Piórem i sercem pisany felieton Anny Jarosz: Skleroza to moja siostra rodzona

2022-08-25 11:46:44(ost. akt: 2022-08-25 12:32:34)

Autor zdjęcia: archiwum

"Piórem i sercem pisane" — to felietony Anny Jarosz, mieszkanki Nowego Miasta, która swoim nietuzinkowym słowem, pozwala spojrzeć na rzeczywistość odrobinę inaczej. W gąszczu komunikatów i informacji, felietony Anny Jarosz, to niezwykła uczta słowa, myśli, przemyśleń, refleksji. Dziękujemy pani Ani za możliwość ich publikowania.
„Skleroza to moja siostra rodzona” – mruknęłam do swojego odbicia w lustrze. Druga Ania mrugnęła i powiedziała: „Spokojnie. Zrób to teraz”.
Zapłaciłam ową zaległość; bez konsekwencji za poślizg. A klikając „Zatwierdź” na internetowym koncie, usłyszałam burknięcie pełne aprobaty. Mój żołądek. Mam wrażenie, że ma skłonności do monologów. Czy to oznacza, że mam bogate życie wewnętrzne? To zastanawiające, że nasza historia wewnętrzna bywa tym głośniejsza, im ciszej jest dookoła. Zauważyliście? Bywa krępujące. Jako nastolatka płoniłam się w takich sytuacjach aż po czubki uszu. Teraz na ogół śmieję się z poczucia humoru swoich wnętrzności.
Poczucie humoru to fajna sprawa. Ułatwia życie; nie tylko nam samym, ale i otoczeniu.
Miałam kiedyś wyjątkowo sztywną ciocię. Taką, co to „godność szła przed nią i za nią”. Do pary z wujem, który chyba nigdy nie zwracał się bezpośrednio do mnie. Nie wiem, czy do mnie, bo zwykle mówił w trzeciej osobie: „Niech weźmie. Niech położy”. Patrzył przy tym gdzieś ponad moją głową. Owi wujostwo jeszcze przed moim urodzeniem powołali do życia córkę. Równie sztywną, nudną i bez krztyny poczucia humoru. Rozmowy z nią przypominały powolne osiadanie na dnie morza i pogrążanie się w mule. Co gorsza, jej poglądy sztywnością przypominały beton i zatrącały o fanatyzm. A fanatyk – jak wiadomo – jest równie nieszkodliwy jak rekin z filmu „Szczęki”.
Być może brak poczucia humoru sprawiał również, że była bardzo dosłowna. Metafory odbijały się od niej jak gumowa piłka od ściany. Rozmawiałyśmy kiedyś o upływie czasu i nieuniknionych zmarszczkach. Powiedziałam, że nie mam nic przeciwko. Są częścią mnie. Szczególnie lubię te w kącikach oczu – znak, że w życiu było dużo uśmiechu. Mam tylko szczerą nadzieję – kontynuowałam – że moje serce nigdy nie pomarszczy się i nie zgorzknieje. Usta kuzynki przypominały w tej chwili literę „O”. „Co ty opowiadasz?” – wykrzyknęła – „Serce się nie marszczy. Masz luki w wykształceniu”.
Może i mam. Nie pamiętam, do czego służy cosinus. Ani jak rozmnaża się pantofelek. Ani jak się nazywał drugi człowiek, który stanął na Księżycu. Pamiętam za to wielu ludzi, którym wiele zawdzięczam. Swoją pierwszą jazdę na rowerze. Pierwsze zachłyśnięcie przy nauce pływania. Wszystkie swoje futrzaki. Liliowe zachody słońca. Piosenki przy ognisku nad jeziorem. Rozmowy z przyjaciółmi. Ogrom miłości, którą otrzymałam. To mi wystarczy. Bo co tak naprawdę warto pamiętać? Uczucia, które wzbudziliśmy w innych i te, które zostały nam dane.

Fot. archiwum
Anna Jarosz, nowomieszczanka urodzona jako Anna Bukowska ponad 2 miliardy sekund temu. Miłośniczka futrzaków. Aktualnie na stanie trzy koty w domu, stareńki pies znaleziony w lesie (w przeliczeniu na ludzki wiek ponad stulatek) i parę kotów w garażu (mają specjalne wejście). Również miłośniczka książek. Czasem nazbyt rozmowna. Jej dewiza - TU i TERAZ. I jeszcze - czasem, zamiast wyolbrzymiać problemy, warto wyolbrzymić radość. Ma trochę belferskich zapędów; jako że nauczycielem się nie bywa. Nauczycielem się jest.


2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B