Aretologia na Nowy Rok

2023-12-30 22:22:56(ost. akt: 2023-12-30 22:35:11)
Alegoria cnoty. Cnocie (postać kobiety) towarzyszą liczne atrybuty cnót szczegółowych (wąż, cyrkiel, miecz, uprząż, skóra lwa, tarcza i hełm). Antonio Allegri da Correggio, olej na płótnie (1525)

Alegoria cnoty. Cnocie (postać kobiety) towarzyszą liczne atrybuty cnót szczegółowych (wąż, cyrkiel, miecz, uprząż, skóra lwa, tarcza i hełm). Antonio Allegri da Correggio, olej na płótnie (1525)

Autor zdjęcia: Wikipedia

Na nowy rok niemal każdy z nas robi jakieś postanowienie. Klasyka to: będę mniej jadł/jadła, schudnę, będę uprawiać jakiś sport/będę ćwiczyć, nauczę się angielskiego, poprawię relacje z ludźmi, poświęcę więcej czasu na modlitwę, poznam wreszcie Biblię w całości, bo wypada, aby katolik raz w życiu ją przeczytał, więcej czasu poświęcę rodzinie, będę podróżować, nauczę się cierpliwości, opanuję lęk przed wystąpieniami publicznymi, zacznę się ładniej ubierać.
Kto z nas nigdy nie robił takich lub podobnych dobrych postanowień przy różnych okazjach, a zwłaszcza na końcu starego i zarazem na początku nowego roku. Niektórzy po latach robienia tych postanowień, gdy im nic niestety nie wychodziło, twierdzą, że rezygnują z nich, aby niepotrzebnie się nie frustrować, nie wątpić w siebie i nie zaniżać swej wartości we własnych oczach. Tymczasem osobiście jestem ogromną entuzjastką dobrych postanowień i robię je nie tylko na nowy rok, ale także przy innych ważnych okazjach, jak na przykład w okresie Wielkiego Postu, na urodziny, na zakończenie roku akademickiego. Bo mimo wszystko zawsze coś zostaje z tych dobrych intencji, a na pewno zawsze pojawia się refleksja, że w danej sferze życia wymagana jest korekta, jakaś poprawa, bo inaczej, gdyby wszystko dobrze funkcjonowało, nie zwróciłoby się uwagi na ten aspekt życia.

Aretologia a dobre postanowienia

Czym są zatem te dobre postanowienia? Niczym innym jak ćwiczeniem się w cnocie, jej zdobywaniem. Mniej przyswajania pokarmów, to nabycie cnoty umiarkowania w jedzeniu, a może też w piciu przez utrzymanie cnoty trzeźwości, ćwiczenia cielesne to zdobywanie wytrwałości i cierpliwości w nabywaniu kondycji fizycznej, uczenie się to pogłębianie wiedzy, modlitwa, lektura Pisma Świętego, to wchodzenie w cnotę wiary i pobożności, czas dla rodziny, dobra relacja z drugim człowiekiem, to wzmacnianie cnoty miłości, braterstwa, solidarności, opanowanie siebie, to nauczenie się cnoty męstwa, przywiązywanie uwagi do wyglądu to kształcenie się w elegancji, estetyce, dobrym smaku. I tak mogę wymieniać dalej, o czym ludzie marzą, co chcą osiągnąć i co naprawdę oznaczają te ich pragnienia, tak czy inaczej artykułowane, które w istocie są potrzebą bardziej cnotliwego życia.
Czym jest zatem cnota, o której na etyce uczą się studenci w ramach aretologii, czyli teorii cnót, z której robią sobie, niejednokrotnie, pośmiewisko ludzie, których można nazwać krótko ignorantami moralnymi. Cnota to byt moralny, nazywany przeze mnie także sprawnością moralną, będący w człowieku wewnętrznym źródłem jego dobrych czynów. W praktyce życia moralnego cnota jest niezbędna zarówno do rozpoznania dobra, jak i do sprawnej, stanowczej realizacji tego dobra. Cnota nie jest czymś abstrakcyjnym, jest ona zasadniczym, żywym motorem organizowania życia moralnego konkretnego człowieka. Za takiego mamy człowieka, jakim on się nam objawia w życiu moralnym, a takim się objawia, jakimi cnotami dysponuje. Cnota to sprawność w dobru. Oczywiście mamy różnorodność cnót, które regulują nasze życie moralno-duchowe i je porządkują. Stąd też ich podziały oraz nazwy. Są cnoty wlane jak wiara, nadzieja i miłość, są kardynalne jak roztropność, męstwo, umiarkowanie i sprawiedliwość, są nabyte drogą więcej lub mniej pracowitego ćwiczenia woli.

