Od rekonstrukcji do rozmów o kulturze przeszłości
2025-02-04 08:41:50(ost. akt: 2025-02-07 10:18:24)
Dziedzictwo kulturowe to nie tylko zabytki, monumentalne budowle czy dzieła sztuki. To również codzienne zwyczaje, obrzędy i praktyki, które towarzyszyły pokoleniom przez lata, ale wraz z rozwojem cywilizacji ulegają zapomnieniu. Panie Daniela i Róża postanowiły zająć się ciekawym tematem czapek z situ.
Czapki z situ były plecione przez dzieci podczas wypasu krów. Pomysł na ich rekonstrukcję pojawił się w trakcie rozmów z mieszkańcami regionu w ramach programu archiwizacji wspomnień, który rozpoczął się w 2024 roku w Welskim Parku Krajobrazowym.
Zainteresowanie tym tematem zaczęło się od rozmowy z Danielą Werner i Różą Łukwińską, które opowiedziały o dziecięcych zabawach na pastwiskach. Pierwszy raz o sitowych czapkach usłyszano w 2023 roku, podczas wycieczki Wędrownej Grupy Krajoznawczej na Bagna Jeleńskie. W trakcie rozmów o torfowiskach i dawnych metodach wydobywania torfu pojawiły się również wspomnienia związane z wypasem krów. Wówczas pani Daniela napomknęła o czapkach plecionych z situ, co wzbudziło ogromną ciekawość badaczy. Rok później Izabela Redman-Zalewska, główna specjalistka ds. ochrony krajobrazu, wartości historycznych i kulturowych, postanowiła zgłębić temat i spróbować odtworzyć te niezwykłe nakrycia głowy.
Pomysł na czapki z situ narodził się z… nudy.
Wypas krów był zajęciem żmudnym i monotonnym, a dzieci spędzały długie godziny na pastwiskach, pilnując zwierząt. Aby zająć sobie czas, wymyślały różne zabawy i rękodzielnicze aktywności. Sit rozpierzchły, pospolita roślina porastająca wilgotne tereny, dostarczał idealnego materiału na plecionki. Dzieci, skacząc po miękkich kępach situ, zaczęły tworzyć z niego prowizoryczne czapki, które stały się charakterystycznym elementem zabawy.
Czapki z situ miały bardzo prostą konstrukcję, dostosowaną do umiejętności dzieci. Nie przypominały klasycznych kapeluszy z rondem, lecz bardziej czapki krasnala. Proces ich tworzenia rozpoczynał się od splecenia wianka, który stanowił podstawę konstrukcji. Następnie wykonywano jeden rząd splotu, a pozostałe końce liści związano u góry, tworząc charakterystyczny czubek. Dla dzieci była to forma rozrywki, ale efekt ich pracy nie zawsze spotykał się z entuzjazmem krów – zwierzęta często bały się dziwnych nakryć głowy, co powodowało ich niepokój i ucieczki na pola.
Wypas krów był zajęciem żmudnym i monotonnym, a dzieci spędzały długie godziny na pastwiskach, pilnując zwierząt. Aby zająć sobie czas, wymyślały różne zabawy i rękodzielnicze aktywności. Sit rozpierzchły, pospolita roślina porastająca wilgotne tereny, dostarczał idealnego materiału na plecionki. Dzieci, skacząc po miękkich kępach situ, zaczęły tworzyć z niego prowizoryczne czapki, które stały się charakterystycznym elementem zabawy.
Czapki z situ miały bardzo prostą konstrukcję, dostosowaną do umiejętności dzieci. Nie przypominały klasycznych kapeluszy z rondem, lecz bardziej czapki krasnala. Proces ich tworzenia rozpoczynał się od splecenia wianka, który stanowił podstawę konstrukcji. Następnie wykonywano jeden rząd splotu, a pozostałe końce liści związano u góry, tworząc charakterystyczny czubek. Dla dzieci była to forma rozrywki, ale efekt ich pracy nie zawsze spotykał się z entuzjazmem krów – zwierzęta często bały się dziwnych nakryć głowy, co powodowało ich niepokój i ucieczki na pola.
Wypas krów w dawnych czasach wyglądał zupełnie inaczej niż dziś
Zwierzęta nie były zamykane na ogrodzonych pastwiskach, lecz wypasano je na wspólnych terenach, takich jak łąki, torfowiska czy nawet lasy. Rolnicy nie musieli martwić się o uprawy tylko do dnia św. Michała, po którym pola były już zaorane i można było pozwolić krowom chodzić swobodniej. To właśnie dzieci miały obowiązek pilnowania zwierząt, a ich dzień zaczynał się po szkole, gdy otrzymywały prowiant – kawałek chleba z masłem, gotowane jajka – i wypędzały krowy na pastwisko.
Nie wszystkie dzieci lubiły to zajęcie. Pani Róża wspomina, że wolała pomagać w polu niż pilnować krów, natomiast jej brat chętnie wychodził na pastwisko, choć – jak się okazało po latach – nie z zamiłowania do wypasu, lecz dlatego, że mógł w spokoju odrabiać lekcje i czytać książki. Hierarchia na pastwisku była wyraźnie określona – starsze dzieci wysługiwały się młodszymi, każąc im wykonywać bardziej uciążliwe zadania. Powrót do domu następował późnym wieczorem, często sygnalizowany ostatnim przejazdem pociągu, który stawał się naturalnym zegarem dla pasterzy.
