Elżbieta Sęczykowska, podróżniczka i autorka książek: Lubię wyjazdy, ale też powroty

2023-11-15 19:00:00(ost. akt: 2023-11-14 20:04:31)
Elżbieta Sęczykowska, podróżniczka i autorka książek

Elżbieta Sęczykowska, podróżniczka i autorka książek

Autor zdjęcia: mat. prasowe

Nie zauważamy, jak wielkie szczęście mamy, że żyjemy w Polsce. Wolimy narzekać, bo taka jest już nasza mentalność – mówi Elżbieta Sęczykowska, podróżniczka i autorka książek.
— „Toskania. W cieniu Amiaty” to opowieść o grupie Polaków, którzy wyruszają do Italii, aby wyremontować toskańskie palazzo. Zabiera nas pani w podróż po Toskanii, ale przede wszystkim książka to ważny głos w dyskusji o
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Choroba wiele rzeczy obnaża

Choroba wiele rzeczy obnaża

przemocy.

— Z wydawnictwem, w którym ukazała się moja najnowsza powieść, współpracuję od lat. Wszyscy byli przekonani, że „Toskania. W cieniu Amiaty” będzie przypominać w stylistyce romanse w stylu „Pod słońcem Toskanii”, gdzie głównym punktem będzie opowieść o miłości, ociekająca seksem. Tymczasem ja postanowiłam opowiedzieć nie tylko o barwnej historii tego regionu, ale zwrócić uwagę na ważne społecznie tematy. Stąd też problemem okazało się, do jakiej kategorii można zakwalifikować moją powieść. Ostatecznie stanęło na sformułowaniu, że to zbeletryzowany przewodnik po Toskanii.

— Pani pokazuje, że także w raju dzieją się ludzkie dramaty.
— Na rynku jest dziś mnóstwo pozycji, które w banalny sposób pokazują podróżowanie, a ja nie chciałabym powielać tych wzorców. Chciałam stworzyć autentyczną opowieść, dlatego też historia przemocy w książce jest inspirowana autentycznymi wydarzeniami. Pokazuję ludzi z różnych środowisk, o zróżnicowanych poglądach na świat. Tłem jest Toskania, ale nie ta turystyczna, ale widziana oczami mieszkańców. Choć są fragmenty o historii, artystach, twórczości. Ważniejsza jest jednak zwykła codzienność. Także Polaków, którzy znaleźli tam swoje miejsce na Ziemi.

— Tytuł może być zatem mylący. A mnie ciekawi, czy zgadza się pani ze stwierdzeniem, że poznając inną kulturę, nie tylko włoską, możemy stanąć trochę z boku i spojrzeć z dystansem na samych siebie? Pani dużo podróżuje.
— Ależ oczywiście. Był taki czas w moim życiu, kiedy dużo podróżowałam po Azji. Każda wyprawa zmusza nas, byśmy w inny sposób spojrzeli na naszą rzeczywistość, wręcz zmusza do zmiany myślenia. Poznawanie innych kultur pokazuje nam, jak zróżnicowany jest świat. Ludzie wszędzie na świecie są do siebie podobni, ale żyją w innych realiach. Zbyt często zapominamy o tym, ilu z nich żyje w biedzie, niedostatku. Nie zauważamy, jak wielkie szczęście mamy, że żyjemy w Polsce. Wolimy narzekać, bo taka jest już nasza mentalność. Ciągle krytykujemy, wiecznie coś nam się nie podoba. Dopiero te podróże po świecie mogą nam uświadomić, że tak naprawdę wygraliśmy los na loterii.

— Ja jednak wrócę do tych Włoch, bo są bohaterami pani książki. W pani powieści znalazło się też inne ciekawe stwierdzenie. Podobno już sam Henryk Sienkiewicz uważał, że każdy z nas ma dwie ojczyzny – własną i Włochy.
— Trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Kultura Włoch wywarła wpływ na każdego Europejczyka. Mam dwa ulubione miejsca na świecie – Włochy i Chorwację. I ciągle zastanawiam się, który kraj bardziej mi się podoba. Jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że tych miejsc nie da się porównać. Chorwację kocham za pejzaż, urodę, słońce i krystaliczną wodę. Natomiast Włochy również za piękne widoki, ale przede wszystkim za kulturę i historię.