Stale, szybko, przyjemnie

Jak rozpoznać to wewnętrzne źródło – sprawność do dobrego działania? Rozpoznaje się je już od czasów Platona po następujących cechach: firmiter, prompter (św. Tomasz pisze – expedite) i delectabiliter.

Firmiter – sprawność nas stabilizuje, wprowadza stałość. To znaczy, że dana cnota od razu stawia nas do pionu. Mogę skłamać, aby się „ratować”, ale jednak mówię prawdę, mogę dążyć do zaspokojenia swojego nadmiernego apetytu, ale wiem, że będąc na drodze zdrowego odżywiania, nie pofolguję sobie, mogę nie pomodlić się, usprawiedliwiając to zmęczeniem, ale jednak klękam do choćby krótkiego pacierza. Firmiter nie oznacza przyzwyczajenia, to raczej nadanie naszym działaniom pewnego kierunku, skłonności do stałego, dobrego, adekwatnego działania w określonym aspekcie.

Prompter – chodzi w tym określeniu o pewną spontaniczność działania podobną do instynktu, o łatwość działania, o niezastanawianie się, jak mam w określonym przypadku postąpić, ponieważ mam jasną, wyraźną wiedzę, jak należy się zachować i co robić. I korzystam z niej bez zbędnego zastanawiania się i kombinowania.

Delectabiliter – jak pisał w znanym dziele o cnotach „La Vertu” R. Bernard: „trzecim objawem posiadania cnoty jest doznawana w działaniu przyjemność. Jest to znak, że istnieje w nas niby druga natura, dzięki której ze smakiem i przyjemnością spełniamy rzeczy, które mogą nas nawet przerastać lub wykonujemy coś na przekór naszym skłonnościom”. Postępowanie moralne powinno dawać człowiekowi radość w czynieniu dobra, dawać smak, inaczej zarzuci się je, zrezygnuje się z niego, stanie się ono ciężarem.

Te cechy: stałość, szybkość, przyjemność/radość ukazują w sprawności coś zupełnie innego niż zrutynizowany automatyzm, skłonność do mechanicznego wykonywania danej czynności, nawyk, od którego musimy odgraniczyć cnotę. Jest ona bowiem bliższa wypracowanemu w psychologii pojęciu przyzwyczajenia, o którym mówiło się już w starożytności, że „consuetudo est altera natura” – przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. Pojęcie to jest bardziej pojemne niż wyraz nawyk, choć w literaturze na ogół przyzwyczajenie jest z nim traktowane zamiennie. Przyzwyczajenie rozumiem jednak jako pewne oswojenie czegoś, sprawienie, że coś jest mi bliskie, że staje się zwyczajne, normalne, potrzebne, dobre, satysfakcjonujące. A zatem czymś innym jest sytuacja, gdy ktoś po wypiciu kawy ma automatyczną potrzebę/nawyk zapalenie papierosa, co generalnie rzecz ujmując, nie jest czymś zwyczajnym i normalnym, a czym innym jest przyzwyczajenie polegające na tym, że małżonkowie po latach dzieląc ze sobą łoże małżeńskie, nie potrafią spać oddzielnie lub osoba wierząca nie przejdzie obok kościoła, nie żegnając się (coraz mniej osób zresztą ma to przyzwyczajenie). Dla Arystotelesa przyzwyczajenie pełni istotną rolę – jest ukazane jako trwała dyspozycja do postępowania w sposób moralnie pożądany (efekt procesu przyzwyczajenia) oraz jako proces ukierunkowany na wytworzenie dyspozycji (proces przyzwyczajenia). Przyzwyczajenie w sposób bezpośredni rzutuje więc na kształtowanie dobra, a w pośredni – na kształtowanie szczęścia

„Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”

