Nabywcy mieszkań w bloku przy Al. Zwycięstwa muszą zapłacić o siedem procent więcej niż przewidywały umowy. Deweloper podwyżkę uzasadnia wzrostem cen materiałów budowlanych.
Mieszkaniec Olecka w połowie ubiegłego roku podpisał umowę z Piotrem Suchockim, właścicielem firmy Nowa na kupno mieszkania w 48-rodzinnym budynku. Wpłacił na konto firmy ustaloną sumę pieniądzy. Niedawno wszyscy nabywcy otrzymali pismo z informacją o siedmioprocentowej podwyżce ceny za metr kwadratowy mieszkania. Piotr Suchocki uzasadnił podwyżkę drastycznym wzrostem cen większości materiałów budowlanych w pierwszym kwartale tego roku, sięgającym od 60 do nawet 200 procent.
- Podrożały głównie materiały ścienne, a przecież ściany były już postawione przed podwyżką - twierdzi olecczanin, który boi się ujawnić swego nazwiska. - Zawarte umowy nie przewidują zmiany ceny w przypadku wzrostu cen materiałów, a jedynie w przypadku podwyżki podatku VAT. Deweloper napisał, że zwróci mi wpłacone na mieszkanie pieniądze, jeśli nie zgodzę się na podwyżkę.
Sprawa trafiła do Powiatowego Rzecznika Praw Konsumentów Henryka Bielawskiego.
- Umowy nie zawierają zapisu pozwalającego na zmianę ceny metra kwadratowego mieszkania - przyznaje Henryk Bielawski. - Jednak w momencie ich zawierania nikt nie przewidywał podniesienia cen materiałów. Nabywcy powinni dojść z deweloperem do porozumienia, tym bardziej że podwyżka nie jest wielka. Prawo pozwala na ponowne negocjowanie umowy.
Piotr Suchocki podwyżkę uzasadnia także szeregiem dodatkowych robót, które, gdyby nie wzrost cen, byłyby wykonane w niższej cenie.
- Podwyżka powinna wynieść nawet 30 procent - twierdzi Piotr Suchocki. - Rozbiliśmy ją jednak na trzy podmioty. Najwięcej wzięliśmy na siebie ja i wykonawca, a przyszłym właścicielom pozostało tylko siedem procent. Częściowo zrezygnowałem ze swojej marży. Zapewniam, że podwyżka nie wynika z chęci zysku, bo cena metra kwadratowego wyniesie tylko 100 złotych więcej, czyli 1700 zł. Teraz za takie pieniądze nie kupi się już mieszkania. Jestem gotów dopłacić 900 zł i zwrócić po 2,5 tysiąca za metr tym, którzy zrezygnują z mieszkania.
Antoni Szmidt z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Poszkodowanych w Mieszkalnictwie z Olsztyna uważa, że problemy developerów i nabywców mieszkań wynikają z wadliwych umów.
- I tak też jest w przypadku tej sprawy - mówi Antoni Szmidt. - Umowa jest kaleka, a zawarte w niej klauzule niedozwolone. Gdyby deweloper zawarł w niej zapis, że rozliczy budowę kosztorysem powykonawczym, to nie byłoby problemu. Stoimy po stronie konsumenta, ale chcemy też pomóc deweloperowi, bo znalazł się w trudnej sytuacji. Będziemy nabywcom sugerowali, żeby w drodze negocjacji dwustronnych ustalić racjonalną i udokumentowaną korektę kosztów budowy mieszkań, bo bez niej się nie obejdzie.
Dotychczas 30 nabywców z 48 zgodziło się na podwyżkę i podpisało nową umowę z deweloperem.
Zbigniew Malinowski
- Podrożały głównie materiały ścienne, a przecież ściany były już postawione przed podwyżką - twierdzi olecczanin, który boi się ujawnić swego nazwiska. - Zawarte umowy nie przewidują zmiany ceny w przypadku wzrostu cen materiałów, a jedynie w przypadku podwyżki podatku VAT. Deweloper napisał, że zwróci mi wpłacone na mieszkanie pieniądze, jeśli nie zgodzę się na podwyżkę.
Sprawa trafiła do Powiatowego Rzecznika Praw Konsumentów Henryka Bielawskiego.
- Umowy nie zawierają zapisu pozwalającego na zmianę ceny metra kwadratowego mieszkania - przyznaje Henryk Bielawski. - Jednak w momencie ich zawierania nikt nie przewidywał podniesienia cen materiałów. Nabywcy powinni dojść z deweloperem do porozumienia, tym bardziej że podwyżka nie jest wielka. Prawo pozwala na ponowne negocjowanie umowy.
Piotr Suchocki podwyżkę uzasadnia także szeregiem dodatkowych robót, które, gdyby nie wzrost cen, byłyby wykonane w niższej cenie.
- Podwyżka powinna wynieść nawet 30 procent - twierdzi Piotr Suchocki. - Rozbiliśmy ją jednak na trzy podmioty. Najwięcej wzięliśmy na siebie ja i wykonawca, a przyszłym właścicielom pozostało tylko siedem procent. Częściowo zrezygnowałem ze swojej marży. Zapewniam, że podwyżka nie wynika z chęci zysku, bo cena metra kwadratowego wyniesie tylko 100 złotych więcej, czyli 1700 zł. Teraz za takie pieniądze nie kupi się już mieszkania. Jestem gotów dopłacić 900 zł i zwrócić po 2,5 tysiąca za metr tym, którzy zrezygnują z mieszkania.
Antoni Szmidt z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Poszkodowanych w Mieszkalnictwie z Olsztyna uważa, że problemy developerów i nabywców mieszkań wynikają z wadliwych umów.
- I tak też jest w przypadku tej sprawy - mówi Antoni Szmidt. - Umowa jest kaleka, a zawarte w niej klauzule niedozwolone. Gdyby deweloper zawarł w niej zapis, że rozliczy budowę kosztorysem powykonawczym, to nie byłoby problemu. Stoimy po stronie konsumenta, ale chcemy też pomóc deweloperowi, bo znalazł się w trudnej sytuacji. Będziemy nabywcom sugerowali, żeby w drodze negocjacji dwustronnych ustalić racjonalną i udokumentowaną korektę kosztów budowy mieszkań, bo bez niej się nie obejdzie.
Dotychczas 30 nabywców z 48 zgodziło się na podwyżkę i podpisało nową umowę z deweloperem.
Zbigniew Malinowski