CUD W LOURDES*

2024-02-12 09:11:04(ost. akt: 2024-02-12 09:16:41)
Sanktuarium maryjne w Lourdes

Sanktuarium maryjne w Lourdes

Autor zdjęcia: Wikipedia

Lourdes. Kto nie zna nazwy niewielkiego miasteczka we Francji, do którego przyjeżdżają ludzie ze wszystkich zakątków kuli ziemskiej, aby modlić się do Matki Bożej przed Jej cudownej urodą, figurą, która znana jest z obrazów, rycin i kopii na całym świecie? Pielgrzymi, wolontariusze, chorzy, których liczba co roku sięga ok. 6 milionów, przybywają Lourdes, aby szukać tam zdrowia duszy i ciała. Dziś miasto jest największym we Francji oraz jednym z najważniejszych na świecie ośrodków kultu maryjnego. Znajdujące się w Lourdes Sanktuarium Matki Bożej jest jednym z najbardziej znanych na świecie.
11 lutego każdego roku Kościół wspomina objawienia Matki Bożej z Lourdes. W 1858 r., a więc cztery lata po proklamowaniu przez Piusa IX dogmatu o Niepokalanym Poczęciu, Matka Boża ukazała się w Grocie Massabielskiej w Lourdes młodej, ubogiej dziewczynce Bernadecie Soubirous. W czasie osiemnastu objawień w okresie od 11 lutego do 16 lipca Matka Przenajświętsza zachęcała do ustawicznej modlitwy i czynienia pokuty. Poprosiła również, aby na miejscu objawień wybudowano kościół. Polecenie to zostało zrealizowane przez miejscowego proboszcza i w 1875 r. odbyła się uroczysta konsekracja świątyni. Na 52 hektarach w sanktuarium znajdują się obecnie 22 miejsca kultu. Do najczęściej odwiedzanych należą: grota, górujące nad nią bazylika Niepokalanego Poczęcia i bazylika Różańcowa oraz podziemna bazylika św. Piusa X.

Bernadeta i Jasna Pani

Wielodzietna rodzina Bernadety, której ukazała się Matka Boża, była skrajnie uboga. Często w domu brakowało jedzenia. Dzieci wciąż chorowały. Bernadeta zapadła na astmę, gruźlicę i nie rosła. Choć była urodziwą dziewczynką, z powodu przebytych chorób i niedożywienia mierzyła zaledwie 140 cm. Była niepiśmienna i posługiwała się tylko miejscowym dialektem. Nauka przychodziła jej z dużym trudem. Jako czternastolatka uczęszczała jednak do szkoły z siedmiolatkami, aby przynajmniej nauczyć się katechizmu i przygotować się do Pierwszej Komunii Świętej. Bardzo jej na tym zależało, ponieważ od wczesnych lat dziecięcych wykazywała się widoczną pobożnością i religijnością. Nie rozstawała się z różańcem, który otrzymała od swej siostry Antoniny w wieku 12 lat. Pewnego razu, a było to właśnie 11 lutego, zbierając chrust na opał przy Grocie Massabielskiej, ujrzała unoszącą się nad krzakiem śliczną młodą, uśmiechniętą dziewczynę w białej sukni z różańcem w ręku. Bernadeta mimo lęku uczyniła za Panią znak krzyża i wyjąwszy z kieszeni różaniec, zaczęła odmawiać różaniec, a „Jasna Pani”, jak o Niej mówiła, włączała się w tę modlitwę tylko na „Chwała Ojcu…”. Po odmówieniu różańca znikła. Tego samego dnia o wydarzeniu mówiło już całe miasteczko. Objawienia Pani zaczęły się powtarzać, a przy Bernadecie było już coraz więcej osób, chcących zobaczyć „zjawę” i podpowiadających, o co dziecko ma Ją pytać. 18 lutego Biała Pani wypowiedziała ważne słowa, które Bernadeta zapamiętała: „Nie obiecuję ci szczęścia na tym świecie, ale w przyszłym”, co potem znalazło swe odzwierciedlenie w życiu Bernadety. Trzy dni później Jasna Pani prosiła: „Módlcie się za grzeszników”, a po kolejnych trzech dniach wezwała do pokuty: „Pokutujcie! Pokutujcie! Pokutujcie!”. Prosiła też, by wybudowano przy grocie kaplicę oraz o to, aby przychodzono tam w procesji. Miejscowy proboszcz domagał się jednak cudu, chciał też poznać imię Białej Pani. Odpowiedź padła 25 marca: „Jestem Niepokalanym Poczęciem”. Maryja wskazała też Bernadecie miejsce, z którego wytrysnęło źródło. Wkrótce wydarzył się pierwszy cud: mieszkanka Lourdes, gdy zanurzyła sparaliżowaną rękę w wodzie ze źródła, została uleczona. Osiemnaście spotkań Bernadety z Maryją zakończyło się 16 lipca. Dwanaście dni później biskup miejsca ukonstytuował komisję do zbadania objawień Matki Bożej. 18 stycznia 1862 r. w imieniu Kościoła ogłosił ich autentyczność.

