"Zaszyci w domu" mają satysfakcję, że robią coś dobrego

Od 16 kwietnia każda osoba musi w miejscu publicznym mieć zakryte usta i nos, najlepiej specjalną maseczką ochronną, których niestety ciągle brakuje lub ich ceny tak poszybowały w górę, że nie każdego jest stać na ich zakup. Od niemal początku epidemii koronowirusa próbuje temu zaradzić olecka grupa „Zaszyci w domu”. Inicjatorką akcji szycia maseczek jest pani Agnieszka.

— Siedząc wieczorem w necie zauważyłam, że moja koleżanka z Iławy wrzuciła zdjęcie swoich córek szyjących maseczki ochronne — mówi pani Agnieszka. — Wzruszyłam się, gdy zobaczyłam, że co najwyżej 13-letnie dziecko chce coś dać od siebie w tej trudnej sytuacji. Zastanowiłam się, co by tu u nas zrobić. Sama nie umiem szyć, ale pomyślałam, że mogę to również u nas zorganizować. Poprosiłam znajome krawcowe. Jedna nie mogła się tego podjąć, ale druga się zgodziła. Kupiłam materiał i ona szyła. 27 marca napisałam na facebooku, że zapraszam chętnych do tej akcji. Na początku zgłosiły się cztery panie, a ja byłam piąta. Ustaliłyśmy, że robimy to charytatywnie, na początku z materiału, który kupiłam. Wydawało się, że jest go bardzo dużo, bo zamówiłam 30 metrów, ale szybko okazało się, że to kropla w morzu potrzeb. Zrobiłyśmy pierwsze maseczki i skoro tak to fajnie szło, to pomyślałyśmy, żeby jeszcze zachęcić kolejne osoby. Znowu pomógł facebook i zrobiła się całkiem spora grupa licząca ponad 30 osób. Jest nawet trzech panów. Nie wszyscy chcieli się prezentować z nazwiska, więc swoją grupę nazwaliśmy „Zaszyci w domu”.

Grupa początkowo szyła na potrzeby szpitala, przychodni i hospicjum, bo te placówki były najbardziej zainteresowane otrzymaniem maseczek, których wysoką jakość potwierdzili fachowcy. Akcja błyskawicznie nabierała tempa. Grupę zaczęli wspierać lokalni przedsiębiorcy, którzy kupowali bądź pomagali w zakupie tak bardzo deficytowych materiałów, w tym zwykłej gumki. Jeden z nich przekazał za darmo dwie maszyny do szycia, bo były panie, które umiały szyć, ale nie miały własnych maszyn.

— Nawet nie sądziłam, że to aż tak daleko pójdzie — przyznaje pani Agnieszka. — Uszyłyśmy 8 tys. maseczek wielokrotnego użytku i pewnie tyle samo maseczek jednorazowych z fizeliny podwójnej zwykłej i medycznej. Teraz już nie liczymy, tylko szyjemy, rozdajemy, szyjemy i tak cały czas. Nasze maseczki są naprawdę dobre. Do ich wykonania używamy płótna bawełnianego i fizeliny, mają potrójne warstwy. Pocztą pantoflową i poprzez facebooka coraz więcej osób zaczęło się do nas zgłaszać, właściciele sklepów i przedsiębiorstw, sama też rozdawałam maseczki pod niektórymi sklepami. Na razie może jeszcze w mieście ich tak nie widać, ale po wejściu w życie obowiązku zasłaniania usta i nosa w Olecku pewnie zrobi się kolorowo od naszych maseczek.

Oprócz placówek służby zdrowia, maseczki otrzymali też m.in. oleccy policjanci i strażacy oraz strażacy z OSP w Kowalach Oleckich. Były też rozdawane w niektórych sklepach.

— Najważniejsze w tej całej akcji jest to, że dziewczyny bardzo się z integrowały i czują się potrzebne, są tak pochłonięte, aby uszyć kolejną maseczkę, bo może komuś się przyda i uchroni go przed zakażeniem — dodaje pani Agnieszka. — Jest wspaniała atmosfera. Olecko jest bardzo fajnym miastem, otworzyły się ludzkie serca, a przy okazji kilka osób się spełnia, bo czują, że robią coś dobrego dla innych i mają z tego ogromną satysfakcję.
„Zaszyci w domu” działają nadal. Każdy, kto potrzebuje maseczek lub chce wesprzeć grupę może się z nią skontaktować poprzez facebookową grupę publiczną Zaszyci w domu.