Andrzej Malinowski poznał Wzgórze Trujących Drzew

2024-07-10 20:28:34(ost. akt: 2024-07-10 20:38:59)

Autor zdjęcia: Andrzej Malinowski

W zasadzie każdy kraj ma swoje ciemne strony w historii. Kambodża również. „Zwiedzałem” więzienie S-21. W 1976 r. Czerwoni Khmerzy przemianowali szkołę (gimnazjum) na więzienie, które było znane również jako Tuol Sleng (Wzgórze Trujących Drzew). Z około 20 tysięcy ludzi przeżyło tylko 12 osób. Cz. 9
Phnom Penh (Kambodża), 4.07.2024 r.
Czerwoni Khmerzy przemianowali szkołę (gimnazjum) na więzienie, które było znane również jako Tuol Sleng (Wzgórze Trujących Drzew). Z około 20 tysięcy ludzi przeżyło tylko 12 osób. Jedną z nich widziałem przy stoisku z książkami – podpisuje je. Mężczyzna zaświadcza teraz o okrucieństwie, które przeżył i był świadkiem, o ludobójstwie.
Było to jedno z najstraszniejszych więzień XX w. Więźniowie byli łapani na terenie całego kraju i zazwyczaj byli oni członkami Czerwonych Khmerów oraz żołnierzami oskarżonymi o zdradę partii i rewolucji. Do więzienia trafili też obcokrajowy, w tym Amerykanie, Francuzi, Wietnamczycy, Brytyjczycy, Laotańczycy, Hindusi, Pakistańczycy, Nowozelandczycy i Australijczycy (po zwycięstwie Czerwonych Khmerów w wojnie domowej większość cudzoziemców została wydalona z kraju). Większość z nich została pojmana na morzu przez łodzie patrolowe. Oficjalną przyczyną aresztowań było szpiegostwo.
Od katowanych ludzi próbowano wydobyć zeznania na temat wyimaginowanych wrogów. Więźniom robiono zdjęcia i umieszczano w przepełnionych celach, po czym przykuwano do stalowych rur – naprzemiennie, więźniowie leżeli głowami w przeciwnych kierunkach.


S-21 zarządzał nauczyciel Kaing Guek Eav, znany jako Towarzysz Duch. Z kolei personel więzienia stanowiło 1,5 tysiąca pracowników. Byli wśród nich torturujący i strażnicy - chłopcy i dziewczęta w wieku 15-19 lat, pochodzący ze wsi, zdeterminowani rewolucją, bo takie idee im wpajano. Oni też dla Pol Pota nic nie znaczyli. Jasno to wynika np. z zeznań jednego ze strażników: „Czerwoni Khmerzy uczyli nas, aby nienawidzić rodziców i nie nazywać ich Pok i Me (mama i tata), gdyż nie zasługują oni na to miano. Tylko Angkar (naród) zasługiwał na to, aby być rodzicem”. Jednego ze strażników zabito nawet z tego powodu, że spalił gniazdo os, a drugiego, że powiedział przez sen: „Dom się pali”. Żyli w atmosferze paranoi. Największą grozę budzili tzw. „łapacze”, odpowiedzialni za uprowadzanie ludzi, dostarczanie ich do więzienia i likwidowanie po przesłuchaniu. Przesłuchujący pracowali w trzyosobowych zespołach (zapisujący, przesłuchujący, torturujący). Tortury były przeróżne: przypalanie papierosami, bicie pięściami, stopami, kijami, kablem elektrycznym, zmuszanie do jedzenia odchodów, nakłuwanie igłami, elektrowstrząsy, wyrywanie paznokci, duszenie plastikowymi torbami, podtapianie, kładzenie na ciele skorpionów, przypalanie rozżarzonym metalem, wieszanie, polewanie alkoholu na rany. Rozmowy w więzieniu były zakazane. Nie wolno było krzyczeć nawet podczas tortur. Picie wody bez pozwolenia groziło ciężkim pobiciem. Każdy osadzony musiał przestrzegać 10 reguł. Jedną z nich było: „Nie bądź głupcem, bo jesteś typkiem, który śmiał stać na przeszkodzie rewolucji”.
7 stycznia 1979 r. więzienie zostało zdobyte przez nacierającą armię wietnamską. W 1980 r. zostało udostępnione jako muzeum upamiętniające działalność reżimu Czerwonych Khmerów.
Obrazy i eksponaty, które widziałem w muzeum są drastyczne i nie każdy może je oglądać. Więzienie S-21 budzi przerażenie do dziś.

Internet działa różnie w różnych hotelach. Na ogół w telefonie w porządku, ale już w laptopie nie. Laptop zawsze wożę ze sobą, bo łatwiej jest przesyłać zdjęcia, tylko że te ładują się bardzo długo i nie zawsze. Pomimo biedy w Kambodży, większość mieszkańców posiada telefony komórkowe. Po angielsku można się porozumieć w zasadzie w dużych miastach, na prowincji już nie.
Przy ulicznych punktach gastronomicznych często można spotkać pałętające się szczury. Są one tu traktowane jak małe kotki. CDN.
Andrzej Malinowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5