Znalazła pomysł na siebie

2023-12-04 20:17:15(ost. akt: 2023-12-04 20:18:00)

Autor zdjęcia: Zbigniew Malinowski

Nie ukrywam, że początki były trudne, ale udało mi się. Znalazłam pomysł na siebie i jestem zadowolona. Uwielbiam swoją pracę pracę i kontakt z ludźmi — mówi Urszula Dembińska, która od 15 lat prowadzi w Olecku Salon Optyczny eyeUD.
— Jak rozpoczęła się pani przygoda z optyką?
— Z wykształcenia jestem technikiem elektroradiologii i zawsze ciągnęło mnie do pracy w tym zawodzie. Nawet zrezygnowałam z pracy w salonie optycznym, w którym byłam zatrudniona od 1998 roku, bo próbowałam wrócić do swojego wyuczonego fachu, gdy okazało się, że jest praca w szpitalu w Ełku. Niestety nic z tego nie wyszło i zostałam na przysłowiowym lodzie. Byłam bezrobotna i szukałam pomysłu na siebie, a że z optyką już wcześniej miałam do czynienia, więc uznałam, że to będzie to krok w dobrym kierunku. Okazało się, że w Powiatowym Urzędzie Pracy w Olecku są środki przeznaczone dla osób, które chcą rozpocząć własną działalność gospodarczą, do czego namawiała mnie rodzina i przekonywała, że dam sobie radę, bo jestem w tym dobra i na pewno mi się uda. Bardzo mi pomógł nasz urząd pracy, który bez mrugnięcia okiem przyznał mi dofinansowanie na rozpoczęcie działalności i w 2008 roku otworzyłam w Olecku swój własny salon optyczny. Wtedy też zdecydowałam się się pójść do Szkoły Optycznej w Warszawie, którą ukończyłam w 2010 roku, uzyskując tytuł technik optyk. Nie ukrywam, że początki były trudne, ale udało mi się i swój salon prowadzę już od 15 lat, ale w zasadzie moja przygoda z optyką trwa już 25 lat, bo wcześniej 10 lat pracowałam w innym salonie optycznym.

— Jak wygląda wizyta w pani salonie optycznym i czy jakoś trzeba się przygotować do wizyty u pani?
— Na pewno nie można być pod wpływem alkoholu, bo badanie jest bardzo subiektywne i muszę bazować na precyzyjnych odpowiedziach klientów na moje pytania. Większość osób przychodzi już z receptą na okulary od okulisty, ale też wielu jej nie ma lub po prostu przegapi termin jej ważności. Recepta jest ważna rok, ale zawsze swoim klientom mówię, aby z wizytą u optyka nie zwlekali dłużej niż 4 miesiące od jej wystawienia. Później warto jest ponowić badanie, choć oczywiście jest wiele niuansów, np. czy pacjent już nosi okulary, czy też będą to jego pierwsze i do czego będą mu służyć – do chodzenia czy do pracy. To jest temat rzeka, żeby pacjent był zadowolony, żeby okulary maksymalnie mu pomogły i służyły jak najdłużej, choć tak naprawdę jest to bardzo indywidualna sprawa, bo zdarza się, że pacjent po roku wraca i skarży się na brak ostrości. Dlatego warto raz w roku udać się na wizytę kontrolną u okulisty, żeby wychwycić wszystko, co wpływa na nasz wzrok, bo ja jedynie mogę dać gwarancję na tzw. refrakcję, czyli za pomiar ostrości wzroku i oczywiście dobranie odpowiednich okularów.

— Jakie okulary cieszą się największą popularnością – tradycyjne, progresywne czy może soczewki kontaktowe?
— W moim salonie nie dobieram soczewek kontaktowych, chyba że zgłosi się ktoś ze specjalną receptą od okulisty. Moimi pacjentami są osoby z korekcją okularową, których mam około 95 procent. Zawsze ostatnie słowo należy do klienta, ale jest wiele istotnych kwestii decydujących o wyborze soczewek. Nie każdy pacjent da radę korzystać z soczewek progresywnych, bo ważny jest wiek i wada wzroku. Im pacjent starszy, tym może mieć większą trudność w korzystaniu z soczewek progresywnych, która może być spowodowana tzw. addycją. Zawsze do każdego klienta podchodzę indywidualnie i wypytuję o masę różnych rzeczy, które mogą okazać się istotne przy decydowaniu się na soczewki progresywne.