Gdyby nie zdolność do przyzwyczajania się do danych zachowań, człowiek nie byłby w stanie wyrobić w sobie cnoty, gdyż nie jest ona dana ludziom z natury, nie jest wrodzona. W Etyce Nikomachejskiej filozof pisze: „Zalet etycznych natomiast nabywa się dzięki przyzwyczajeniu […]. Więc cnoty nie stają się udziałem naszym ani dzięki naturze, ani wbrew naturze, lecz z natury jesteśmy zdolni do ich nabywania, a rozwijamy je w sobie dzięki przyzwyczajeniu.”. Tylko cnocie człowiek może zawdzięczać to, że „staje się dobry i […] spełniać będzie należycie właściwe sobie funkcje”. Dlatego też Arystoteles akcentuje rolę przyzwyczajenia w wychowaniu moralnym, gdyż powoduje ono trwałe konsekwencje dla człowieka. Jak mówi też polskie przysłowie: „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. To, do jakiego sposobu postępowania przyzwyczai się człowiek za młodu, jest istotne, ponieważ, jak podkreśla Arystoteles, „zależy od tego bardzo wiele, a raczej wszystko”.
Cnoty, która jest sprawnością, można się po prostu nauczyć. I każdy człowiek może konkretne cnoty zdobywać, jeśli tylko podejmie taką decyzję. Cnoty uczymy się przez ciągłe powtarzanie jakiegoś zachowania, które chcemy w sobie wyrobić. Czasami trwa to kilka tygodni, miesięcy, ale może trwać lata. Ważne, aby sobie uświadomić, że możemy daną sprawność moralną zdobyć, a potem, gdy wejdzie ona w nasz życiowy krwioobieg, gdy zacznie funkcjonować na zasadzie drugiej natury, to może wtopić się tak głęboko w nasze działania i zachowania, że stanie się czymś absolutnie naturalnym, bezwiednym jak oddychanie.

Bóg zawsze błogosławi pragnieniom dobrych zmian

Najlepiej jednak w trakcie zdobywania danej sprawności wyznaczać sobie małe cele. Jeśli chcę ćwiczyć codziennie pół godziny, to mogę zacząć od trzech minut. Jeśli chcę podjąć się codziennej modlitwy, to nie zaczynam od odmawiania wszystkich godzin brewiarza, całego różańca, czy długiego medytowania, bo wiadomo, że po kilku dniach nic z tego zamierzenia nie zostanie. Na początek może wystarczy znak krzyża po przebudzeniu, krótkie zawierzenia dnia Bogu, a wieczorem podziękowania za przeżyty dzień. Ważne, aby to, co chcemy wprowadzić w nasze życie odbywało się małymi kroczkami. Tak małymi, że aż śmiesznymi, których niewykonanie wręcz jest niemożliwe lub absurdalne. Znam osoby, które zaczynały pracę pisarską od kilku słów dziennie, od kilku zdań, aby potem bez pisania nie wyobrażać sobie dnia. Na uczelni mojego syna, Akademii Górniczo-Technicznej, pewien student zaangażowany w studia przede wszystkim rozrywkowo wśród niekończących się imprez, „melanży”, studenckich „biesiad” (w końcu wyrzucili go z Akademii) mimo zabawowego trybu życia, zaczął systematycznie praktykować zwięzłe, proste modlitwy, które pewnie można nazwać aktami strzelistymi, które kierował do Boga. Efekt był taki, że choć wydalony z uczelni coraz bardziej potrzebował wzmacniać swoje życie wewnętrzne. Skończył inne studia świeckie, po czym wstąpił do zakonu, został kapłanem i autorem książek z dziedziny duchowości.
Oczywiście, proces uczenia się życia moralnego poprzez nabywanie cnót jest trudny, wymaga od nas poświęcenia tej części siebie, która nie chce znosić żadnych ciężarów, ofiar, ucisków, ale jak zauważył już św. Paweł w Liście do Rzymian „chlubimy się także z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość - wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś - nadzieję. A nadzieja zawieść nie może […]”. Warto więc podejmować postanowienia noworoczne nie tylko te na Nowy Rok, ponieważ Bóg zawsze błogosławi pragnieniom dobrych zmian. On nie zawodzi. Tylko człowiek musi ich chcieć, angażując swój rozum i wolę w twórczy proces osiągania wyższego stopnia swojego istnienia i działania, a więc udoskonalania swojego życia moralnego i budowania dojrzałego charakteru.

Zdzisława Kobylińska

Źródło: Gazeta Olsztyńska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5