Bernadeta trzy lata później wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Miłości w Nevers, które posługiwały chorym, i nigdy więcej nie wróciła do swojego rodzinnego miasteczka. W klasztorze była pomocnicą pielęgniarki w infirmerii. Często upokarzana przez siostry, które zazdrościły jej spotkania z Matką Bożą, wyczerpana ciężką pracą, dotknięta anemią zaczęła coraz poważniej chorować. Zmarła po długiej chorobie 16 kwietnia 1879 r., mając zaledwie 35 lat. Po beatyfikacji w 1925 r. jej nienaruszone ciało, niepodlegające procesowi rozkładu, umieszczono w przezroczystym relikwiarzu-sarkofagu. Bernadeta wygląda raczej na śpiącą, a nie na zmarłą. Z twarzy emanuje pokój i piękno, nadal widoczne są pod skórą żyły na rękach, a paznokcie zachowane są w normalnym stanie, skóra zaś pozbawiona jest śmiertelnych oznak. Bernadeta spoczywa w kaplicy klasztoru Saint-Gildard w Nevers. W 1933 r. papież Pius XI zaliczył ją w poczet świętych.

Zdarzenia poza prawami natury

Od pierwszego uzdrowienia Lourdes zaczęło słynąć jako miejsce uzdrowień ciała i duszy. Chorzy proszą tam Matkę Bożą, aby pomagała im w chorobie, wspierała w cierpieniu i wypraszała dla nich zdrowie. Do tej pory Kościół katolicki uznał oficjalnie 70 cudów i ok. 7 tys. niewytłumaczalnych uzdrowień niedających się wyjaśnić naukowo. Od 1905 r. działa w sanktuarium biuro lekarskie, przyjmujące zgłoszenia przypadków uzdrowień i przeprowadzające wstępną konsultację wśród lekarzy obecnych w Lourdes. Jeśli wynik wstępnego dochodzenia jest pozytywny, sprawa jest przekazywana komitetowi medycznemu, istniejącemu od 1947 r. Po przeprowadzeniu własnego dochodzenia wydaje on orzeczenie, że dany przypadek jest (lub nie jest) niewytłumaczalny według aktualnego stanu wiedzy medycznej. Każda deklaracja cudownego uzdrowienia w Lourdes poddawana jest analizie, której dokonuje obecnie dr Alessandro de Franciscis, z zawodu pediatra, z dyplomem specjalisty w dziedzinie epidemiologii zdobytym na Harvardzie.
Przypomnijmy za św. Tomaszem z Akwinu, że „cud to niezwykły fakt, który daje się zaobserwować zmysłami; to fakt, którego przyroda sama nie mogłaby spowodować. Jego przyczyna leży poza przyrodą i jest nią Bóg”. Oznacza to, że cud musi opierać się na twardych dowodach, jako że wykracza poza prawa natury. W 2014 r. pojawiła się analiza naukowa uzdrowień w Lourdes opracowana przez profesora medycyny Bernarda François, z której wynika, że rzeczywiście wielu chorych wyzdrowiało w sposób cudowny, którego medycyna nie jest w stanie wyjaśnić, a problemy zdrowotne nie wróciły.