Zwyczaje pasterskie przeplatały się z obrzędami dorocznymi, czego przykładem jest tradycja Zielonych Świątek. W kulturze ludowej był to okres, w którym ozdabiano nie tylko domy i kościoły, ale również zwierzęta. Krowy przystrajano kwiatami, wieńcami i gałązkami, co miało zapewnić im zdrowie i urodzaj mleka. Dzieci, które dbały o ozdobienie zwierząt, często otrzymywały nagrody od rodziców.
Zwierzęta nie były zamykane na ogrodzonych pastwiskach, lecz wypasano je na wspólnych terenach, takich jak łąki, torfowiska czy nawet lasy. Rolnicy nie musieli martwić się o uprawy tylko do dnia św. Michała, po którym pola były już zaorane i można było pozwolić krowom chodzić swobodniej. To właśnie dzieci miały obowiązek pilnowania zwierząt, a ich dzień zaczynał się po szkole, gdy otrzymywały prowiant – kawałek chleba z masłem, gotowane jajka – i wypędzały krowy na pastwisko.
Nie wszystkie dzieci lubiły to zajęcie. Pani Róża wspomina, że wolała pomagać w polu niż pilnować krów, natomiast jej brat chętnie wychodził na pastwisko, choć – jak się okazało po latach – nie z zamiłowania do wypasu, lecz dlatego, że mógł w spokoju odrabiać lekcje i czytać książki. Hierarchia na pastwisku była wyraźnie określona – starsze dzieci wysługiwały się młodszymi, każąc im wykonywać bardziej uciążliwe zadania. Powrót do domu następował późnym wieczorem, często sygnalizowany ostatnim przejazdem pociągu, który stawał się naturalnym zegarem dla pasterzy.
Zwyczaje pasterskie przeplatały się z obrzędami dorocznymi, czego przykładem jest tradycja Zielonych Świątek. W kulturze ludowej był to okres, w którym ozdabiano nie tylko domy i kościoły, ale również zwierzęta. Krowy przystrajano kwiatami, wieńcami i gałązkami, co miało zapewnić im zdrowie i urodzaj mleka. Dzieci, które dbały o ozdobienie zwierząt, często otrzymywały nagrody od rodziców.
Maj był na wsi czasem intensywnej pracy, ale również okresu wspólnych modlitw
Pani Daniela wspomina, że po powrocie z pastwiska wszyscy mieszkańcy zbierali się na nabożeństwo majowe przy figurce. Wieś wypełniała się śpiewem, a dzieci biegały między domami, łapiąc chrząszcze i wrzucając je sobie za kołnierze, co było częścią ich beztroskich zabaw.
Historia czapek z situ to zaledwie jeden z fragmentów życia dawnych mieszkańców tych ziem, ale jednocześnie przykład tego, jak codzienne praktyki mogą stać się częścią dziedzictwa kulturowego. Dzięki inicjatywie archiwizacji wspomnień udało się nie tylko odtworzyć proces ich wyplatania, ale również przywołać bogaty obraz dawnej wsi – pełnej tradycji, dziecięcych zabaw i pasterskich obowiązków.
Projekt archiwizacji rozmów i nagrań będzie kontynuowany w kolejnych latach. To ważny krok w ocalaniu ulotnych elementów kultury, które bez odpowiedniej dokumentacji mogłyby zostać zapomniane. Osoby, które chciałyby podzielić się swoimi wspomnieniami lub przekazać wiedzę o dawnych zwyczajach, są serdecznie zaproszone do kontaktu. Każda historia ma wartość i każda może stać się częścią większej opowieści o kulturze regionu.
Pani Daniela wspomina, że po powrocie z pastwiska wszyscy mieszkańcy zbierali się na nabożeństwo majowe przy figurce. Wieś wypełniała się śpiewem, a dzieci biegały między domami, łapiąc chrząszcze i wrzucając je sobie za kołnierze, co było częścią ich beztroskich zabaw.
Historia czapek z situ to zaledwie jeden z fragmentów życia dawnych mieszkańców tych ziem, ale jednocześnie przykład tego, jak codzienne praktyki mogą stać się częścią dziedzictwa kulturowego. Dzięki inicjatywie archiwizacji wspomnień udało się nie tylko odtworzyć proces ich wyplatania, ale również przywołać bogaty obraz dawnej wsi – pełnej tradycji, dziecięcych zabaw i pasterskich obowiązków.
Projekt archiwizacji rozmów i nagrań będzie kontynuowany w kolejnych latach. To ważny krok w ocalaniu ulotnych elementów kultury, które bez odpowiedniej dokumentacji mogłyby zostać zapomniane. Osoby, które chciałyby podzielić się swoimi wspomnieniami lub przekazać wiedzę o dawnych zwyczajach, są serdecznie zaproszone do kontaktu. Każda historia ma wartość i każda może stać się częścią większej opowieści o kulturze regionu.
red.
a.laskowska@gazetaolsztynska.pl
a.laskowska@gazetaolsztynska.pl
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez