Dokonywanie niemożliwego nie jest tylko i wyłącznie boską domeną

2021-04-13 12:07:50(ost. akt: 2021-04-18 15:39:12)

Autor zdjęcia: archiwum

Była jedną z osób, która stała za pierwszą, największą zbiórką pieniężną dla chorego dziecka, podczas której udało się zebrać niemal 10 milionów. Dea, Dorota, drobna kobieta, w sercu której dominuje poezja.
Jak czas zbiórki wspomina Dorota?
— To był zarazem najtrudniejszy i najpiękniejszy czas w moim życiu. Poznałam wiele wspaniałych osób i razem dokonaliśmy czegoś wspaniałego — wspomina Dorota Makowska — Mówię razem, bo bez całego sztabu w pełni zaangażowanych bohaterów to by się nie udało. Dokonaliśmy czegoś wielkiego. Nie bójmy się tego powiedzieć. Zebraliśmy 9 923 735 złotych. To była pierwsza tak duża zbiórka w historii Siepomaga. Zakończona dokładnie w wyznaczonym dniu, dwie godziny przed czasem. To coś niebywałego. Do dziś nie mogę w to uwierzyć, ta suma jest wprost niewyobrażalna.

Dorota Makowska to także, a może przede wszystkim poetka, która pod pseudonimem Dea, od dawna wpisze wiersze. Nie każdy o tym wie, ale wydała już kilka tomików niezwykłych splotów myśli ubranych w piękne słowa. Zatem naturalnie pojawia się pytanie kim jest Dea?
— Kim jest Dea to tylko z pozoru proste pytanie. Poetą się bywa, na miano pisarki chyba jeszcze nie zasłużyłam, więc określiłabym siebie mianem autora, bo piszę od 12 roku życia. Wiersze rymowane, białe, proza poetycka, opowiadania. W 2014r wydałam pierwszy tomik „Wykrzyczane ciszą”, bardzo subtelny, romantyczny, do mojej ówczesnej miłości — opowiada Dorota — Część z nich można znaleźć na mojej stronie autorskiej na Facebook’u.

Kolejne teksty Dei ujrzały światło dzienne dopiero sześć lat po ich napisaniu – dokładnie 12 września 2020 roku. Zostały wydane w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero. Upublicznienie ich wymagało dużej odwagi – to erotyki przesycone nie zawsze subtelnym pożądaniem.

— Pochodzą z czasów, gdy zrozumiałam, że oprócz siostry, koleżanki jestem również kobietą w pełnym tego słowa znaczeniu. Misterium M.A.R. to wersy opowiadające historię pewnego spotkania, które zapoczątkowało proces poszerzania granic, odkrywania własnych pragnień i mrocznej natury, która drzemie w każdej kobiecie. Właśnie wtedy słowo "kawa" nabrało nowego znaczenia.

Najnowsza książka Doroty została wydania w styczniu bieżącego roku. Opowiada ona o złożonej relacji między dwojgiem ludzi, nadziei i stracie. O tym, że wrażliwość może być jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem. O tym jak drugi człowiek może stać się słabością będącą źródłem największej radości i cierpienia.

Obrazek w tresci

— Dea nie jest tylko i wyłącznie synonimem pisania. Przylgnęło do mnie bardziej niż moje własne imię. Mówią tak na mnie przyjaciele, rodzina. Dea to zwykła dziewczyna uwielbiająca Carlosa Ruiz Zafón’a, Poświatowską, Mickiewicza, poezję śpiewaną – szczególnie Marka Grechutę i Stare Dobre Małżeństwo. Pijąca kawę w nadmiernej ilości i uwielbiająca kubki, filiżanki, świeczki i wszystko co piękne, ale praktyczne. To żona, córka, wnuczka, siostra, mam nadzieję przyjaciółka — opowiada z uśmiechem Dea.


Wrażliwa dusza Doroty ukryta w kruchym, kobiecym ciele to także niebywały przykład determinacji, siły w pokonywaniu własnych ograniczeń. Dorota z niepełnosprawnością mierzy się od zawsze. Może dlatego jej serce jest tak otwarte, a poziom empatii tak bardzo wysoki...

— Od urodzenia jestem niepełnosprawna ruchowo. Moje dzieciństwo to w dość dużej mierze wizyty w szpitalach i rehabilitacja, ale dla mnie choroba zawsze była tylko dodatkiem. Od urodzenia chodziłam inaczej, więc przywykłam co nie oznacza, że nie miałam gorszych momentów. Mam jednak to szczęście, że jestem samodzielna. Robię zakupy, sprzątam, gotuje. Wejście po schodach zajmuje mi więcej czasu, ale nie jest niemożliwe. Proszenie o pomoc zawsze przychodzi mi z trudem, dlatego tak bardzo cieszyłam się, że mogę pomóc choremu dziecku — opowiada Dorota — Myślę, że osoby niepełnosprawne najbardziej potrzebują poczucia bycia potrzebnym. Świadomości, że to nie oni proszą o pomoc, a mogą jej udzielić, że mimo ograniczeń mogą zrobić coś dobrego. Ja miałam taką okazję, nie wiem czy zrobię w życiu coś większego, piękniejszego.

Dorota Makowska pomogła uratować życie malutkiej dziewczynce, pokazała, że nie trzeba być kimś znanym, ważnym, bogatym, by pomóc. Zjednoczyła miliony osób, które wspólnymi siłami dokonały cudu, bo w ludzkim rozumieniu to był cud – tak wielka suma w tak krótkim czasie.

— Okazało się, że dokonywanie niemożliwego nie jest tylko i wyłącznie boską domeną - Twoje wsparcie może uratować czy przedłużyć czyjeś życie, a dla chorego każdy kolejny dzień to cud — podsumowuje Dorota Makowska — Twoje dobre słowo, obecność też może być cudem dla kogoś, kto tego potrzebuje. Mamy moc sprawczą z jakiej nie zdajemy sobie sprawy dopóki nie staniemy w sytuacji pozornie bez wyjścia.

Alina Laskowska
a.laskowska@gazetaolsztynska.pl



2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B