Pani Monika na czczo zgłosiła się na oddział położniczy nidzickiego szpitala tak jak kazał lekarz. Miała mieć cesarskie cięcie. Dzień wcześniej dowiedziała się, że jej wyniki bardzo się pogorszyły. Kobiecie jednak odmówiono przyjęcia na oddział.
— Przyszłam na cesarkę, a dowiedziałam się, że mam jechać do szpitala do Olsztyna — mówi pani Monika.
Dzień wcześniej z polecenia lekarza Stanisława Gromadzkiego zadzwoniła do niej położna z oddziału położniczego. Okazało się bowiem, że badanie odczynu Coombsa, które wykonuje się kobietom w ciąży z konfliktem serologicznym, wykazało narastające przeciwciała w krwi matki. Wysoka ilość przeciwciał mogła nawet spowodować obumarcie płodu.
— Tego dnia, podczas dyżuru, odebrałem informację telefoniczną ze Stacji Krwiodawstwa w Olsztynie, że wyniki Moniki M. bardzo się pogorszyły. Poleciłem, by zadzwonić do pacjentki i poprosić, by szybko zgłosiła się do szpitala — mówi Stanisław Gromadzki.
Jak twierdzi pani Monika, położna, która do niej dzwoniła, kazała zgłosić się jej do szpitala następnego dnia o 7.30 na czczo, bo będzie miała cesarskie cięcie.
Kobieta razem z mężem o wyznaczonej godzinie zgłosiła się na oddział położniczy.
— Gdy pojawił się na korytarzu kierownik oddziału Jarosław Ordon, położna pokazała mu mój wynik, ale doktor nawet nie spojrzał na niego. Mimo że byłam na korytarzu, lekarz zachował się tak, jakby mnie tam w ogóle nie było. Usłyszałam tylko jak mówi do położnej: niech sobie robi, co chce. Skoro wyszła ze szpitala na własne żądanie to niech jedzie do Olsztyna. Dajcie jej ten wynik i niech idzie do poradni K — relacjonuje przebieg zdarzeń pani Monika.
Jarosław Ordon przyznaje, że 29 października taka pacjentka zgłosiła się do oddziału, ale nie mógł jej przyjąć, ponieważ nie było bezpośredniego zagrożenia życia matki i płodu, a kobiety z konfliktem serologicznym nie powinny rodzić w szpitalu powiatowym i są odsyłane do szpitala o wyższym poziomie referencyjnym ze względu na konieczną specjalistyczną opiekę nad noworodkiem.
— Dostałem wynik od położnej na korytarzu oddziału, gdy szedłem do pracy i poprosiłem ją, aby przekazała pacjentce, że powinna zejść do poradni po skierowanie do Wojewódzkiej Poradni Patologii Ciąży w Olsztynie — tłumaczy Jarosław Ordon.
Pani Monika skierowanie otrzymała dopiero o godzinie 10. Wystawił je Stanisław Gromadzki, który w tym czasie był na sali operacyjnej i przekazał je przez położną. Monika M. pojechała do Olsztyna.
— Czekałam na wolne łóżko bardzo długo, bo okazało się, że nikt z Nidzicy nie uzgodnił mojego przyjęcia — mówi. W Olsztynie wykonano cięcie cesarskie następnego dnia rano.
Halina Rozalska
nidzica@gazetaolsztynska.pl
Dzień wcześniej z polecenia lekarza Stanisława Gromadzkiego zadzwoniła do niej położna z oddziału położniczego. Okazało się bowiem, że badanie odczynu Coombsa, które wykonuje się kobietom w ciąży z konfliktem serologicznym, wykazało narastające przeciwciała w krwi matki. Wysoka ilość przeciwciał mogła nawet spowodować obumarcie płodu.
— Tego dnia, podczas dyżuru, odebrałem informację telefoniczną ze Stacji Krwiodawstwa w Olsztynie, że wyniki Moniki M. bardzo się pogorszyły. Poleciłem, by zadzwonić do pacjentki i poprosić, by szybko zgłosiła się do szpitala — mówi Stanisław Gromadzki.
Jak twierdzi pani Monika, położna, która do niej dzwoniła, kazała zgłosić się jej do szpitala następnego dnia o 7.30 na czczo, bo będzie miała cesarskie cięcie.
Kobieta razem z mężem o wyznaczonej godzinie zgłosiła się na oddział położniczy.
— Gdy pojawił się na korytarzu kierownik oddziału Jarosław Ordon, położna pokazała mu mój wynik, ale doktor nawet nie spojrzał na niego. Mimo że byłam na korytarzu, lekarz zachował się tak, jakby mnie tam w ogóle nie było. Usłyszałam tylko jak mówi do położnej: niech sobie robi, co chce. Skoro wyszła ze szpitala na własne żądanie to niech jedzie do Olsztyna. Dajcie jej ten wynik i niech idzie do poradni K — relacjonuje przebieg zdarzeń pani Monika.
Jarosław Ordon przyznaje, że 29 października taka pacjentka zgłosiła się do oddziału, ale nie mógł jej przyjąć, ponieważ nie było bezpośredniego zagrożenia życia matki i płodu, a kobiety z konfliktem serologicznym nie powinny rodzić w szpitalu powiatowym i są odsyłane do szpitala o wyższym poziomie referencyjnym ze względu na konieczną specjalistyczną opiekę nad noworodkiem.
— Dostałem wynik od położnej na korytarzu oddziału, gdy szedłem do pracy i poprosiłem ją, aby przekazała pacjentce, że powinna zejść do poradni po skierowanie do Wojewódzkiej Poradni Patologii Ciąży w Olsztynie — tłumaczy Jarosław Ordon.
Pani Monika skierowanie otrzymała dopiero o godzinie 10. Wystawił je Stanisław Gromadzki, który w tym czasie był na sali operacyjnej i przekazał je przez położną. Monika M. pojechała do Olsztyna.
— Czekałam na wolne łóżko bardzo długo, bo okazało się, że nikt z Nidzicy nie uzgodnił mojego przyjęcia — mówi. W Olsztynie wykonano cięcie cesarskie następnego dnia rano.
Halina Rozalska
nidzica@gazetaolsztynska.pl