— Włochy, a szczególnie Toskania, są oblegane przez turystów. To oznacza, że wciąż jest tam dużo do odkrycia?
— Dziś podróże są bardziej dostępne. Często też można znaleźć loty, które są stosunkowo tanie, podobnie jak noclegi. Obecnie te koszty są w naszym zasięgu, co jeszcze dziesięć czy dwadzieścia lat temu było dla nas nieosiągalne. Świat zmienił się, co ma swoje dobre, ale i złe strony. Możemy więcej doświadczyć, poznać, zobaczyć. Z drugiej strony, te wszystkie zabytki są wręcz zadeptane. Mam znajomych, którzy po lekturze mojej książki wybrali się w podróż do Toskanii. Byli zszokowani tłumami. Spodziewali się, że jesienią turystów jest tam mniej. W niektóre miejsca nie można wejść z powodu dużego zainteresowania. By zobaczyć jedno z najstarszych muzeów we Florencji – Galerię Uffizi, trzeba rezerwować bilety dużo wcześniej. W mojej powieści chciałam pokazać Toskanię przez pryzmat prowincji. Tej, która nie jest tak odwiedzana, a wręcz się wyludnia. Władze miasteczek, którym w dramatycznym tempie ubywa mieszkańców, starają się za wszelką cenę przyciągnąć nowych mieszkańców, oferując domy, które można kupić za przysłowiowe euro. Oczywiście koszty są wyższe, bo remont zabytkowego budynku kosztuje o wiele więcej.

— Pani po napisaniu książki odwiedziła ponownie Włochy?
— Niestety nie miałam okazji, ponieważ pracuję obecnie nad kolejną książką, która tym razem dotyczy Prowansji. Teraz podróżuję pomiędzy Warszawą a Mazurami, gdzie również mam dom. Podróżując lubię wracać w jedno miejsce. Nie chciałabym nigdy stanąć przed wyborem, że opuszczam Polskę. Nie, moje korzenie są tutaj. Polska kultura jest mi bliska, mimo wielu mankamentów, z którymi musimy się mierzyć. Lubię wyjazdy, ale jeszcze bardziej powroty.

— Ciekawi mnie, czy Mazury, które opisała pani w książce, istnieją w rzeczywistości?
— Oczywiście, nawet jedna z opisanych postaci była inspirowana autentyczną historią. Napisałam już jedną książkę o Mazurach – była to „Randka z jeleniem, czyli pałac z widokiem na bagno”. Tytuł jest bardzo przewrotny. To była osobista i autentyczna relacja związana z czasem zakładania pierwszej w Polsce prywatnej farmy jeleni na Mazurach. Mieściła się ona wprawdzie w zupełnie innym miejscu, niż jesteśmy dziś. Po tamtych doświadczeniach okazało się, że te Mazury mam w sercu. Dziś jestem tutaj nawet częściej niż w Warszawie. Tutaj też, na Mazurach, powstaje zaczątek plantacji rokitnika.

— Lubi pani odważne projekty?
— Tak, choć nie wszystkie pomysły są moje. Mazury i farmę jeleni wymyślił mój partner, himalaista, człowiek, który lubi stawiać sobie kolejne wyzwania, w rodzaju poszukiwania złota w Afryce.

— Czyli dolce far niente, typowo włoskie słodkie próżnowanie, zupełnie pani nie określa.
— Nie, absolutnie (śmiech). Może z tego wynika moja tęsknota za Włochami czy Chorwacją, gdzie te dolce far niente można wcielić w życie.

Katarzyna Janków-Mazurkiewicz

Elżbieta Sęczykowska - artysta fotografik, członek ZPAF, twórca kilkudziesięciu wystaw prezentowanych w kraju i za granicą, autorka nagrodzonych książek podróżniczych: Tybet. W drodze do Kumbum” (Magazyn Literacki Książki), „Mongolia. W poszukiwaniu szamanów (Travelery), Tryptyk Wschodni. Chiny, Tybet, Mongolia, obyczajowej książki „Randka z jeleniem, czyli pałac z widokiem na bagno” i ostatniej, czyli "Toskania. W cieniu Amiaty" (Wydawnictwo Purple Book) oraz kolekcji puzzli z Dalekiego Wschodu. W 2023 roku została nominowana do zaszczytnej funkcji Ambasadora Dobrej Książki.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5