— Wybór oprawek jest tak ogromny, że zapewne klientom trudno się zdecydować.
— Bywa, że przychodzą z rodziną, z osobą bliską, która im pomaga w wyborze. Na pewno zdecydowanie łatwiej jest doradzić panom, bo oni nie przywiązują do tego aż tak dużej wagi. Z reguły chodzi im tylko o to, żeby po prostu widzieć lepiej, a wygląd oprawek ma drugorzędne znaczenie. Natomiast panie przy wyborze nowych okularów dochodzą do wniosku, że warto też potem odwiedzić fryzjera i kosmetyczkę. Dla kobiet okulary są po prostu jak biżuteria i dlatego starannie dobierają okulary. Często zdarza się, że pacjenci zdają się na mnie i mam duży wpływ na estetykę ich okularów zwłaszcza wtedy, gdy ktoś ma dużą wadę w minusie czy też w plusie. Przy zachowaniu pewnych niuansów technicznych jestem w stanie zrobić okulary, które będą spełniały swoją rolę, a przy tym będą estetycznie wyglądały i będą lekkie, co też dla klienta jest ważne.

— Działa pani w branży optycznej od 25 lat. Co przez te lata się zmieniło w pani działalności?
— Z perspektywy lat zmieniło się sporo, bo jak otworzyłam swój salon, to wtedy trzeba było jeździć na targi optyczne, aby nawiązać kontakty, co zabierało sporo czasu. Nawet po galanterię – po łańcuszki do okularów, etui czy inne akcesoria trzeba było pojechać. Teraz mam ten komfort, że to przedstawiciele handlowi przyjeżdżają i jest dużo wygodniej. To jest duży plus, a przy okazji przedstawiciele mówią nam o aktualnych trendach w tej branży. Z doświadczenia wiem, że w Olecku i w całym naszym regionie jesteśmy podatni na modę, ale jednak mniej lubimy szokować, jesteśmy bardziej tradycjonalistami, jeśli chodzi o wybór oprawek okularowych, o ich kształt czy nawet kolorystykę, bo lubimy stonowane kolory, w przeciwieństwie do niektórych regionów, gdzie pod tym względem panuje niemal istne szaleństwo.

— Co pani sądzi o okularach, które można kupić w markecie lub w aptece?
— Ich jedynym plusem jest niska cena, ale robimy sobie krzywdę i możemy sobie zafundować np. zez zbieżny lub rozbieżny, o czym ludzie raczej nie wiedzą i kupują takie okulary, i nawet sobie chwalą. Niestety szkodzą sobie, bo prędzej czy później ich wada wzroku się pogorszy i okulista będzie miał olbrzymi problem z dobraniem korekcji okularowej, bo właśnie przez tzw. jednorazówki szkodzimy naszym oczom. Dobór soczewek powinien odbywać się w gabinecie okulistycznym, optycznym lub optometrycznym, gdzie wykonywane są badania profesjonalne. Każde oko jest badane oddzielnie, od tego zawsze się zaczyna, bo nie zawsze na obydwu oczach mamy tę samą korekcję, tę samą wadę wzroku, a gotowe okulary z marketu maja taką samą moc, więc nieświadomie wyrządzamy sobie krzywdę.

— Po tylu latach w zawodzie nadal lubi pani swoja pracę?
— Uwielbiam tę pracę i kontakt z ludźmi. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że moi klienci są przesympatyczni, zarówno młodzi, jak i starsi. Ze spokojem przyjmuję, gdy są nie zdecydowani, ale pomaga mi moje usposobienie, bo ogólnie - nie tylko w pracy, ale i poza nią - jestem osobą radosną, pozytywnie nastawioną do życia i nie zmieniłabym swojej pracy, choć przyznam, że jeszcze do niedawna ta radiologia cały czas siedziała we mnie, ale tak się życie potoczyło, że nie dane mi było popracować w tym zawodzie. Na szczęście znalazłam pomysł na siebie i jestem zadowolona.

— Jednak nie samą pracą człowiek żyje. Co pani robi w wolnym czasie, jak pani wypoczywa?
— Uwielbiam jeździć rowerem, ale niestety nie mam zbyt dużo czasu, bo pracuję do godz. 17. Więcej jeżdżę latem, najczęściej wokół oleckiego jeziora, ale nie tylko. Ostatnio poprawiłam swój rekord i jednorazowo przejechałam 30 km. Jazda rowerem bardzo mnie relaksuje. Jeśli nie mogę jeździć, to staram się dużo chodzić. W drodze do pracy obchodzę nasze piękne miasto wzdłuż i prawie wszerz, no chyba że leje. Bywa, że dojście do pracy zajmuje mi półtorej godziny.
Należę do tych, którzy czas wolny lubią spędzać aktywnie. W ostatnim czasie ze swoją koleżanką Ewą uczymy się nordic walking, który mnie coraz bardziej pochłania. Lubię też czytać i uwielbiam audiobooki. Kocham też zwierzęta i miłość do nich chyba wszczepiłam mojemu ukochanemu mężowi Tomaszowi i to głównie na nim spoczywa obowiązek opieki nad naszymi czterema kotami i psem, które przygarnęliśmy. Nie są rasowe, ale są kochane i dają nam olbrzymią frajdę, i tak sobie żyjemy – ja, mąż, cztery koty i pies.
Zbigniew Malinowski


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5