Piórem i sercem pisany felieton Anny Jarosz

2023-01-09 21:40:20(ost. akt: 2023-01-15 09:43:05)

Autor zdjęcia: archiwum

"Piórem i sercem pisane" — to felietony Anny Jarosz, mieszkanki Nowego Miasta, która swoim nietuzinkowym słowem, pozwala spojrzeć na rzeczywistość odrobinę inaczej. W gąszczu komunikatów i informacji, felietony Anny Jarosz, to niezwykła uczta słowa, myśli, przemyśleń, refleksji. Dziękujemy pani Ani za możliwość ich publikowania.
Pieniądze to śliski temat. Co nie znaczy, że należy omijać go szerokim łukiem z uwagi na możliwość poślizgu albo wylądowania na miejscu, gdzie plecy kończą swoją szlachetną nazwę. Czyli na czterech literach.

Pamiętam zimę sprzed kilku lat. Rano był mróz. Potem słońce stwierdziło, że czas na parę godzin dobroci i przygrzało całkiem solidnie. Temperatura oscylowała w okolicach zera. Jeszcze potem słońce się znudziło. Albo przegrało w walce z mrozem, który wyszczerzył zęby z radości. Sekundowało mu niebo wyglądające jak zamrożona owsianka. Kiedy wyszłam z pracy było tak ślisko, że miałam wrażenie, iż idę po linie. Tak intensywnie wpatrywałam się w lód pod nogami, że chwilami dostawałam zeza. Małymi kroczkami doszłam do swojej ulicy. W tym momencie chmury się rozstąpiły. Słońce zajaśniało pełnym blaskiem. Takimż blaskiem odpowiedział lód rozpościerający się wszędzie wokół.

Owo lśnienie spowodowało, że zwątpiłam w swoje siły. Stałam, zastanawiając się, co dalej. Iść w dotychczasowym tempie i dojść do domu po godzinie? Z mięśniami obolałymi od natężania i perspektywą iluś tam upadków po drodze? Powrócić do pozycji naszych pra- pra- pra-przodków i wędrować na czworakach? Zadzwonić po taksówkę? Wybrałam inną opcję. Zdjęłam buty i skarpetki, po czym założyłam ponownie. Tyle, że w odwrotnej kolejności. Skarpetki na butach działały wybitnie anty-poślizgowo, doszłam więc do domu w dziesięć minut. Być może uratowały mnie również przed wybiciem zębów lub połamaniem. Na pewno przed niepotrzebnym stresem.

Dlaczego więc podejmuję ryzyko zestresowania, pisząc o pieniądzach? Bo temat fascynujący. Żyjemy w świecie podlegającym nieubłaganym prawom fizyki. A pieniądz rządzi się własnymi prawami.

Według przysłowia nie śmierdzi, czyli jest bezwonny. Dlaczego więc o osobie z niedoborem gotówki mówimy: "Nie śmierdzi groszem"? Czujemy tę woń jakimś szóstym zmysłem?

Pieniądz jest niewątpliwie ciałem stałym; bardzo namacalnym. A jednak często przejawia właściwości kamfory - ulatnia się, rozpływa, znika. W sposób zgoła nagły i nieprzewidywalny. Czasem ma tendencje do odkładania się w dziwnych miejscach.

Na przykład w skarpetkach...

Nie ma właściwości toksycznych, a jednak wywiera nieprzeparty wpływ na ludzkie emocje, sposób postępowania, charakter. W skrajnych przypadkach wypacza tenże charakter w sposób nie dający się przewidzieć.

Ma w miarę regularny obieg, ale zazwyczaj odczuwamy jego stały niedosyt. Nawet ludzie, u których gości systematycznie w większych ilościach nie mówią, że mają go w nadmiarze. U tychże ludzi wywołuje czasem rodzaj postępującej choroby. Niezauważalnie ich sposób patrzenia na świat zaczyna przypominać zwyczaje małych rybek. Które potrafią w trzy minuty zjeść krowę, a w ich móżdżkach i tak dominuje jedna myśl: "Mało! Mało! Mało!"

Trzeba wymienić meble. Co z tego, że ostatnia zmiana miała miejsce dwa lata temu? Trzeba wyjechać na urlop. Najlepiej na Wyspy Kanaryjskie albo Hawaje. Trzeba zastąpić Mercedesa Bentleyem. Żeby pokazać wszystkim, że się MA.
Trudno zawrócić z tej śliskiej drogi, kiedy pieniądz staje się panem. I wcale nie jest się wtedy bogatym. Bo wciąż i wciąż pragnie się więcej. Wszystkie skarby króla Salomona nie są zdolne zaspokoić apetytu. Pieniądze oślepiają, zamykają serce na cztery spusty.

A gdyby ustawić je na właściwym miejscu? W roli sługi? Och, wtedy będziemy bardzo bogaci. Nawet, jeśli będziemy się zastanawiać, jak dotrwać do pierwszego. Bo pieniądz-sługa nie powoduje ślepoty. Nie przysłania wszystkich cudownych darów, jakie codziennie dostajemy od życia. Przede wszystkim tego, że mamy miłość. Nie, poprawka. Miłości nie można mieć. Można ją tylko dawać i otrzymywać. Można czuć. To jest prawdziwe bogactwo i prawdziwe szczęście.
Pieniądze mogą mieć w to swój wkład. Pod warunkiem, że zainwestujemy je w coś, co już czyni nas szczęśliwymi...

Fot. archiwum
Anna Jarosz, nowomieszczanka urodzona jako Anna Bukowska ponad 2 miliardy sekund temu. Miłośniczka futrzaków. Aktualnie na stanie trzy koty w domu, stareńki pies znaleziony w lesie (w przeliczeniu na ludzki wiek ponad stulatek) i parę kotów w garażu (mają specjalne wejście). Również miłośniczka książek. Czasem nazbyt rozmowna. Jej dewiza - TU i TERAZ. I jeszcze - czasem, zamiast wyolbrzymiać problemy, warto wyolbrzymić radość. Ma trochę belferskich zapędów; jako że nauczycielem się nie bywa. Nauczycielem się jest.

2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B