I tak w 1987 r. Jean Jacques Bely, cierpiący na nieuleczalną chorobę neurologiczną SM (stwardnienie rozsiane) po pielgrzymce do Lourdes i otrzymaniu Sakramentu Chorych, zaobserwował nagłe zmiany w swoim organizmie. Po raz pierwszy od trzech lat mógł chodzić. Rok później zgłosił się do Biura Medycznego w Lourdes, gdzie przez następne dwa lata poddany był stałej kontroli lekarskiej, która miała potwierdzić cudowne ustąpienie choroby. I faktycznie, po latach analiz i konsultacji stwierdzono jego przypadek za medycznie niewytłumaczalny. Siedemdziesiątym uznanym przez Kościół w roku 2018 uzdrowieniem był kazus francuskiej franciszkanki, Oblatki Najświętszego Serca Jezusa, siostry Bernadette Moriau, która opisała je w swej książce „Moje życie jest cudem”. W 2008 r. s. Bernadette, która od czterdziestu lat zmagała się z ciężkim kalectwem, a mianowicie poważnym paraliżem, wróciła z pielgrzymki z Lourdes i modliła się w kaplicy swego klasztoru. Nagle poczuła błogość w całym ciele, rozluźnienie i ciepło. Po powrocie do pokoju poczuła wewnętrzne przynaglenie, aby pozbyła się gorsetu, szyny na stopie, neurostymulatora, żeby odstawiła morfinę… i wyswobodziła się z bólu, który od czterdziestu lat przeszywał jej kręgosłup. Siostra posłuchała tego głosu i od tej chwili zaczęła chodzić bez żadnych pomocy, mimo że miała uszkodzenie odcinka rdzenia kręgowego, a od 1995 r. z powodu nieznośnego bólu zażywała morfinę. Siostra twierdzi, że w Lourdes nie prosiła o uzdrowienie, ale raczej chciała „nawrócenia serca i siły w dalszym znoszeniu choroby”. Jej przypadek uznano za cud.

W Lourdes oprócz uzdrowień miało też miejsce szereg nawróceń. Jednym z nawróconych był, jak podają niektóre źródła, lekarz i psycholog dr Agostino Gemelli, dość kontrowersyjny uczony, zmarły w 1959 r. Badał on m.in. możliwości pogodzenia zasad wiary chrześcijańskiej z nowoczesną kulturą. Zajmował się fenomenem cudownego uleczenia w Lourdes. Pobyt w Lourdes i wrażenia, jakich tam doznał, spowodowały, że się nawrócił. Wstąpił więc do zakonu franciszkanów, a ponieważ był niezwykle majętnym człowiekiem z racji swego pochodzenia, swój majątek przeznaczył mm.in. na ufundowanie kliniki w Rzymie. W klinice Gemelli kilkakrotnie, m.in. po zamachu na swe życie, leczony był Ojciec Święty Jan Paweł II oraz papież Franciszek.

Nie jest dobrze, by człowiek był sam

Związek chorych z pirenejskim sanktuarium spowodował, że dzień 11 lutego, pierwszy dzień objawień maryjnych, został wybrany przez Jana Pawła II Światowym Dniem Chorego, który papież ustanowił w dniu 13 maja 1992 r., czyli w 75. rocznicę objawień fatimskich i w 11. rocznicę zamachu na swoje życie. Ogólnoświatowe obchody tego Dnia odbywają się co roku w którymś z sanktuariów maryjnych na świecie i służą nieustannemu przypominaniu o konieczności zapewnienia lepszej opieki chorym, zwrócenia uwagi na cierpienia chorych na płaszczyźnie ludzkiej, a zwłaszcza duchowej, włączenie w duszpasterstwo służby zdrowia wspólnot chrześcijańskich, zakonów oraz wszystkich ludzi dobrej woli poprzez zaangażowanie wolontariuszy, przypominanie o konieczności duchowej i moralnej formacji pracowników służby zdrowia, uświadamiania znaczenia opieki duchowej nad chorymi ze strony kapłanów diecezjalnych i zakonnych. W Dniu Chorego w wielu kościołach organizowane są uroczyste liturgie, połączone z udzieleniem sakramentu chorych. Ten dzień to dobra okazja, aby odkryć prawdę, że Chrystus w trosce o zdrowie fizyczne, psychiczne i duchowe człowieka zostawił mu specjalny sakrament namaszczenia.
Tegoroczne hasło Światowego Dnia Chorego brzmi: „Nie jest dobrze, by człowiek był sam”. „Leczyć chorego poprzez leczenie relacji”. Jak czytam w Orędziu na tegoroczny Dzień Chorego: „Pierwszą formą opieki, jakiej potrzebujemy w chorobie, jest bliskość pełna współczucia i czułości. Dlatego opieka nad chorym oznacza przede wszystkim troskę o jego relacje, wszystkie jego relacje: z Bogiem, z innymi – rodziną, przyjaciółmi, pracownikami służby zdrowia – ze stworzeniem, z samym sobą”. Do katalogu tych relacji dodałabym więź z Maryją, która jako Patronka tego dnia ukazuje się jako Ta, która daje nadzieję i wstawia się za chorymi w bólu, cierpieniu, przynosząc im niejednokrotnie cud – uzdrowienie będące wyrazem miłosierdzia Boga.

Zdzisława Kobylińska

*Dedykuję ten tekst dr Annie Osowskiej

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5