„STRACHY NA LACHY”, CZYLI TRUMP JEDNAK PRZEWIDYWALNY

2024-02-12 09:01:15(ost. akt: 2024-02-12 09:03:03)

Autor zdjęcia: flickr.com

Dziś rozbiję pewne stereotypy dotyczące wyborów prezydenckich w USA i tego, co się po nich stanie. Oto bowiem amerykańska, ale także europejska lewica i liberałowie dostają gęsiej skórki na myśl, że Donald John Trump ponownie zostanie prezydentem największego mocarstwa świata. Czytamy scenariusze istnego horroru, swoistej apokalipsy, która wydarzy się, jak wybory – tradycyjnie w pierwszy wtorek listopada – wygra kandydat Republikanów.
Mam dobrą pamięć i pamiętam, że podobnymi, czy nawet bliźniaczymi obawami bombardowano nas przed pierwszą wygraną Trumpa w 2016 roku, ale również w pierwszych miesiącach i latach jego prezydentury. I okazało się, że z dużej chmury obaw była mżawka realnego niepokoju.
Bo Trump nieraz mówił różne, mniej lub bardziej kontrowersyjne rzeczy, ale prowadził politykę zagraniczną w sposób bardzo racjonalny. I tak, choć Biden i jego ekipa Trumpa nienawidzi, to jednak w zasadzie w 100 proc. kontynuuje jego politykę wobec Chin.
Bardzo jednoznacznie Trump popierał Izrael, co go nie różni od Bidena. Za jego czasów USA jako pierwsze państwo na świecie uznało Jerozolimę – a nie Tel Aviv – za oficjalną stolicę Izraela. A jednak potrafił zaaranżować – sensacyjne dla wielu – porozumienie między Państwem Izrael a państwem szejków, czyli Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi.
Jego krytycy podkreślali, że będzie prorosyjski, bo w Rosji miał swoje interesy. Okazało się, że nie był. No i nie dał ograć się Putinowi, jak Biden podczas szczytu USA-Rosja w Genewie w lipcu 2021 roku, gdy rosyjski prezydent de facto ośmieszył i upokorzył amerykańskiego prezydenta.
Sceptyczne wypowiedzi D. J. Trumpa wobec NATO wynikają z jego publicznie pokazywanej wściekłości, że amerykański podatnik łoży na bezpieczeństwo Europy, a szereg europejskich członków NATO od lat nie spełnia ustalonego na szczycie Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego w Davenport w Walii w 2014 roku minimalnego limitu 2 proc. PKB, który miał być przeznaczany na obronność. Dlatego poprzednik Bidena krytykował Niemcy. Trudno się temu dziwić. Nas w Polsce też irytuje, że Niemcy, Belgia, Dania, Holandia itd. nie tylko nie przeznaczają owych 2 proc. PKB na obronność, ale publicznie oświadczają, że nie uczynią tego w najbliższych kilku latach! Inna sprawa, że w owej krytyce Trump był dość selektywny, bo skupił się na słusznym wytykaniu tego zaniechania Niemcom, ale dziwnie oszczędzał Włochy i Hiszpanię, które płaciły jeszcze niższy procent PKB na obronność niż Berlin…
Słowem: „strachy na lachy”. Demonizowanie Trumpa jest śmieszne. Lepiej pomyśleć, jak Polska i Europa powinna sobie z nim ułożyć relacje. Bez Ameryki bowiem ani rusz,zwłaszcza gdy za naszą – Rzeczypospolitej i Unii – wschodnią granicą toczy się największa wojna w Europie od 1945 roku…

Ryszard Czarnecki

Źródło: Gazeta Olsztyńska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5