w biznesie i od lat jestem związany z ostródzkim samorządem. Jako dyrektor OCSiR biorę udział w komisjach Rady Miasta, jestem autorem wielu inicjatyw, które Urząd Miejski i Rada Miasta procedowały. Takie przygotowanie jest bardzo potrzebne.

– Oddanie mu sterów władzy nad miastem uważa pan za ryzykowne?
– To młody polityk na starcie kariery. Dobrze sprzedaje swój wizerunek, sprawnie używa nowych mediów, ale jaki z niego samorządowiec – trudno powiedzieć. Nie miał okazji się wykazać. Powinien udowodnić, że zna procedury, umie poruszać się w trudnym świecie polityki, pełnym presji i odpowiedzialności. Polityka samorządowa to trudna profesja, wymaga doświadczenia. Dobre chęci, piękne słowa i marzycielskie wizje nie wystarczą.

– Po pana konferencji pod hasłem: „zgoda buduje” kilkoro kandydatów w wyścigu o fotel burmistrza zaczęło publicznie nawoływać do współpracy ponad podziałami. Czuje pan w tym swoją inspirację?
– Owszem, i nawet jeśli oceniam działania moich rywali jako wtórne, to są one Ostródzie bardzo potrzebne. Krystyna Siemieńska czy Rafał Dąbrowski nagle zadeklarowali „politykę miłości”, współpracy, zgody, ale nie z każdym i na własnych warunkach.
Z jednej strony mamy więc piękne hasła, z drugiej zaś Rafał Dąbrowski ostentacyjnie odrzuca moją propozycję, a Krystyna Siemińska blokuje mnie na Facebooku, mimo że nie wpisałem tam nawet komentarza. To nie dodaje wiarygodności tym deklaracjom.

– W swoim programie mówi pan też o Ostródzkiej Radzie Zgody. Proszę rozwinąć ten temat.
– Ostatnie 10 lat to okres głębokich podziałów i wojny ostródzko-ostródzkiej. Dość tych kłótni. Wszyscy jesteśmy nimi zmęczeni. Jestem człowiekiem współpracy, dlatego jako burmistrz powołam Ostródzką Radę Zgody z udziałem moim, wójta i starosty. Bez względu na to, kto zostanie na te stanowiska wybrany.
Rada zajmie się np. budową parkingu przy plaży miejskiej nad jeziorem Sajmino, dopłatami do transportu publicznego dla mieszkańców Ostródy pracujących na terenie gminy czy odwiecznym problemem czystości w mieście, ale i gminie.

– W pańskiej konferencji wziął udział i poparł pana poseł RP i wiceminister aktywów państwowych Zbigniew Ziejewski z PSL. Jest pan związany z tą partią?
– Wziął w niej też udział i poparł mnie wspaniały artysta Maksym Rzemiński, ale to nie znaczy, że jestem pianistą (śmiech). Nie, nie należałem i nie należę do żadnej partii. I jak często podkreślam, jestem w koalicji tylko z Ostródą. Natomiast korzystam z moich rozległych kontaktów, również politycznych, by w przyszłości uzyskać wsparcie rządowe dla Ostródy.

– Co konkretnie da Ostródzie poparcie ministra Ziejewskiego?
– Zadeklarował on wsparcie na rozbudowę Strefy Aktywności Rodzinnej i środki na ostródzki sport. Obiecał też pomoc w pozyskaniu pieniędzy rządowych dla Ostródy z innych resortów. Wybieram się do Warszawy na rozmowy w tej sprawie jeszcze w marcu.

– W kuluarach ostródzkiej polityki pojawiły się głosy, że nie jest pan jeszcze burmistrzem, a już załatwia pan sprawy dla Ostródy. Jak pan to skomentuje?
– Traktuję to jako komplement, a nie zarzut (śmiech). Jeśli mam możliwości, by pomóc mojemu miastu, to chcę to zrobić szybko i skutecznie, przygotować się do spełnienia moich obietnic. Ja po prostu mniej wiecuję, a więcej pracuję. Taki mam styl.
Moi kontrkandydaci organizują swoisty koncert życzeń. Ale nie mówią, jak chcą sfinansować hojnie rzucane obietnice. Papier wszystko przyjmie. Jako doświadczony menedżer z dyplomem MBA mierzę siły na zamiary. To kwestia elementarnej odpowiedzialności, ale i uczciwości wobec mieszkańców Ostródy.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5